[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Należy postąpić zgodnie z propozycjami pana Larolda.
- Czy nie możemy zabiegać o pomoc u któregoś z Dwunastu Miast? - zapytał ktoś z kręgu.
Jimmon zamyślił się.
- Tonio z Xylaru jest nam wrogi, bo sprzymierzył się z Govannianami. Będziemy mieli
szczęście, jeśli nie dołączy do sił najezdzców.
- Byłoby to jak przymierze królika z wilkiem przeciwko innemu królikowi - rzucił któryś z
syndyków.
- Oba skończyłyby w żołądku wilka.
- Masz rację, lecz spróbuj to wyjaśnić królowi Toniowi - powiedział Jimmon. - Govannian
jest beznadziejne z tego samego powodu. Metouro jest nam przyjazne, lecz ich armia znajduje się
na granicy z Govannian, by zapobiegać zagrożeniu istniejącemu z tamtej strony. Poza tym
Beztwarzy Piąty ostatnio zaczął się lękać swojej armii, gdyż jego oficerowie prowadzą jakąś
rewolucyjną działalność. Nie, obawiam się, że nie możemy liczyć na żadną pomoc.
- A co na temat Solymbrii?
- Neutralna polityka Solymbrii mogłaby zostać ewentualnie zmodyfikowana, gdyby nie
rządził nią ten głupek Gavindos.
- Bogowie musieli chcieć ukarać Solymbrię, gdy sprawili, że los wskazał na niego -
stwierdziła Roska. - Mój niewolnik Zdim byłby lepszym od niego archontem.
Jimmon wbił we mnie wzrok, jego oczy wyzierały z tłustej, pełnej twarzy.
- To mi nasunęło pomysł... Zdimie!
- Tak, panie?
- Jako obcokrajowiec, zakontraktowany służący i nawet nie człowiek, nie masz żadnego
prawa, by wydawać rozkazy mieszkającym na tym planie. Niemniej gdy usłyszałem, że używasz
mowy, wydało mi się, że robisz z niej lepszy pożytek niż wielu naszych mędrców. Co ty byś
zaproponował?
- Pan pyta mnie?
- Tak, tak. Co nam powiesz, hm?
- Cóż, panie. Marzę o tym, by dać jak najlepszą radę... - Zastanowiłem się przez chwilę, w
czasie której syndykowie wpatrywali się we mnie, tak jak gracze obserwują obroty ruletki. - Przede
wszystkim, czy dobrze zrozumiałem, że pan Laroldo jest bankierem?
- Tak - wykrztusił Laroldo wlewając w siebie szlachetne wino Roski, tak jakby to było
zwykłe piwo. - Nikt nie da ci pożyczki na procent niższy od mojego i nie udzieli ci wyższego
procentu za zdeponowane pieniądze. Chcesz pożyczyć czy wpłacić?
- Nic z tych rzeczy, Wasza Ekscelencjo. Lecz oświeć mnie, proszę, czy naprawdę nie masz
żadnego doświadczenia wojennego poza dzisiejszym dniem?
- Nie, bo i po co? Z nikim nie byliśmy w stanie wojny. Jest normalne, że któryś z syndyków
dowodzi naszymi siłami. Byłem najmłodszy i najbardziej aktywny, więc to ja zostałem wybrany.
- Cóż, panie, na naszym planie do zadań, w których błąd może przynieść poważne szkody,
na dowódcę staramy się wybrać demona, który ma odpowiednie doświadczenie. Mówimy, że
doświadczenie jest najlepszym nauczycielem. Czyż nie ma w Ir nikogo, kto walczył za pomocą
broni?
Syndyk odparł:
- Jest stary Segovian, mistrz musztry. Wymaszerowałby z armią, gdybyśmy nie kazali mu
zostać w Ir i ćwiczyć rekrutów. Nie jest wyjątkowo inteligentny, lecz przynajmniej wie, który
koniec dzidy służy do kłucia.
- Taak - zamyślił się Jimmon. - A co by było, gdybyśmy mianowali Segoviana dowódcą, a
on stworzyłby nową milicję? Wśród uciekinierów, którzy zalali nasze miasto, powinno być dosyć
krzepkich chłopaków z farm. Niedługo pojawią się tu Paaluańczycy. Nie dostaną się do środka
nawet przy słabej obronie, gdyż nasze umocnienia są bardzo dobre, jednak my z kolei nie będziemy
w stanie przełamać oblężenia. I niezależnie od tego, jak wielkie zbierzemy zapasy, któregoś dnia
muszą się skończyć. Co wtedy?
- Ale, panie... - Zastanowiłem się jeszcze raz. - Powiedział pan, że macie dość pieniędzy w
skarbcu, czyż nie?
- Tak.
- Wydawało mi się, że mieliście oddział zaciężnych barbarzyńców ze Shvenu.
- Te bękarty opuściły nas - zajęczał Laroldo.
- Nie można mieć o to do nich pretensji - stwierdził Jimmon. - Gdy zobaczyli, że bitwa jest
przegrana, nie mieli powodu, by wracać do miasta i zakładać sobie pętlę na szyję. Mów dalej,
Zdimie.
- Skąd byli ci ludzie? Wiem, że Shven leży gdzieś na północy, za górami, lecz skąd
dokładnie byli ludzie, których zaciągnęliście?
- Pochodzili z plemienia Hruntingów - odpowiedział syndyk.
- Gdzie mieszkają?
- Hruntingowie żyją w Ellornas za Solymbrią. Ich chanem jest Theorik, syn Gondomerika. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl