[ Pobierz całość w formacie PDF ]

niej otuliła się prześcieradłem. Nie był już taki łagodny.
W jego oczach widać było irytację.  Po pierwsze, nie
musisz się martwić tym, jak spojrzysz innym w oczy, bo
nikt się o niczym nie dowie.  Kiedy z niedowierzaniem
wzruszyła ramionami, jeszcze bardziej się nasrożył. 
Mówię poważnie. Nie mam zamiaru tego rozgłaszać.
Uważam, że to, co się dzieje w sypialni, powinno pozo-
stać w jej ścianach.
Uwierzyła mu, choć z oporami. Uznała, że nie należy
do mężczyzn, którzy lubią kompromitować kobiety.
 A jeśli Ross i Shelly coś zauważyli?
 Wczoraj urodziło się im dziecko. Jestem pewien,
że mają ciekawsze rzeczy do roboty niż podglądanie
sąsiadów.
Abby niechętnie skinęła głową, ale Kell jeszcze nie
skończył.
46 CAROL MARINELLI
 Po drugie, nie miałem jeszcze przyjemności z tobą
pracować i nie znam twoich metod, ale jedno ci powiem.
Budowanie autorytetu za wszelką cenę nie na wiele tu się
zda. Stosunki w naszym szpitalu opierają się na wzajem-
nym szacunku. I po trzecie...
Abby wzięła głęboki oddech i podniosła wzrok.
 To jeszcze nie koniec? Chciałabym wziąć prysznic.
 I po trzecie  ciągnął niewzruszenie  to ty określiłaś
to, co między nami zaszło, jako ,,przygodę na jedną noc  .
Dla mnie miało to o wiele większe znaczenie.
Nie odpowiedziała, bo nie miała na to szansy. W dwie
sekundy Kell wciągnął spodnie, koszulkę i buty, a potem
bez słowa wyszedł. Dopiero kiedy usłyszałagłośny trzask
drzwi, wypuściła powietrze z płuc.
ROZDZIAA CZWARTY
 Doktor Abby Hampton?  Zobaczyła przed sobą
uśmiechniętą piegowatą twarz, kiedy niepewnie prze-
kroczyła próg szpitala.  Jestem Clara, jedna z tutejszych
pielęgniarek.
Nie musiała tego mówić. Miała na sobie elegancki
strój pielęgniarski, składający się z granatowych spód-
nico-spodni i białej bluzki z emblematami. Abby natych-
miast pożałowała, że ubrała się tak zwyczajnie. Tym-
czasem nawet w wielkomiejskich szpitalach pielęgniarki
rzadko bywały tak schludnie i szykownie ubrane, jakby
prosto z broszury reklamowej.
Clara roześmiała się nagle.
 Jedna z pielęgniarek! To zabrzmiało tak, jakbyśmy
tu mieli całą ich rzeszę, prawda? Oprócz mnie jest jeszcze
Noelene, ale ona pracuje na niepełny etat. Bardzo niepeł-
ny etat  dodała z lekką przyganą wgłosie.  Mamy tu
Shelly, ale jak się pani domyśla, poszła na urlop macie-
rzyński. No i jest Kell, ale jego już pani zna?
To niewinne stwierdzenie sprawiło, że policzki Abby
zapłonęły żywym ogniem. Szybko skinęła głową.
 Wyszedł po mnie, kiedy tu wylądowałam.
 Nie koniec na tym, prawda?  Abby bała się, że za
chwilę zemdleje. Czyżby Kell już opowiedział o nich?
 Wczoraj miałam dyżur  ciągnęła Clara, jakby to
48 CAROL MARINELLI
wszystko wyjaśniało.  Nie musi się pani martwić, że
miejscowi nie docenią pani jako lekarza. Już to zrobili.
Odebranie trudnego porodu dziesięć minut po przyjezdzie
zapewniło pani uznanie i szacunek.  Pielęgniarka uśmie-
chała się pogodnie, Abby zaś odetchnęła z ulgą. Nie
mogła uwierzyć, że tak szybko zapomniała o dramatycz-
nych wydarzeniach poprzedniego dnia. Myślała tylko
o Kellu, a raczej o tym, jak się wobec niego zachowała.
 Dzień dobry.  Zjawił się jak na zawołanie. Na
dzwięk jego głosu lekko zesztywniała. Odwróciła się i już
chciała go przywitać, ale słowa zamarły jej na ustach, gdy
go zobaczyła. Zniknął gdzieś farmer, kowboj, majster do
wszystkiego, a jego miejsce zajął elegancki, budzący
zaufanie pracownik medyczny. Jego włosy nadal były
wilgotne po prysznicu, ale już nie zmierzwione, tylko
starannie przyczesane. Miał na sobie śnieżnobiałą koszu-
lę z ciemnymi epoletami na ramionach, granatowe szorty
i ciemne buty na miękkiej podeszwie.
Poznawszy już pełen swobody styl życia interioru,
Abby zdecydowała się włożyć liliowe szorty i białą ko-
szulkę, ale teraz, patrząc na Clarę i Kella, czuła się tro-
chę nieswojo.
Spojrzała na identyfikator na koszuli Kella. Kell Be-
van. Uśmiechnęła się lekko i spojrzała mu w oczy.
Wreszcie poznała jego nazwisko.
 Kell to skrót od jakiego imienia?  zapytała.
 To nie jest skrót.
 Nie muszę was sobie przedstawiać  stwierdziła
Clara.  Na pewno wczoraj zdążyliście się poznać. Ta
mała jest śliczna, prawda, Kell?
 O, i to bardzo  odrzekł z łobuzerskim uśmiechem,
MO%7łNA MIE WSZYSTKO 49
a Abby gwałtownie poczerwieniała.  Na pewno złamie
niejedno serce.  I chociaż była to zupełnie naturalna
odpowiedz na pytanie Clary, Abby przysięgłaby na wszy-
stko, że Kell wcale nie miał na myśli nowo narodzonego
dziecka Shelly.
 Jak sądzisz, czy Ross przyjdzie dziś na dyżur? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl