[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wiedzieliśmy z doświadczenia, było także NKWD. Nasi trzej towarzysze jakby
zgadywali, o czym myślimy, ale to tylko rozbudzało jeszcze bardziej ich
wesołość.
- Niet politrukow! - krzyknął jeden z nich wesoło.
Nasze przybycie do wioski nie spotkało się z żywszym zainteresowaniem wśród
mieszkańców. Fiodor, przywódca pasterzy wielbłądów, wskazał na linię domów i dał
znak, by Stary udał się za nim. Jednak Stary, całkiem zrozumiale, zawahał się.
- Niet politrukow! - upierał się Fiodor śmiejąc się radośnie.
Legionista poprawił broń na ramieniu i zaoferował, że pójdzie ze Starym.
- Dobra. - Stary odwrócił się do nas. - Jeśli
nie wrócimy za pół godziny, lepiej nas zacznijcie szukać.
Nie musieliśmy długo czekać. Zajęliśmy szałas, który najwyrazniej uchodził tu za
bar i zanim zaczęliśmy się martwić, Stary i Legionista wrócili, pchając przed
sobą młodego, może osiemnastoletniego chłopca, w mundurze niemieckiego
artylerzysty.
- Zobaczcie, kogo dał nam Fiodor! Patrzyliśmy zaskoczeni.
- Był tutaj trzy miesiące. Rosjanie postawili go przed plutonem egzekucyjnym.
Lokalni ukrywali go przez cały czas w wiosce.
Chłopiec spoglądał na nas olbrzymimi, przerażonymi oczami jakby sądząc, że my
też będziemy chcieli go rozstrzelać. Z pewnością nie mógł uwierzyć, że jesteśmy,
mimo naszych mundurów, jego krajanami.
- Paul Thomas - powiedział nagle. - Artyle-rzysta, 209. pułk artylerii.
Stary podniósł butelkę i podał mu.
- Napij się. Jesteś wśród przyjaciół.
- Nie mogę pić.
- Nie możesz pić? - Porta pochylił się ku niemu z zainteresowaniem. - Czemu nie?
- yle się potem czuję.
Chłopiec odwrócił głowę i zobaczyliśmy wyrazną czerwoną bliznę, idącą od czubka
głowy do karku.
- Wcale mnie to nie dziwi - mruknął Barcelona. Rana była wciąż świeża i
zaropiała. - Ja się zle czuję tylko na to patrząc. Co się stało?
- Zaskoczyli nas pewnego wieczora. Całą sekcję. Większość z nas po raz pierwszy
widziała akcję. - Wzruszył ramionami, jakby to było wszystko, co miał siłę nam
powiedzieć.
Fiodor, który stał ze zrozumieniem z boku grupy, wyciągnął do niego kubek mleka.
Chłopak porwał go i wypił łapczywie. Uśmiechnął się do Fiodora.
- Spasiba towariszcz - powiedział z przejęciem. Fiodor poklepał go po policzku,
mrucząc coś we własnym języku.
- Więc co się stało? - powtórzył Porta po chwili.
Chłopiec oblizał swoje wargi nerwowo.
- No... Tauber, on był sierżantem i dowodził nami, chciał, żebyśmy się poddali.
Niektórzy z nas chcieli walczyć dalej. Tauber powiedział, że to samobójstwo.
Było ich sto razy więcej od nas. Tauber powiedział, że jeżeli się poddamy, to
potraktują nas jak jeńców wojennych. Niektórzy chłopcy mówili, że słyszeli, jak
Rosjanie traktują swoich jeńców i że gdybyśmy się tylko utrzymali jeszcze przez
pół godziny, to kto wie, co się stanie. Tak czy inaczej Rosjanie krzyczeli,
żebyśmy się poddali. Obiecywali, że będą nas dobrze traktować. Wtedy Tauber
powiedział, że nie chce jeszcze umierać i że on jest sierżantem, a my tylko
szeregowcami i musimy robić to, co nam każe. Więc się poddaliśmy - zakończył
chłopiec po prostu.
Patrzyliśmy na niego z nieukrywanym zdumieniem.
- Gdzie była reszta pułku? - zażądał w końcu Barcelona.
- Już się wycofali. My zostaliśmy, żeby zabezpieczyć tyły.
-I co się stało, jak już daliście sobie spokój?
- Na początku nie było zle. Dali nam sznapsy i jakieś ich fajki i nawet jeden z
oficerów zamienił bochenek chleba na żelazny krzyż Taubera. Potem zaczęli nas
przesłuchiwać, tak jak my przesłuchujemy naszych jeńców. Spytali nas, czy
byliśmy członkami Hitler Jugend, tak jak my zawsze pytamy, czy są komsomolcami.
- Oczywiście wyparliście się?
- Tak, ale odkryli, że kłamiemy. Jeden idiota nosił ze sobą dokumenty, które
mówiły, że kłamiemy, więc zaczęli na nas wrzeszczeć i naprawdę się zdenerwowali.
Oskarżyli nas o torturowanie ludzi. Bóg wie co jeszcze... Zabrali nas do jakiejś
wioski o nazwie Daskiowe. Coś w tym rodzaju. Nie wiem nawet, gdzie to było. Nie
bili nas ani nic. Po prostu zabrali nam wszystko - zegarki, pierścionki,
pieniądze, wszystko.
Chłopak zawahał się, spoglądając z trwogą dookoła, tak jakbyśmy mieli być do
niego wrogo nastawieni.
- Mów dalej - powiedział Stary delikatnie. -Co się stało potem?
- No co, zastrzelili nas, nie? Jednego po drugim. Musieliśmy stanąć w kolejce i
iść do przodu po kolei. Ja byłem ostatni. Powiedzieli, że dlatego, że jestem
najmłodszy i mam prawo żyć
trochę dłużej. Kiedy przyszła moja kolej, wyciągnęli mnie do przodu i kazali
uklęknąć, a gość, który strzelał powiedział, że przekrzywiam głowę, więc ją [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl