[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jakkolwiek... dość długie słowo, które oznacza, zresztą sami przekonacie się, co ono oznacza...
jakkolwiek, jak już rzekłem, wszystkie utwory poetyckie, jakie powstały w Lesie, były dotąd pisane
wyłącznie przez Puchatka, Misia o Miłym Obejściu, lecz o Wybitnie Zadziwiającym Braku Rozumu,
Poemat, który wam za chwilę odczytam, został napisany przez Kłapouchego, czyli przeze Mnie, w chwili
Wielkiego Skupienia. I jeśli ktokolwiek zdoła wepchnąć na miejsce wybałuszone oczy Maleństwa i
zbudzić Sowę z drzemki, będziemy wszyscy mogli rozkoszować się tym utworem. Nazwałem go...
POEMATEM.
A brzmi on następująco:
KrzyÅ› odchodzi.
DokÄ…d? Nie wiem
I nikt nie wie w całym Lesie.
Dość, że idzie, że odchodzi,
Aż nam wszystkim płakać chce się.
("Chce siÄ™" jest to rym do "lesie")
Trudno nam się z tym pogodzić
(To znów rym jest do "odchodzi").
Krótko mówiąc, żal jest nam...
(JakoÅ› idzie. Tylko nie wiem,
Jaki znalezć rym do "nie wiem"
W drugim wierszu z samej góry).
Nowy kłopot, nowy kram!
(Teraz znowu nie wiem sam,
Jaki znalezć rym do "kram").
Trudna rada,
Na co biadać
I tak bardzo się przejmować?
Trzeba zebrać oba kramy
I po prostu je zrymować,
To niełatwa wcale sprawa
Sypać rymy jak z rękawa.
A że skończył mi się temat,
Więc zakończę mój POEMAT.
- Jeśli kto chce klaskać - rzekł Kłapouchy, gdy skończył czytać - to teraz właśnie jest odpowiednia pora.
Więc wszyscy zaczęli klaskać.
- Dziękuję wam - powiedział Kłapouchy - jest to nieoczekiwane i miłe z waszej strony, jakkolwiek z
lekka pozbawione Zapału.
- Ten wiersz jest o wiele lepszy niż mój - powiedział Puchatek z podziwem i naprawdę tak myślał.
- Ach - wyjaśnił Kłapouchy skromnie - tak też miało być.
- Ryzolucja - rzekł Królik - polega na tym, żebyśmy to wszyscy podpisali i przedstawili Krzysiowi.
I wszyscy podpisali: PUCHATEK, PROSIACZEK, KAPUHY, KRÓLIK, SOWA PSZEMOND%7Å‚AAA,
KANGURZYCA, KLEKS, PLAMA, i wszyscy poszli z tym do Krzysia.
- Jak się macie! - rzekł Krzyś. - Jak się masz, Puchatku! Wszyscy powiedzieli: "Jak się masz!", i nagle
poczuli, że są bardzo smutni i nieszczęśliwi. Bo to, co mówili, brzmiało jak pożegnanie. A nikt nie chciał
o tym myśleć. Więc stanęli wszyscy w koło i czekali, aż kto inny zacznie mówić. I zaczęli trącać się
wzajemnie, mówiąc: "No, dalej", i Kłapouchy został wypchnięty naprzód, a inni stanęli za nim.
- Więc o co chodzi, Kłapouszku? - spytał Krzyś. Kłapouchy zaczął wymachiwać ogonem na obie strony,
aby w ten sposób dodać sobie odwagi, i zaczął.
- Krzysiu - rzekł - przyszliśmy, żeby ci powiedzieć... żeby ci dać... to znaczy... napisany przez... bo tak
się stało... bośmy właśnie słyszeli, to znaczy, że wszyscy wiemy... otóż widzisz... to jest... my i ty...
słowem, aby wyrazić to możliwie najkrócej... o, to właśnie. - Spojrzał rozgniewany na wszystkich
stojących wokół siebie i powiedział: - Tyle ich jest w tym Lesie, że po prostu nie ma się gdzie obrócić.
Nigdy w życiu nie widziałem podobnie hałaśliwej Gromady zwierząt. Czy nie widzicie, że Krzyś chce być
sam? Ja idę. - I poszedł.
I tak się jakoś stało, że wszyscy zaczęli się powoli rozchodzić, i gdy Krzyś skończył czytanie Poematu i
miał powiedzieć: "Dziękuję", tylko Puchatek był przy nim.
- To strasznie przyjemnie dostać coś takiego - rzekł Krzyś zwijając papier i kładąc go do kieszeni. -
Chodzmy, Puchatku. - I poszli.
- Dokąd idziemy? - spytał Puchatek biegnąc za nim.
- Donikąd - rzekł Krzyś.
Więc zaczęli sobie chodzić tu i tam i gdy przeszli kawałek drogi, Krzyś zapytał:
- Powiedz, Puchatku, co najbardziej lubisz robić na świecie?
- Co lubię robić najbardziej? - rzekł Puchatek, a potem musiał zatrzymać się i trochę pomyśleć. Bo
chociaż Jedzenie Miodu było bardzo miłym zajęciem, była taka chwila, tuż zanim się zaczęło jeść, kiedy
było przyjemniej, niż kiedy się już jadło. Ale nie wiedział dobrze, jak się to nazywa. A potem pomyślał,
że być z Krzysiem też było bardzo przyjemnym zajęciem i mieć przy sobie Prosiaczka było również
miłym zajęciem. I kiedy tak sobie o tym wszystkim pomyślał, odezwał się: - Najbardziej ze wszystkiego
na świecie lubię, kiedy razem z Prosiaczkiem idziemy do ciebie, a ty mówisz: "Czy to nie pora na małe
Conieco?", a ja mówię: "Owszem, nie mam nic przeciwko małemu Coniecu, a ty, Prosiaczku?" I żeby to
był Mruczankowy Dzień, i żeby ptaszki śpiewały. A co ty lubisz robić najbardziej na świecie?
- I ja też lubię - odpowiedział Krzyś. - Ale co lubię robić najbardziej - to Nic.
- A jak to się robi? - spytał Puchatek po dłuższym namyśle.
- Więc to jest tak: kiedy się idzie, żeby to robić, a właściwie akurat pytają mnie: "Co będziesz teraz
robił, Krzysiu?", odpowiadam: "Ach, nic...", i wtedy idę, i to właśnie robię.
- Aha, rozumiem - powiedział Puchatek.
- To właśnie takie nic, co teraz robimy.
- Aha, rozumiem - powiedział Puchatek.
- To znaczy, po prostu chodzić sobie i przysłuchiwać się wszystkiemu, co można usłyszeć, i o nic się nie
martwić.
- Aha - rzekł Puchatek.
Szli sobie powoli, myśląc o Tym i o Owym, aż zaszli do Zaczarowanego Miejsca na samym końcu Lasu,
miejsca, dokoła którego rosło sześćdziesiąt kilka drzew. Krzyś wiedział na pewno, że to miejsce jest
zaczarowane, bo nigdy nikt nie mógł się doliczyć, ile rosło tam drzew, sześćdziesiąt trzy czy
sześćdziesiąt cztery, nawet kiedy po przeliczeniu przywiązywało się kawałek sznurka do każdego z nich.
Ponieważ nie było to zwyczajne miejsce, tylko zaczarowane, więc rosło tam co innego niż w Lesie. Nie
jałowiec, paprocie i wrzos, tylko cicha, zielona trawa, gęsta i jedwabista. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl