[ Pobierz całość w formacie PDF ]

minął Jan  ta zrezygnowała z pościgu  i wpadł jak bomba do gabinetu.
 Czekamy na pana od godziny!  dodał.
 Zamknijcie się!  ryknął Trevor.  Oboje!
101
Jan wyszła z kancelarii. Zaszokowani krzykiem klienci zaniemówili.
 Siadać!  wrzasnął Trevor.
Mąż i żona opadli na krzesła.
 Płacicie pięćset dolarów za jeden parszywy rozwód i myślicie, że co? %7łe
możecie się tu rządzić?
Tamci popatrzyli na jego przekrwione oczy i zaczerwienioną twarz, i doszli
do wniosku, że nie warto z nim zadzierać. Zadzwonił telefon, ale nikt nie pod-
niósł słuchawki. Trevora naszły silne mdłości. Wybiegł z gabinetu, popędził na
drugi koniec korytarza, otworzył drzwi do łazienki i zwymiotował, na tyle cicho,
na ile mógł. Zabrzęczał metalowy łańcuszek w zbiorniku  spłuczka odmówiła
posłuszeństwa.
Telefon wciąż dzwonił. Gdzie ta przeklęta Jan? Trevor wytoczył się na kory-
tarz, żeby wyrzucić ją z pracy, ale ponieważ nigdzie jej nie było, wyszedł z kance-
larii. Poczłapał na plażę, zdjął buty, skarpetki i zanurzył stopy w chłodnej, słonej
wodzie.
Dwie godziny pózniej siedział bez ruchu przy biurku. Zamknięte na klucz
drzwi  precz z klientami!  piasek między palcami bosych stóp. Musiał się
zdrzemnąć i napić, dlatego gapił się w sufit, dumając, co zrobić najpierw. Zno-
wu telefon. Tym razem Jan odebrała; chociaż Trevor jej nie wyrzucił, ukradkiem
przeglądała oferty pracy w gazecie.
Dzwonił Brayshears z Wysp Bahama.
 Przyszedł kolejny przekaz, panie mecenasie  powiedział.
Trevor zerwał się na równe nogi.
 Na ile?  spytał.
 Na sto tysięcy dolarów.
Trevor zerknął na zegarek. Najbliższy samolot odlatywał za godzinę.
 Miałby pan dla mnie czas o wpół do czwartej?
 Oczywiście.
Trevor odłożył słuchawkę i wrzasnął:
 Odwołaj wszystkie spotkania! Dzisiejsze i jutrzejsze! Wyjeżdżam!
 Nie masz żadnych spotkań!  odwrzasnęła Jan.  Tracisz tylko pienią-
dze!
Nie zamierzał się z nią kłócić. Trzasnął drzwiami, wsiadł do samochodu i od-
jechał.
Samolot do Nassau miał międzylądowanie w Fort Lauderdale, chociaż Trevor
tego nie zauważył. Po dwóch szybkich piwach momentalnie zasnął i spał jak zabi-
ty. Nad Atlantykiem wypił kolejne dwa, a kiedy wylądowali, stewardesa z trudem
go dobudziła.
102
Zgodnie z przewidywaniami, nadawcą przekazu był Curtis z Dallas, a pienią-
dze przelano z konta w jednym z teksańskich banków. Sto tysięcy dolarów. Trevor
jak zwykle potrącił sobie jedną trzecią: dwadzieścia pięć tysięcy przelał na swój
tajny rachunek, a osiem przekazano mu w kopercie. Podziękował Brayshearsowi,
wyraził nadzieję, że wkrótce zobaczą się ponownie, po czym wyszedł z banku.
Ani myślał wracać do domu. Ruszył prosto do centrum handlowego, gdzie
chodnikami łaziły stada grubych amerykańskich turystów. Musiał kupić szorty,
słomkowy kapelusz i olejek do opalania.
W końcu dotarł do plaży i wynajął pokój w jednym z nadmorskich hoteli. %7łe
musiał wybulić dwie stówy za noc? I co z tego? Nasmarował się olejkiem i zaległ
nad basenem tuż przy barze. Napitki podawała mu kelnerka w wąskiej przepasce
na biodrach.
Obudził się po zmroku, lekko podsmażony, ale nie spieczony. Hotelowy straż-
nik odprowadził go do pokoju. Trevor padł na łóżko i momentalnie zasnął. Poru-
szył się dopiero po wschodzie słońca.
Ponieważ solidnie odpoczął, wstał dziwnie trzezwy i bardzo głodny. Zjadł tro-
chę owoców i poszedł popatrzeć na jachty  nie to, żeby chciał któryś kupić,
niemniej dużą uwagę zwracał na osprzęt i wyposażenie. Wystarczyłby mu dzie-
więciometrowy, bo mógłby na nim wygodnie mieszkać i nie potrzebowałby zało-
ganta. Nie, nie zabierze na pokład żadnego pasażera. Jako kapitan będzie pływał
od wyspy do wyspy zupełnie sam. Najtańszy, jaki znalazł, kosztował dziewięć-
dziesiąt tysięcy dolarów i wymagał małego remontu.
Południe zastało go nad basenem. Z telefonem komórkowym w ręku, próbo-
wał skontaktować się z paroma klientami, jednak robił to bez większego przeko-
nania. Ta sama kelnerka przyniosła mu kolejnego drinka. Trevor wyłączył telefon,
osłonił twarz ciemnymi okularami i mimo przyjemnego szumku w uszach, spró-
bował trochę porachować.
W ciągu ostatniego miesiąca zarobił około osiemdziesięciu tysięcy dolarów.
Na czysto, bez podatku. Czy nadal będzie tyle zarabiał? Jeśli tak, za rok zgromadzi
na koncie milion dolarów, a wówczas będzie mógł rzucić pracę i to, co zostało
z jego kariery zawodowej, kupić mały jacht i wypłynąć w morze.
Pierwszy raz w życiu od spełnienia marzeń dzielił go tylko krok. Ujrzał siebie
za kołem sterowym  bez koszuli, bez butów, z butelką zimnego piwa w zasięgu
ręki  ujrzał swój jacht żeglujący od St. Barts do St. Kitts, od Nevis do St. Lucia,
od jednej wyspy do tysiąca innych. Jacht, łopoczący na wietrze żagiel i żadnych
kłopotów, którymi musiałby się martwić. Trevor zamknął oczy i jeszcze bardziej
zapragnął uciec od świata.
Obudziło go własne chrapanie. Tuż obok przechodziła znajoma przepaska.
103
Zamówił kieliszek rumu i spojrzał na zegarek.
Dwa dni pózniej dotarł w końcu do Trumble. Jechał tam z mieszanymi uczu-
ciami. Z jednej strony z niecierpliwością oczekiwał nowych listów: kolejny list to
kolejny szantaż, a kolejny szantaż to kolejny zastrzyk gotówki. Jednakże z drugiej
strony był bardzo spózniony i wiedział, że sędzia na pewno go za to nie pochwali.
 Gdzieś ty, do diabła, był?  warknął Spicer, gdy strażnik zniknął za
drzwiami; Trevor miał wrażenie, że ostatnio wszyscy go o to pytają.  Przez
ciebie opuściłem trzy rundy rozgrywek i straciłem kupę forsy.
 Na Bahamach  odrzekł Trevor.  Dostaliśmy sto tysięcy dolarów od
Curtisa z Dallas.
Spicerowi momentalnie poprawił się humor.
 I co?  spytał.  Trzy dni sprawdzałeś, czy przekaz dotarł na Bahamy?
 Musiałem trochę odpocząć. Nie wiedziałem, że mam tu bywać codziennie.
Sędzia miękł z sekundy na sekundę. Właśnie wpadło mu do kieszeni kolejne
dwadzieścia dwa tysiące dolarów. Pieniądze leżały w bezpiecznym miejscu, gdzie
nikt ich nigdy nie znajdzie, i wręczając prawnikowi plik pięknych kopert, myślał
już, jak je wyda.
 Sporo tego  zauważył Trevor.
 Czyżbyś narzekał? Zarabiasz więcej od nas.
 Bo mam więcej do stracenia.
Spicer podał mu kartkę papieru.
 Obstawiłem dziesięć  mruknął.  Pięćset dolarów na każdy.
Bomba!  pomyślał Trevor. Kolejny nudny weekend U Pete a, kolejna seria
nudnych meczów do obejrzenia. E tam, mogło być gorzej.
Potem grali w blackjacka po dolarze od partii, dopóki nie przerwał im strażnik.
Coraz częstsze wizyty Trevora w Trumble były przedmiotem dyskusji naczel-
nika i grubych ryb z Głównego Zarządu Więziennictwa w Waszyngtonie. Trevo-
rowi założono teczkę. Rozważano, czy aby tych praktyk nie ukrócić, lecz szybko [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl