[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Z pochyloną głową Beth wpatrywała się w trawę.
- Jeśli pani sobie życzy, to odprowadzę ją na plebanię. Czy mogę jednak zaprosić
panią na wycieczkę nad jezioro? Po tylu dniach deszczu z pewnością ma pani ochotę na
przechadzkę. Sam chętnie zażyję ruchu. - Umilkł, po czym zaproponował łagodnie: -
Może ogłosimy rozejm?
Beth doszła do wniosku, że tym razem są to szczere przeprosiny, nie zaś puste sło-
wa. Uniosła głowę i popatrzyła Jonathanowi w oczy. Wydawały się chmurne, do tego
zmarszczył brwi. Czyżby miał wyrzuty sumienia? Postanowiła dowieść hrabiemu Por-
tbury'emu, że nie da się wprawić w zakłopotanie, bez względu na to, co sobie o niej po-
myśli. Nie jest nieszczęsną, zahukaną dziewczyną.
- Jeśli pan hrabia będzie patrzył na mnie ponuro, to zrezygnuję z pańskiego towa-
rzystwa. - Zrobił zaskoczoną minę, ale momentalnie się rozpogodził. Beth uśmiechnęła
R
L
T
się z aprobatą. - Znacznie lepiej. Przyjmuję pańską propozycję rozejmu. Nie powracajmy
do przeszłości, ani mojej, ani pańskiej. Zgoda?
Rozbawiony Jonathan również się uśmiechnął.
- Dopiero teraz zaczynam rozumieć, jak mądrą jest pani kobietą. Czy mogę wy-
znać, że przez ostatnie tygodnie niebywale brakowało mi naszych pogawędek? Pani spoj-
rzenie na świat jest odświeżające.
Beth poczuła, że się rumieni.
- Chętnie wybiorę się na spacer, aby podyskutować o... - rozejrzała się w poszuki-
waniu odpowiednio niewinnego tematu do rozmowy - ...hodowli owiec - dokończyła
triumfalnie.
Jonathan parsknął głośnym śmiechem, Beth także się roześmiała. Jej absurdalna
uwaga sprawiła, że napięcie między nimi zelżało.
- Wobec tego przejdzmy się, droga pani, a ja zrobię, co w mojej mocy, żeby panią
oświecić w kwestii... hodowli owiec. - Gdy lekko się zawahała, wziął jej rękę i delikatnie
wsunął sobie w zgięcie łokcia. - O wiele lepiej.
Rzeczywiście tak było. Tym razem nie pozwoliła sobie na myślenie o sile ramienia
ukrytego w rękawie eleganckiego surduta.
Ruszyli w stronę odległego jeziora. Beth zauważyła, że Jonathan dostosowywał się
do jej tempa, i była mu wdzięczna za troskę. Z trudem wygłosił kilka niezwykle ogólni-
kowych uwag na temat hodowli owiec.
- Rzecz jasna, sprzyjająca pogoda oraz deszcz sprawiają, że trawa rośnie lepiej, a to
dobre dla owiec. Więcej wełny, więcej mięsa - podsumował.
Beth czekała grzecznie, że coś doda, nie zrobił tego jednak. Przeszli kolejnych
dwadzieścia jardów, ale Jonathan uparcie milczał. Tym razem to Beth pierwsza się roze-
śmiała.
- Czy pan hrabia zaprezentował mi całą swoją wiedzę na temat hodowli owiec? -
zapytała. - Teraz już wiem, że lepiej się prezentują, gdy skubią smakowitą trawę. - Nie
mogła przestać się śmiać. - Wydaje mi się, że nawet pięciolatki z mojej szkoły byłyby w
stanie to wywnioskować.
R
L
T
- Obawiam się, że ma pani rację. - Z udawaną skruchą Jonathan pochylił głowę. -
Niestety, spędziłem młodość na marzeniach o służbie w armii. Nie byłem dziedzicem, a
zatem nauka zarządzania posiadłością mijała się z celem. Ja...
Beth położyła rękę na jego ramieniu.
- Umówiliśmy się, że nie będziemy rozmawiać o przeszłości - przypomniała. - Pro-
szę mi lepiej powiedzieć, czy w jeziorze jest dużo pstrągów?
Ożywił się na to pytanie i długo opowiadał o przyjemności wędkowania oraz o
pięknych okazach ryb, które przez lata złowił w jeziorze.
- Czy pani wędkuje? - zapytał. - Wiele dam to robi.
- Nie wiem - odparła z westchnieniem Beth.
Zastanawianie się nad tym nie miało sensu. Może gdyby wsunął wędkę do jej ręki,
zarzuciłaby ją odruchowo? Może ciało było w stanie zapamiętać takie odruchy, podobnie
jak śpiew lub pisanie?
- Proszę wybaczyć, to była niezręczność z mojej strony. Poza tym łamię warunki
naszej umowy. Jeśli jednak chciałaby pani nauczyć się wędkowania, będę zachwycony,
służąc pani... - Urwał, uderzony nagłą myślą. - Niestety, nie w tym roku. Co za szkoda.
Najwyrazniej hrabia zaplanował wyjazd z Fratcombe. Jej rycerz w lśniącej zbroi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl