[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Gniew, ponieważ ktoś bliski cię zostawił. I poczucie wi-
ny,
bo sobie wyrzucasz, że mogłaś go bardziej kochać i lepiej się
troszczyć.
- Mówisz jak człowiek, który przeżył coś takiego, Josh.
- Toni była wzruszona jego zdolnością empatii. Niewiele
wiedziała o życiu osobistym Josha. Kilkakrotnie próbowała
zbliżyć się do niego, zadając pytania, lecz on wtedy zasłaniał
się tłumaczeniem, że patrzy na ból przez pryzmat cierpień
swoich pacjentów.
Teraz podobnie wczuwał się w sytuację Diane Granger.
Może po prostu takie powinno być podejście lekarza z pra-
wdziwego zdarzenia? Czy pacjenci tak kochają Josha, bo
wierzą, że jego troska może zmienić się w bardziej osobiste
uczucie? A może tylko ona wpadła w tę pułapkę uczuć, bo
zna Josha od tak dawna?
Nigdy nie była w stanie zrewanżować się Joshowi za
wsparcie, robiąc dla niego coś na gruncie prywatnym. Dlate-
go w pracy uczyniłaby wszystko, co w jej mocy, aby choć
trochę ułatwić mu życie. Może gdyby aż tak bardzo nie
starała się mu pomagać, dostrzegłby w niej kogoś więcej niż
tylko życzliwą koleżankę? Przestałby oczekiwać, że ona za-
S
R
wsze rozwiąże za niego przyziemne problemy, których tak
nie znosił? %7łe zawsze będzie jej na nim zależeć, chociaż on
nie odwzajemnia jej ciepłych uczuć?
Dzisiejszego popołudnia gryzła się nie tylko z powodu
irytujących drobiazgów. Bardziej frustrowała ją świadomość,
że zawsze tak łatwo wybacza Joshowi różne potknięcia i na-
tychmiast znów go uwielbia. A przecież tyle razy sobie obie-
cywała, że już nigdy nie posłucha podszeptów swego mięk-
kiego serca, po czym znów emocje brały górę.
Bezskutecznie usiłowała zwalczyć irytację. Gdy Oliver
przed wyjściem położył na blacie notatki do wpisania w kar-
ty, poczuła przypływ urazy do Josha. Jego zapiski na pewno
będą walały się po całym gabinecie. Jeśli ona ich nie zbierze,
to jutro lub pojutrze będzie w pośpiechu ich szukać.
Kroplą przepełniającą czarę okazało się zapomniane przez
Josha pudło z czasopismami. Zawadziła o nie nogą i zaklęła.
On pewnie sądził, że skończy za niego sprzątanie! Co gorsza,
prawdopodobnie zrobiłaby to z przyjemnością, gdyby tylko
poprosił. Jestem żałosna, pomyślała, maszerując do jego ga-
binetu. Gniewnie zapukała i weszła. Josh siedział przy kom-
puterze, a na ekranie było widać kolorowego ludzika, które-
go goniły paskudne stwory.
- O nie! Znów nie żyję! -jęknął i uśmiechnął się do Toni
z chłopięcym wdziękiem. - Trudna ta gra. Myślisz, że spodoba
się blizniakom?
Toni zignorowała jego pytanie. Podczas wizyt w poradni
dzieci Janet z zachwytem przyjmowały okazywane im zainte-
resowanie Josha. A Toni zawsze lubiła go obserwować, gdy
bawił się z dwójką uroczych maluchów. Josh niewątpliwie
uwielbiał dzieci, nawet jeśli sam nie zamierzał zostać ojcem.
Lecz w tej chwili była zbyt zirytowana, aby złagodnieć na
myśl o pozytywnych cechach jego osobowości.
S
R
- Przyjąłeś dziś dwudziestu ośmiu pacjentów - wycedziła
- a ja nadal nie mam dwudziestu ośmiu notatek. Czy to za
wiele prosić cię, żebyś przynajmniej przyniósł je do recepcji?
Josh zamrugał zdumiony.
- Chyba zapomniałem.
- Zawsze zapominasz! - parsknęła. - Tak samo jak o, za-
braniu brudnych kubków do kuchni. - Machnęła dłonią
w stronę kolekcji fajansu na biurku. - Nie pamiętasz też
o wizycie u fryzjera i spotkaniach, jeśli ci nie przypomnę.
Pewnie ci też wyleciało z głowy, że chciałeś zrobić tu wio-
senne porządki, bo teraz jesteś zadowolony z tego chaosu.
Nie zjesz też lunchu, jeśli nie położę ci go przed nosem. Nic
dziwnego, że wyglądasz na chorego.
- Wcale nie! - zaprzeczył oburzony.
- Jasne, że tak. Nawet Oliver martwi się o ciebie. Schu-
dłeś, jesteś wymizerowany i robisz głupstwa.
- Na przykład jakie? Co, u diabła, w ciebie wstąpiło, To-
ni? Cóż takiego dziwnego zmalowałem?
- Zamknąłeś kluczyki w samochodzie.
- Wielkie rzeczy!
- Pomyliłeś dawkę na recepcie. - W głosie Toni za-
brzmiało zatroskanie. - To do ciebie niepodobne. Co się z tobą
dzieje?
Josh zacisnął szczęki, aż zadrgały mięśnie na policzkach.
Najwyrazniej był bliski wybuchu.
- Co to jest, do licha?- warknął.- Przesłuchanie? Popełni-
łem błąd, który najwyżej można zgłosić w izbie lekarskiej.
Według ciebie zle wykonuję swoje obowiązki?
- Nie, Josh. Ja tylko niepokoję się o ciebie - powiedziała
z naciskiem. - Inni też.
- Lepiej pilnujcie własnego nosa! - Josh chwycił z biurka
karty pacjentów. - Sam uzupełnię wpisy. Możesz iść do domu.
S
R
- Zerwał się na równe nogi. - Na litość boską, Toni, trujesz jak
nudna żona. Zapomniałeś to, zapomniałeś tamto! Lada dzień
mi powiesz, że za dużo piję.
- Może to i prawda - odparła, rozjątrzona jego podej-
ściem. - Może na tym polega twój problem.
- Nie mam żadnego cholernego problemu!
Wzdrygnęła się i zbladła. Josh nigdy dotąd na nią nie
krzyknął. On zaś natychmiast się zmitygował.
- Przepraszam - mruknął zakłopotany, pocierając dłonią
czoło. - Ale nie jestem w nastroju do takiej rozmowy i nie
pojmuję, czemu się czepiasz. - Spojrzał na nią jak ktoś, kto
bardzo cierpi. - To nie w twoim stylu. Zawsze myślałem, że
lepiej się rozumiemy.
- Też tak sądziłam. Może oboje się myliliśmy.
- Przepraszam - powtórzył. - To nie był najlepszy dzień.
Rozmowa z Diane Granger okazała się trudna i wciąż nie
mogę się uwolnić od sprawy Bena.
- W porządku - zapewniła pośpiesznie. - Nie ma o czym
mówić.
- Jest. - Podszedł i delikatnie ją objął. - Bez powodu na
ciebie wrzasnąłem. A przecież tak bardzo mi na tobie zależy.
Czy się przypadkiem nie przesłyszała? Joshowi na niej
zależy? Odchyliła głowę do tyłu, aby bez słów wybłagać
potwierdzenie. Zobaczyła, że jego piwne oczy pociemniały
od malującej się w nich udręki i bezwiednie rozchyliła usta.
W oczach Josha dostrzegła też zatroskanie. Oraz...
Nie, już nic więcej. Poczuła natomiast przelotne muśnię-
cie jego warg. Trwało zbyt krótko. Josh zawahał się, a ona
wiedziała, że kolejne dotknięcie jego ust zmieni się w pra-
wdziwy pocałunek. Może taki, który sprawi, że oboje zapo-
mną o całym świecie i dadzą się ponieść namiętności.
Ale tak się nie stało.
S
R
- Przepraszam - kolejny raz powiedział Josh.
- Nie ma za co - szepnęła, otwierając oczy. - To ty mi
wybacz, że na ciebie napadłam. Ale...
- Ale co? - spytał, jakby trochę zaniepokojony.
- No, zależy mi na tobie. - Jej serce boleśnie tłukło się
w piersi. - Bardzo - dodała cicho.
Wyczuła, że Josh się od niej oddala, jeszcze zanim ją
puścił.
- Nie musisz się o mnie martwić - mruknął. - Nic mi nie
jest.
- Ale co z...
- Nie zaczynaj od nowa. Tylko wszystko pogorszysz. Idz [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl