[ Pobierz całość w formacie PDF ]

został tutaj dłużej, nie przyszłoby mi do głowy, żeby opuścić hotel. Skończyły się moje wakacje i
wracałem do swojego kraju. Roberto poczuł się zmieszany: emeryci mieli tyle wakacji, ile
chcieli, nic jednak nie powiedział, doskonale umiał zachować dla siebie to, co go dziwiło.
Powiedziałem także, że zostawiam wynajęty samochód, i żeby zaniósł do pokoju koc i ręcznik,
które wziąłem na wypadek nieprzewidzianych okoliczności. Na lotnisko pojadę taksówką.
Roberto kazał znieść mój bagaż i uparł się, żeby przywołać mi taksówkę przez telefon, lecz
zdecydowanie odmówiłem. Powiedziałem mu, że wolę wziąć taksówkę z ulicy, poza tym mam
jeszcze czas do odlotu. Za nic na świecie nie chciałem, żeby potem mogli odszukać taksówkę i
zapytać kierowcę, gdzie mnie zawiózł.
– Przykro mi – powiedziałem niby żartem. – To moja ostatnia wola.
Opuściłem zatem Costa Azul o jedenastej rano, z torbą zawieszoną na ramieniu i ciągnąc
walizkę na kółkach,.
Kiedy znalazłem się wystarczająco daleko od hotelu, by nikt nie mógł mnie śledzić,
zatrzymałem taksówkę i kazałem się zawieźć do domu spokojnej starości Tres Olivos. Podczas
podróży kilka razy spojrzałem do tyłu i nic. Moja decyzja ich zaskoczyła. Tony’ego nie było
wtedy w hotelu i nie mieli czasu, by ruszyć za mną i mnie śledzić.
Tym razem po przybyciu do Tres Olivos odprawiłem taksówkę.
Spodobał mi się wygląd ogrodu, gdzie różne takie dziadki jak ja, ciepło ubrani, grali w kule,
sprzeczali się o to, że jeden był bardziej niezdarny od drugiego, i rozmawiali o piłce nożnej.
Skierowałem się do biura i ponownie zastałem tam tę samą krzepką kobietę co poprzednim
razem.
Udała, że sobie mnie nie przypomina, lecz w rzeczywistości dobrze pamiętała, nie
rozumiałem więc, dlaczego wypiera się tego, chyba że była przyzwyczajona na wejściu każdemu
odmawiać.
Mówiłem bez ogródek. Powiedziałem jej, że nie chcę być ciężarem dla córki, a jeśli dadzą mi
dobrą cenę, od teraz do chwili mojej śmierci, i dostanę pokój, który zajmował mój przyjaciel
Salva, zostanę u nich. Otworzyła usta, ale je zamknęła.
– Jest pani bardzo ładna i bardzo inteligentna, a ja z przyjemnością spędziłbym resztę moich
dni w miejscu, gdzie mógłbym panią oglądać, co bardzo rozweseliłoby moje życie.
– Nie mów mi, że także jesteś taki wygadany jak Salva.
– Salva także został tutaj, żeby ciebie widywać?
– Wszyscy są tutaj z tego powodu – odparła, wybuchając śmiechem. – Ten pokój jest od
tygodnia zajęty – dodała, już nieco poważniejąc – lecz zobaczę, co uda mi się zrobić, żeby tam
cię umieścić. Mam na imię Pilar.
Wszedłem właśnie w okres prawdziwej starości. Byłem w rękach Pilar. Pilar zaczęła mi
mówić przez ty, kiedy tylko zrozumiała, że jestem jej. Jeszcze jeden dla Pilar. I bardzo chętnie.
Tego właśnie potrzebowałem, jakiejś Pilar, gry w kule i ludzi, którzy przeżyli życie, ale którym
nadal jeszcze dawano jakiś bonus.
Usiadłem na ławce, żeby poczekać, aż Pilar rozwiąże problem z moim pokojem, a wtedy
przeszła przede mną, jak zjawa, jakbym spał i śnił o wydarzeniach i osobach z tamtych dni i bez
sensu je zmieszałem. Zobaczyłem w niej Elfe, zmierzającą w stronę zagajnika. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl