[ Pobierz całość w formacie PDF ]

mi siÄ™ jakiÅ›... przypadek...
 Nie mów tego, Korkoranie. Mam głęboką pewność, że pan zwyciężysz. Mój sen mi to
powiedział, a sny nie kłamią.
 ...Zechciej mi pani przyrzec  podjął Korkoran  że na zawsze zachowasz mnie w
pamięci.
 Przyrzekam  powiedziała Sita  że nigdy pana...
Urwała, po czym, rumieniąc się, dokończyła:
 Ze nigdy pana nie zapomnÄ™!
 Korkoran z obawy, że się rozczuli, podbiegł do okna. Robarts już się
niecierpliwił.
 Kapitanie!  zawołał  zawieszenie broni skończone; zaraz zacznie się zabawa. O
dziesiątej rano winniśmy na powrót być w obozie, a tu już szósta.
 Jestem gotów  odparł Korkoran.
I tak było w istocie, gdyż kapitan w samą porę zdążył się cofnąć. Wokół niego spadł grad
kul, które rozpłaszczyły się o ścianę nie raniąc nikogo.
Lecz że Anglicy, chcąc zmierzyć się do Korkorana, zmuszeni byli wyjść zza osłony lasu,
kapitan wziął Robartsa na muszkę i pocisnął cyngiel. Padł strzał. Kula uczyniła dziurę w
kapeluszu Robartsa i zerwała mu kosmyk włosów. Porucznik cofnął się mimowolnie,
szukając schronienia za najbliższym drzewem.
 Hejże, przyjacielu!  krzyknął za nim Korkoran.  Ja przecie chciałem tylko
przedziurawić pański kapelusz i pokazać, jak winien mierzyć każdy, kto miesza się do walki.
Nagle pewien tragiczny wypadek o mały włos nie położył kresu natarciu. Jeszcze chwila, a
wróg wtargnąłby do fortecy. Otóż jeden z Anglików przemknął spiesznie pod ścianą i
próbował dostać się do środka przez szparę w drzwiach, których Korkoran z braku materiału
nie zabarykadował zbyt dokładnie. Wszystko wskazywało, iż Anglik wtargnie do pagody,
odda z tyłu strzał do Bretończyka i tym sposobem zakończy całą sprawę.
Szczęściem ukryta za drzwiami warowała Luiza i oczekiwała napastnika. Toteż skoro
nieprzyjaciel całą siłą pchnął drzwi i wywracając kilka słabo przytwierdzonych desek, wsunął
się w połowie do pagody, tygrysica jednym ciosem łapy przewróciła go i ugryzła w szyję z
taką zaciekłością, że oddał ducha.
Widok konającego i zapach krwi pobudziły apetyt Luizy, która właśnie zamierzała wyrzec
się rozkoszy walki w zamian za śniadanie, kiedy gwizdek Korkorana przywołał ją do
porzÄ…dku.
Kapitan zaczął się niepokoić. Wieści od Holkara nie nadchodziły. Czyżby Sugriwa nie
wypełnił posłannictwa? W dodatku lada chwila mogło mu zbraknąć amunicji.
Próbował stanąć w oknie, lecz natychmiast czterdzieści kilka karabinków celowało do
niego jak do tarczy, osłaniając ogniem żołnierzy manewrujących przy pniaku. Zawiasy w
61
części już puściły i lada moment drzwi wejściowe mogły zostać wyważone.
Korkoran przez szparę oddał do tłumu napastników pięć strzałów rewolwerowych.
Sypnęły się przekleństwa, z czego wysnuł wniosek, że mierzył celnie, lecz to nie polepszyło
w niczym jego położenia.
 Na schody, Sito!  zawołał.  Co prędzej na schody! I proszę niczego się nie lękać.
Sita usłuchała, a Korkoran natychmiast udał się za nią. Tygrysica stanowiła tylną straż.
Czas był najwyższy, drzwi bowiem zwaliły się z trzaskiem, a kiedy wejście stanęło
otworem, napastnicy hurmem wtargnęli do pagody.
Jakie wszak było ich zdziwienie, kiedy ujrzeli jedną tylko Luizę. Za nią dawał się słyszeć
szczęk rewolweru, który Korkoran ładował w mroku krętych schodów, osłonięty przed
nieprzyjacielskim okiem.
 Niech to tysiąc diabłów!  zakrzyknął Robarts z wściekłością.  Musimy na nowo
przypuścić szturm. Hejże! Poddaj się pan, kapitanie, przecie wszelki opór jest
niemożliwością!
 Niemożliwość to nie po francusku.
 Jeżeli wezmiemy cię przemocą, będziesz rozstrzelany.
 Zgoda, będę rozstrzelany  odparł Bretończyk.  Jeśli to zaś ja wezmę was przemocą,
poobcinam wam uszy.
 Gotuj broń!  zawołał Robarts. %7łołnierze spełnili rozkaz.
 Cofnij się, pani, o kilka stopni, droga Sito  rzekł Korkoran.  Tu może cię trafić kula
odbita od ściany.
Sam dał jej przykład, a za nim poszła Luiza i tak dzięki krętej budowie schodów znalezli
osłonę przed kulami. Co się zaś tyczy walki wręcz, to na tak ciasnej przestrzeni Korkoran i
tygrysica mieliby bezsprzecznÄ… przewagÄ™.
Lecz skutkiem nieoczekiwanego wydarzenia sprawy przybrały inny obrót.
%7łołnierz angielski, który pozostał był na zewnątrz, ażeby zapobiec ucieczce Korkorana,
wszedł nagle do pagody z okrzykiem:
 Nieprzyjaciel blisko!
 Nieprzyjaciel?  zapytał John Robarts.  To zapewne pułkownik Barclay przysyła nam
posiłki.
 To Holkar, widziałem jego chorągwie. W istocie dał się słyszeć ciężki galop konnicy,
,,Niech to diabli porwą!  pomyślał Robarts.  Oto dziesięć tysięcy funtów szterlingów
rzucone w błoto, nie mówiąc o tym, co może nas spotkać ze strony Holkara".
A głośno dodał:
 Wszyscy wychodzić! Na koń!
Cały oddział w pośpiechu spełnił rozkaz.
 A teraz  zawołał Robarts  szable w garść i do szarży!
I ruszył na spotkanie Holkara wyciągniętym kłusem.
62
XIV. W JAKI SPOSÓB OBLEGAJCY
MO%7Å‚E STA SI OBL%7Å‚ONYM
Jakkolwiek liczebnie oba wojska znacznie się różniły między sobą, ich szansę bojowe były
raczej wyrównane. Złożona wyłącznie z Europejczyków kawaleria angielska w walce wręcz
wyraznie górowała nad konnicą Holkara. Nadto układ terenu nie pozwalał Holkarowi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl