[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Uznaliśmy, że to najlepsze rozwiązanie, żeby mała nie przeżyła kolejnego
szoku, związanego ze zmianą miejsca.
Josie też pozostawała w dalszym ciągu na ranczu i zgodnie ze
swoim życzeniem, opiekowała się Leną. Dotrzymała słowa i trzymała się
z daleka od Flynta. Wychodziła z pokoju dziecięcego, kiedy on tam
wchodził. Odzywała się do niego tylko wówczas, gdy było to absolutnie
nie do uniknięcia, mówiąc jedynie:  Tu jest butelka" albo  Wezwij mnie
dzwonkiem, jak będziesz wychodził".
Trzeba przyznać, że ta sytuacja doprowadzała go do szału. Josie
była tak blisko, a jednocześnie kompletnie poza jego zasięgiem. Jakoś
dawał sobie z tym radę. W końcu minęły dopiero trzy dni od ich kon-
frontacji w jego gabinecie.
Tyle że odnosił wrażenie, że te trzy dni to wieczność.
Grace zajęła się tymczasem poszukiwaniem nowej niani. Okazało
się, że znalezienie dobrej opiekunki do dziecka wcale nie jest takie proste.
Tak przynajmniej utrzymywała Grace.
Flynt był pewny, że nie będzie się to ciągnęło w nieskończoność, że
Grace wreszcie kogoś znajdzie. Wtedy Josie wyniesie się, a on... cóż, nie
uwolni się od niej całkowicie. Na to trzeba czasu, i to sporo.
Do diabła, mówiąc szczerze powinien przyznać, że to nigdy nie
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
nastąpi. Zyska tyle, że nie będzie codziennie jej widywał, ona zaś nie
będzie mijała go jak powietrze. Nie będzie skręcał się z beznadziejnej
tęsknoty dzień po dniu, godzina po godzinie, ani stawiał czoła faktowi, że
Josie nie zmieni swojego postanowienia, nawet jeśli on straci nad sobą
panowanie.
Stała się jego kategorycznym przeciwnikiem. Dawała temu wyraz w
swojej zdecydowanej postawie, w tonie głosu, chłodnym i obojętnym, gdy
sytuacja kazała jej odezwać się do niego. Odcięła się od niego w sposób
zasadniczy i niezmienny.
Odczytywał tę stratę jak bolesną dziurę w samym środku swojego
organizmu.
- Jeśli nie zaczniemy działać, ta mała będzie już chodzić i mówić,
nim dowiemy się, czyim jest dzieckiem - odezwał się Michael.
- Rozmawiałem przedwczoraj z Hartem 0'Brie- nem z policji. -
oznajmił Flynt. - Krótko i rzeczowo. Powiedział, że się wycofuje, że
teraz śledztwo przejmuje całkowicie biuro szeryfa. No i że skoro badanie
wyklucza moje ojcostwo, szeryf wkrótce skontaktuje się z wami.
- Super - rzekł Michael. - A co to znaczy? Spence zdusił śmiech.
- To znaczy, że sprawa jest wciąż otwarta i mogą nas wezwać,
kiedy zechcą z nami pogadać.
Michael starł ręcznikiem pot z czoła.
- Może powinniśmy trochę pomóc. Spence pokiwał głową.
- Masz rację. Sami musimy znalezć kogoś, kto się tym zajmie.
- Może Ben Ashton? - zasugerował Tyler.
- Ten prywatny detektyw? To dobry gość - rzekł Spence. -
Zadzwonić do niego? Zająłby się naszymi testami na ojcostwo, zamiast
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
tej opiekunki społecznej.
Koledzy wymienili spojrzenia, potem Flynt skinął głową.
- No to do dzieła.
- Skoczyłbym na drinka - oznajmił Tyler, kiedy już wzięli prysznic
i ubrali się. - Co wy na to?
Flynt powinien się wymówić. Ale w końcu dlaczego? Był czwartek,
wpół do szóstej po południu. Nie miał żadnych planów na kolację ani nic
do roboty w domu.
Tam przebywała Josie.
Wybrał się zatem z kumplami do baru na parterze klubu i zamówił
jak zwykle wodę, mimo że bardzo kusiło go, żeby złamać dane sobie
słowo.
Zresztą nie pierwszy raz go to kusiło. Przez kilka minionych dni
odczuwał wielką ochotę na dobrego mocnego drinka. To pragnienie
pojawiało się z dużą częstotliwością. Bez przerwy myślał o Josie i to
sprawiało mu ból. A kiedy coś boli, chce się ten ból zabić.
Flynt znał na to lekarstwo. Było w butelce.
Udało mu się na razie zachować trzezwość, ale każdego dnia, gdy z
konieczności widywał Josie i nie mógł jej dotknąć ani z nią porozmawiać,
poważnie zastanawiał się - coraz częściej i coraz poważniej - jaka to
właściwie różnica, czy jest trzezwy, czy też nie.
Harvey zatrzymał się przy ich stoliku i wdzięczył się do nich przez
chwilę. Potem coś wydarzyło się na stanowisku kelnerek. Ta mała ruda
Erica rzuciła się na Daisy Parker, nową ciemnooka blondynkę. Kilka peł-
nych kieliszków wylądowało na podłodze, szkło potłukło się, alkohol
wsiąkał szybko w dywan. Erica wyglądała tak, jakby chciała wyłupić
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
blondynce oczy. A blondynka bynajmniej nie była jej dłużna. Daisy
Parker nie dała sobie w kaszę dmuchać.
Harvey interweniował czym prędzej, nim kobiety posunęły się za
daleko. Wyprowadził je obie z sali, zapewne po to, żeby natrzeć im uszu
w swoim gabinecie. Mniej więcej dwadzieścia minut pózniej wszyscy
troje powrócili na salę. Kelnerki wróciły do pracy,Harvey pospieszył
przywitać kolejną grupę mężczyzn, którzy właśnie zjawili się w barze.
Flynt rozważał przez chwilę, czy nie przywołać Harveya i nie
poinformować go o tym, co Josie widziała w piątek, a co dotyczyło
rudowłosej Eriki i Franka Del Brio. Ale co wtedy? Erica i tak straciła
łaski Harveya po scenie z Daisy Parker. Gdyby Flynt dorzucił jeszcze
swoje informacje, bez wątpienia straciłaby pracę.
A co mówiła mu Josie?
 Nawet zła dziewczyna musi jeść..."
Czuł, że uśmiech unosi mu kąciki ust. W piątkowy wieczór siedzieli
w Sakwie, trzymając się za ręce. Josie nachyliła się ku niemu i uparcie
powtarzała, że nie chce, by Erica Clawson wyleciała z pracy.
Potem z szafy grającej popłynął sentymentalny utwór, Flynt wziął
Josie w ramiona...
Spence szturchnął go łokciem w żebra.
Flynt otrząsnął się.
- Taa?
Spence przybliżył się i skinął głową w kierunku Daisy Parker.
- Nie wydaje ci się znajoma? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl