[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- A cóż to za pytanie! - Jej twarz spurpurowiała. - Widać żaden mężczyzna nie
chciał mnie wziąć do łóżka. Czy możemy na tym zakończyć? Nie znam etykiety obowią-
zującej następnego ranka, ale nie sądzę, by należało do niej obrażanie partnera.
- Z powodu obecności trzech chłopców w twojej sypialni relegowano cię ze szkoły
w wieku czternastu lat - powiedział ostro. - Oboje dobrze wiemy, że nie jesteś niewiniąt-
kiem. Jakim cudem z wampa stałaś się dziewicą?
- Nigdy nie twierdziłam, że jestem wampem. To ty mnie tak osądziłeś. Razem z
kilkoma innymi osobami.
- Miałem podstawy.
- Hmm... Chwała Bogu, że nie jesteś sędzią. - Lekko wzruszyła ramionami, bawiąc
się piórem. - Czyli Arianna nigdy ci nie wspomniała o tym wydarzeniu?
- Nie wypytywałem jej o szczegóły. Uznałem, że lepiej zapomnieć o tej sprawie.
- Jasne. Zapewne słusznie.
Ogarniało go coraz silniejsze wzburzenie.
- Bardzo dobrze pamiętam ten dzień. Milczałaś z upartą miną, kiedy wyrzucali cię
ze szkoły, i nawet nie próbowałaś się bronić.
- Bo nie chciałam się bronić.
Gdzieś w dole ryczały klaksony zniecierpliwionych Francuzów, którzy utknęli w
ulicznym ruchu, ale on ich nie słyszał.
- Chciałaś, żeby cię wyrzucili?
- Owszem. Taki był plan.
- Plan? - Szeroko otworzył oczy. - Chcesz mi powiedzieć, że odegrałaś to wszyst-
ko, żeby wylecieć ze szkoły? Ale dlaczego?
- Bo stałam się ofiarą, nad którą się znęcano. Nieustannie - odparła chłodnym, rze-
czowym tonem. - Próbowałam to załatwić inaczej, ale nie pomagało. Wtedy postanowi-
łam opuścić tę szkołę.
- I twój ojciec nie miał nic do powiedzenia?
- Nie pytałam go. To był mój problem, więc rozwiązałam go sama.
- Rozmawiałaś z nauczycielami?
R
L
T
- Tak. - Spojrzała na niego, jakby naprawdę był głupi. - Wezwali uczniów, którzy
mnie prześladowali, ale tak ich to rozwścieczyło, że podpalili mi włosy. Przypadkiem
Arianna weszła wtedy do pokoju i ugasiła ogień. Całe szczęście, bo spalona skóra nie
wygląda najlepiej.
Damon zacisnął zęby.
- I co było potem?
- Obcięłyśmy końce. Okazało się, że z krótkimi włosami wyglądam lepiej.
- Nie pytam o włosy, tylko o tych drani. Dlaczego nie powiedziałaś o tym ojcu?
- A dlaczego miałam mu mówić?
- No bo... - Nagle zabrakło mu słów. - To on powinien wyjaśnić tę sprawę.
- To nie w jego stylu. Woli się nie wtrącać. I jestem mu wdzięczna, bo dzięki temu
stałam się samodzielna. %7łałuję tylko, że wciągnęłam Ariannę w całą tę szopkę.
- Czyli nie zorganizowałaś w sypialni nocnej balangi?
- Nie. Zapłaciłam tym chłopcom, żeby przyszli i trochę posiedzieli, kiedy tańczy-
łam w bieliznie z butelką whisky w ręku. Ktoś zawiadomił dyrektora i wszystko potoczy-
ło się dalej zgodnie z moim planem. To był naprawdę chytry pomysł.
- Ale dlaczego cię prześladowano?
Zmarszczyła nos.
- Już ci mówiłam. Ojciec, który zajeżdża pod szkołę sportowym kabrioletem z
młodą blondynką u boku, to towarzyskie samobójstwo. Ale myślę, że wystarczyłoby co-
kolwiek innego: rude włosy, okulary, grube nogi. Taka jest natura agresji. Sam wiesz.
Nie wiedział, ale ona niewątpliwie tak.
- A co było potem?
- O, już wspaniale. Znalazłam miłą szkołę bez internatu w pobliżu domu. Kładła
nacisk na sztuki plastyczne i kreatywność.
Damon nie mógł uwierzyć w to, co słyszy.
- Chcesz powiedzieć, że sama wybrałaś szkołę? Bez udziału ojca?
- A po co miałby brać w tym udział? Sama doprowadziłam do tego, że mnie wylali,
więc sama musiałam znalezć coś innego - oznajmiła beztrosko.
R
L
T
- Nękanie drugiej osoby jest przestępstwem. Potrzebowałaś pomocy. Nie powinni
cię byli wyrzucić.
- To najlepsza rzecz, jaka mnie mogła spotkać. Zarówno ja, jak i Arianna nienawi-
dziłyśmy tej szkoły.
- Arianna też?
- Jasne. Te dziewczęta były naprawdę podłe. A ona nie chciała zostać tam beze
mnie.
Odkrycie, że jego siostra nie cierpiała szkoły, głęboko go dotknęło. Ale poczucie
winy z miejsca przerodziło się w gniew.
- Dlaczego, u diabła, żadna z was nie powiedziała mi prawdy?
- Arianna próbowała, ale wściekałeś się i rzucałeś na mnie gromy, więc zrezygno-
wała. Zresztą... Minęło tyle czasu, że już nie pamiętam.
Nie wierzył. Tamten okres musiał zostawić w jej psychice trwałe ślady.
- Nie kłam. Choć raz chcę usłyszeć prawdę.
- Prawda jest taka, że nie ma to już znaczenia. Zaczęłam nowe życie. - Szeroko się
uśmiechnęła, a potem zerwała się z krzesła i wykonała piruet. - Już mnie to nie dotyczy.
Obserwował ją z rosnącym poczuciem winy. Nie dość, że przejął firmę jej ojca,
grożąc jej i srożąc się na każdym kroku, to na dodatek miał pozbawić ją złudzeń co do
ich związku. Zakłopotany rolą, jaką odegrał w jej życiu, spojrzał z balkonu w dół na za-
tłoczone ulice Paryża.
- Jesteś inteligentną i bardzo zdolną dziewczyną. Dlaczego nie poszłaś na studia?
Zamilkła, a potem zmusiła się do uśmiechu.
- Większą część dzieciństwa spędziłam w firmie. Pózniej wolałam przychodzić tam
po szkole, niż wracać do pustego domu. Pomagałam Doris Cooper przygotować wysyłki,
a pan Foster z księgowości odrabiał ze mną matematykę.
- Mówiono mi, że pan Foster nieszczególnie sobie radzi.
- To dlatego, że zarząd nigdy nie inwestował w szkolenie pracowników. Próbowa-
łam mu pomóc przy arkuszach kalkulacyjnych, ale nie starczyło mi czasu.
- Thee mou, jeśli cię zapewnię, że nikt nie zostanie zwolniony, czy przez pięć mi-
nut będziemy mogli pomówić o czymś innym? - Damon przeczesał dłonią włosy. To, co
R
L
T
miał jej powiedzieć, stawało się coraz trudniejsze. - Polly... - z wysiłkiem kontrolował
głos. - Musimy porozmawiać o tym, co będzie dalej.
- Jeśli naprawdę nie planujesz zwolnień, muszę zatelefonować do firmy, żeby
wszystkich uspokoić i...
- Polly! - Jego ton w końcu zwrócił jej uwagę.
- Co takiego? Chyba nie chcesz powiedzieć, że to żart? - Zbladła.
- Nie żartuję. Nikt z was nie zostanie zwolniony.
- Och, dziękuję! Tak bardzo ci dziękuję! Czy możemy jak najszybciej wrócić do
Londynu? Muszę im to powiedzieć. - Jej nos poczerwieniał, a oczy zalśniły łzami, ale do
tej pory nawet słowem nie wspomniała o tym, co się między nimi wydarzyło.
Damon zaczął się zastanawiać, czy w myślach nie przeprowadziła się już do jego
apartamentu.
- Polly, musimy porozmawiać o ostatniej nocy.
- Po co? - Spuściła wzrok. - Jeśli o mnie chodzi, nie widzę powodu, by się nad tym
rozwodzić. Spróbujmy o tym zapomnieć.
Miałby zapomnieć?
- Polly...
- Pocałowałeś mnie, żeby coś udowodnić, a potem ja zrobiłam to samo. No i na
koniec wszystko wymknęło się spod kontroli.
- Nigdy przedtem nie uprawiałaś seksu...
- No cóż, wszystko dzieje się kiedyś po raz pierwszy. - Brzęknął jej BlackBerry, a
ona podniosła aparat i otworzyła mejl. - Nigdy też nie byłam w Paryżu. To kolejny
pierwszy raz. O której wylatujemy?
Zlekceważył to pytanie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl