[ Pobierz całość w formacie PDF ]

męża, choć od paru tygodni sypia z Rebeccą Carey, bo chce się ze mną pogodzić i obiecał, że jutro
wyprosi stąd Careyów. Och, Charles, kochanie, jak pięknie jest przybrany hol! Szczerze żałuję, że
wam nie pomogłam... Strasznie wyglądasz, Raye. Co ci jest? Czyżby Daniel nie obdarzył cię dziś
swym promiennym uśmiechem? Danielu, naprawdę powinieneś okazywać jej więcej względów!
- Charlesie - odezwał się Daniel do gospodarza - twoja żona jest pijana jak bela. Zabierz ją
na górę.
- Proszę, proszę, Charlesie! I któż to udziela ci rad? Gość, który pod twoim własnym
dachem usiłował uwieść ci żonę! Dlaczego go nie poprosisz, by cię wyręczył i położył Decimę do
łóżka? Powiem ci, dlaczego go o to nie poprosisz, Charlesie. Bo jesteś tak cholernie dumny, że
przez myśl ci nawet nie przejdzie, by żona mogła cię oszukać. Uważasz, że jesteś Bogiem, prawda,
Charlesie, darem bożym dla kultury, dla życia akademickiego, dla kobiet, dla całego świata, ale to
wszystko diabła warte, bo nie jesteś darem bożym dla swojej żony!
Charlesowi zbielały wargi; był tak wzburzony, że nie mógł przemówić słowa.
Daniel podniósł się i chwyciwszy Rohana za ręce, usiłował go wyprowadzić. Goście
osłupieli ze zgrozy; siedzieli milczący i nieruchomi jak posągi.
- Puść mnie, ty ... - Rohan próbował się wyrwać, lecz nie dorównywał Danielowi siłą.
Leżący przy kominku bernard zaczął szczekać.
- Charlesie, kochanie - rzekła Decima - czyżbyś dał George'owi szampana?
Odgłosy szczekania wyrwały Rachel z otępienia - miała wrażenie, że została obudzona z
długiego, hipnotycznego snu. Wstała nagle i podeszła do Rohana miotającego obelgi na Daniela;
nagle wydało się jej, że Daniel w ogóle nie istnieje, a jedyną rzeczywistą postacią jest Rohan.
- Rohanie, ty idioto, przestań robić z siebie durnia - powiedziała lodowatym tonem. -
Przestań, słyszysz? Przestań! - A ponieważ nie zwracał na nią uwagi, z całej siły uderzyła go w
twarz.
Policzek odbił się echem w całym holu. Zapadła przerazliwa cisza. Nikt się nie poruszył.
Nie padło ani jedno słowo. A potem Decima ziewnęła i rzuciła w przestrzeń:
- O Boże, jestem kompletnie wykończona. Dobranoc państwu - i zwinąwszy się w kłębek
na dywaniku przed jednym z kominków, natychmiast usnęła z głową opartą na potężnym cielsku
bernarda, który wyciągnął się obok niej.
- Cóż - rzekł stary pan Conor Douglas, wstając żwawo od stołu, jakby nic się nie stało -
chyba już pora na nas, Rosalind.
- Tak, i my też musimy się zbierać - oznajmił Robert MacDonald, jakby przyjęcie
zakończyło się w sposób absolutnie normalny. - Dzięki, Charles, za wspaniałą kolację.
- Było nam niezwykle miło...
- Spędziliśmy uroczy wieczór...
- Jeszcze raz dziękujemy za gościnę...
Strumień konwersacji ciurkał tak, póki nie wygłoszono ostatniej formułki pożegnalnej i nie
zamknęły się drzwi za ostatnim gościem. Gdy zasunięto wreszcie wszystkie zasuwy, Ruthven
zostało sam na sam ze swymi mieszkańcami. Charles bez słowa poszedł wprost do biblioteki i
zatrzasnął za sobą drzwi.
- Wychodzi Charles - odezwał się Rohan - w przebraniu angielskiego dżentelmena. Ale
publika nie dała się nabrać. - I roześmiał się.
- Wychodzi Rohan - rzekła bez uśmiechu Rachel - grający swą życiową rolę kompletnie
zalanego i bardzo głupiego, przerośniętego chłopca. Tędy.
- Którędy? Zabierz rękę z mojego ramienia, Raye. Co ty wyprawiasz?
- Idziemy na górę
- Ale...
- Nie kłóć się.
- Posłuchaj tylko...
- Zamknij się.
- A co z Decimą?
- Zemdlała. Zajmą się nią Daniel i Rebecca.
- O nie - powiedział proszącym tonem Rohan - nie, nie zostawiaj jej z Careyami. Nie
zostawiaj jej z nimi.
- Nie wygłupiaj się.
W połowie drogi na górę wymamrotał:
- Zwariowałem na jej punkcie, Raye. Zawsze za nią szalałem. Nigdy ci nie mówiłem.
- Nie - odparła. - Nigdy mi nie mówiłeś.
- Zrobiłbym dla niej wszystko - oświadczył. - Absolutnie wszystko.
- Aha.
- Ożeniłbym się z nią, ale Charles nie chce jej dać rozwodu.
- Nie, o ile wiem, chce się pogodzić.
- Przynajmniej doprowadziłem do tego, że zostawiła Daniela. Przekonała się, że mnie może
wierzyć bardziej niż jemu.
- Tak.
- Decima w ogóle Daniela nie obchodzi. Tylko ja ją naprawdę kocham. Teraz już to wie.
- Aha.
- Wyjedzie ze mną. Obiecała mi to. Będzie moja na zawsze, zawsze i zawsze...
- Uważaj, strasznie tu ciemno.
- Na zawsze, na zawsze, na zawsze...
Szli południowym skrzydłem do zachodniego, wychodzącego na morze.
- Który to jest twój pokój, Rohanie?
- Ten. Nie, ten. Nie pamiętam.
Był drugi z kolei. Rachel znalazła lampę, lecz Rohan zwalił się na łóżko w pijackim
otępieniu, jeszcze zanim zdążyła zapalić knot. Zciągnęła mu buty i okryła go kołdrą, po czym
zgasiła światło i wróciła do siebie, do południowego skrzydła. Kompletnie wyczerpana, zamknęła
drzwi i opadła na krzesło przed kominkiem.
Po dziesięciu minutach przypomniała sobie, że zostawiła Decimę śpiącą na dole. Może
powinna zejść i zobaczyć, czy wszystko jest w porządku? Nie, niech kto inny dla odmiany zajmie
się Decimą! Dość ma jej drwin i ostrych szpil, tak pełnych nienawiści... Co ona takiego
powiedziała?  Strasznie wyglądasz, Raye. Co ci jest? Czyżby Daniel nie obdarzył cię dziś swym
promiennym uśmiechem?
Był to niewybaczalny afront, gdyż Decima wygłosiła tę szyderczą uwagę w obecności [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl