[ Pobierz całość w formacie PDF ]

momencie.
Poppy nie broniła się przed nim, nie była w stanie. Dała
się ponieść zmysłom, dała się ponieść emocjom przeżytej
dopiero co niezwykłej chwili.
- Kochaj mnie, James! - wyszeptała tonem prośby. -
James, kochaj mnie!
Pierwsze popołudnie w podróży poślubnej, i pierwszy
wieczór, i oczywiście pierwszą noc, nowo zaślubieni państwo
Carltonowie spędzili w małżeńskiej sypialni. Mimo swego
odmiennego stanu i zmęczenia podróżą, Poppy zasnęła słodko,
wtulona w objęcia męża, dopiero tuż przed świtem.
Penny Jordan 119
ROZDZIAA DZIESITY
Pobyt we Włoszech był dla młodych państwa Carltonów
prawdziwym miodowym miesiącem, jakkolwiek trwał tylko
tydzień. Jednak mimo wspólnie przeżytych miłosnych uniesień
i mimo jednoznacznej deklaracji uczuć, złożonej przez Jamesa,
Poppy nie zdobyła się na to, by powiedzieć mężowi, że go
kocha.
Dlaczego?
Bo ciągle jeszcze nie potrafiła się uwolnić od
przeświadczenia, że nie spełnioną, nie odwzajemnioną
pensjonarską miłość do Chrisa Carltona powinna uznać za
jedyną miłość swojego życia.
Bo nadal była święcie przekonana, że po przeżytym
rozczarowaniu już nigdy nie zdoła się zakochać.
Bo wciąż uparcie i rygorystycznie odmawiała samej
sobie prawa do miłości!
Nie była gotowa do przyjęcia nowej miłości, do
wzajemnej, pełnej, dojrzałej miłości dwojga dorosłych ludzi.
Do miłości, która nie byłaby bezkrytycznym
jednostronnym uwielbieniem i naznaczonym egzaltacja,
sentymentem, ale prawdziwą - duchową i cielesną - wspólnotą.
Wspólnotą uczuć, namiętności, przekonań, oczekiwań,
dążeń. Wspólnotą niepokojów i nadziei.
Już nigdy się nie zakocham
120
Mijały kolejne tygodnie, a sytuacja wciąż pozostawała
niezmienna.
Poppy i Jamesa Carltonów łączyły wspólne małżeńskie
noce, lecz wciąż dzieliły wspólne małżeńskie dni. Każda
zmysłowa noc oznaczała dla nich bliskość. Każdy obojętny
dzień - nieprzekraczalny dystans. Nocami jednoczył ich seks. A
we dnie? Jeśli już coś, to tylko wspólne oczekiwanie na
narodziny dziecka.
Poppy dobrze znosiła ciążę. Trzeba powiedzieć nawet
więcej: była dumna ze swego odmiennego stanu i w związku z
tym wręcz w nim rozkwitała, W jakiś przedziwny,
paradoksalny trochę sposób, tracąc na smukłości sylwetki -
zyskiwała na kobiecości i na urodzie. Zrobiła się spokojniejsza
niż kiedykolwiek dotąd, bardziej zdecydowana, bardziej pewna
siebie.
- Kiedy na ciebie patrzę - powiedziała jej w któryś
piątek, podczas wspólnych zakupów, Sally, żoną Chrisa - to aż
zaczynam się zastanawiać, czy mam rację, kiedy powtarzam
wszystkim dookoła, że nie chcę rodzić dzieci przed
trzydziestką,
- Ech, nie żartuj! - mruknęła wtedy Poppy, podejrze-
wając skrycie, że szwagierka po prostu sobie z niej pokpiwa.
- Dziewczyno, ja mówię w stu procentach serio! -
zapewniła ją Sally. - Widzę przecież wyraznie, jak ty wspaniale
rozkwitasz. I ni mniej, ni więcej, tylko ci tego zazdroszczę.
- Skoro tak, to co ci przeszkadza pójść w moje ślady? -
zapytała z uśmiechem Poppy.
- Czy ja wiem? - Sally zaczęła się zastanawiać na głos.
- Jakaś przeszkoda tkwi pewnie gdzieś we mnie, głęboko
w mojej psychice. Bo wiesz  wyjaśniła - moja mama zmarła
niedługo po moim przyjściu na świat, w wyniku jakichś
Penny Jordan 121
komplikacji po porodzie. No, ale swoją drogą - dodała po
krótkiej chwili milczenia - twoja sytuacja z Jamesem jest
całkowicie inna niż moja z Chrisem. Chris z pewnością jeszcze
nie dojrzał do roli ojca, sam ciągle jest takim dużym
dzieciakiem. A James... Cóż, twój mąż to prawdziwy
mężczyzna, więc z ojcostwem mu jak najbardziej do twarzy.
Zupełnie tak samo, Poppy, jak tobie z macierzyństwem.
Słowa szwagierki dały Poppy sporo do myślenia.
Nabrała nawet chęci, żeby zaraz po powrocie z zakupów
porozmawiać jakoś bardziej szczerze i od serca z Jamesem.
Przypomniała sobie jednak, że jej mąż ma być tego dnia aż do
póznego wieczora zajęty w firmie, w związku z uzgadnianiem
ostatecznych szczegółów jakiegoś nowego kontraktu.
- No trudno, w takim razie porozmawiamy w czasie
weekendu! - mruknęła sama do siebie, wchodząc do pustego
domu.
Przeszła do kuchni, zrobiła sobie filiżankę herbaty.
I wtedy właśnie usłyszała dzwonek. Kiedy otworzyła
wejściowe drzwi, ujrzała w nich... swojego szwagra, młodszego
z braci Carltonów.
- Chris? No, proszę, wejdz - odezwała się trochę
niepewnie, marszcząc w zakłopotaniu brwi i spuszczając wzrok.
- Tylko że... - Zawahała się, gdyż nie chciała, żeby jej słowa
zabrzmiały w najmniejszym bodaj stopniu dwuznacznie. - No
wiesz, Jamesa akurat nie ma w domu.
- To nic. Przyszedłem do ciebie - stwierdził lakonicznie
Chris, zamykając za sobą drzwi i kierując się prosto do kuchni.
Poppy zmarszczyła brwi jeszcze mocniej i oblała się
rumieńcem. Nie mając, jako gospodyni, innego wyjścia, ruszyła
za swoim niespodziewanym gościem, choć zdawała sobie
sprawę, że tak naprawdę wolałaby się przed nim schować, a
przynajmniej odprawić go jak najszybciej, bez częstowania
Już nigdy się nie zakocham
122
herbatą.
- Przyszedłeś do mnie? - wykrztusiła zbulwersowana. -
No więc... Może napijesz się ze mną herbaty?
- Tak, przyszedłem do ciebie - potwierdził. - A herbaty
chętnie się napiję, bo chciałbym chwilkę z tobą porozmawiać.
Poppy napełniła świeżym herbacianym naparem drugą
filiżankę. Przysiedli z Chrisem obok siebie przy kuchennym
stole.
- Więc chcesz rozmawiać nie z Jamesem, tylko ze mną?
- Nie była w stanie ukryć zdumienia. - A właściwie o czym?
- Zapytaj raczej, o kim - sprostował Chris.
- No więc, o kim? - lekko zniecierpliwiła się Poppy.
- O mojej żonie. O Sally.
- Ty chcesz ze mną rozmawiać o Sally?
Chris pokiwał głową.
- Mam z nią problemy... a właściwie to jeden, ale za to
poważny problem - stwierdził posępnie. - W pewnym sensie
przez ciebie!
- Przeze mnie? - zaniepokoiła się Poppy, sądząc, że
pomiędzy małżonkami powstały jakieś niesnaski związane z jej,
minionym przecież i dawno już wygasłym, uczuciem do Chrisa.
- A o co dokładnie chodzi?
- O dziecko
- Nie rozumiem.
- Jak to, nie rozumiesz? - obruszył się. Chris. - Przecież
ta sprawa z dzieckiem jest dziecinnie prosta! - posłużył się
dowcipnym kalamburem. - Moja Sally ci zazdrości, że jesteś w
ciąży, że już niedługo będziesz matką. No i upiera się, że ona
też tak chce, chociaż wcześniej do znudzenia mi powtarzała...
- ...że nie zamierza rodzic przed trzydziestką? - Poppy
weszła szwagrowi w słowo.
Penny Jordan 123
- Właśnie!
- Widocznie ostatnio zmieniła zdanie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl