[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Mam się tylko spotkać?
- Potraktuj to jako pierwszą randkę.
- Sądzisz, że będzie druga?
- Wyraznie powiedziałem, na czym mi zależy. Mojemu bratu potrzebne jest psy-
chiczne wsparcie, a ty jesteś osobą silną, pomysłową i przedsiębiorczą.
Gdyby była tak pomysłowa, jak on sobie wyobrażał, wymyśliłaby lepszy sposób
uzyskania zwolnienia Paula.
- Pozwolisz mojemu bratu jechać do domu?
- Trzeba załatwić formalności.
- Jak długo to potrwa?
- Kilka dni. Potem będzie mógł wrócić do Anglii.
Gabby westchnęła. Im prędzej się to stanie, tym lepiej, bo wkrótce Rafik ocknie się
i zrozumie niedorzeczność swego planu. Była przekonana, że on w ten sposób chce za-
pomnieć o własnej tragedii. W jej mniemaniu udawanie zgody równało się oszustwu,
lecz nie miała wyjścia.
- Dobrze, spotkam się z twoim bratem.
Rafik ani przez moment nie wątpił, że Gabby się zgodzi.
R
L
T
- Zwietnie. Mamy trochę czasu. Proponuję, żebyśmy go dobrze spożytkowali.
- Spożytkowali? Co przez to rozumiesz?
W innej sytuacji oznaczałoby to, że pójdą do łóżka. Rafik był pewien, że Gabby
oburzyłaby się, gdyby wiedziała, co mu chodzi po głowie.
- Pokrótce zapoznam cię z historią Zantary. %7łona następcy tronu powinna znać na-
szą przeszłość, zwyczaje...
- Będziesz mnie uczyć odpowiedniego zachowania przy stole, posługiwania się
sztućcami?
Po twarzy Rafika przemknął cień zniecierpliwienia.
- Nasze obyczaje, ceremonie są inne...
- Czuję się jak Eliza Doolittle.
Rafik był niezadowolony, że stale mu przerywa.
- Jedną z pierwszych rzeczy, którą musisz zapamiętać, jest to, że nie przerwa się
członkom rodziny królewskiej. Do zobaczenia jutro.
- Nie mogę się doczekać.
Martwiło ją, że pożegnalne słowa zawierały ziarno prawdy.
Bała się, że oczarowana egzotycznym królewiczem straci głowę i powie mu za
dużo.
R
L
T
ROZDZIAA PITY
Spotkali się dopiero następnego dnia po dwunastej.
Przedpołudnie Gabby spędziła z Sayedem, który przedstawił się jako członek oso-
bistej służby następcy tronu. Inni dworzanie traktowali go z wielkim szacunkiem, więc
Gabby wywnioskowała, że jest bardzo wpływowy.
Nie mogła się zorientować, co mu o niej mówiono, jeżeli w ogóle cokolwiek po-
wiedziano. Wobec niej zachowywał się nienagannie, a dżentelmen nie okazuje zbędnej
ciekawości. Sayed oprowadził ją po pałacu i pokazał tyle, ile można zobaczyć w ciągu
kilku godzin. W olbrzymiej, świetnie zaprojektowanej i urządzonej bibliotece Gabby do-
słownie oniemiała, chociaż wszędzie oglądała wspaniałości.
Po raz drugi oniemiała na widok Rafika. Zauważyła go, gdy wszedł na drewniane
schody wiodące na półpiętro. Z zachwytu na moment przestała oddychać. Ubrany był
podobnie jak poprzedniego dnia, czyli miał bryczesy, wysokie buty i białą szatę. Gabby
nie mogła uwierzyć, że ten, zdawałoby się, okaz zdrowia jest śmiertelnie chory.
Rafik ukłonił się jej i zagadnął Sayeda. Mężczyzni rozmawiali po arabsku, więc
Gabby nie rozumiała ani słowa. Wreszcie Sayed nisko się ukłonił i odszedł.
- Jaki jest następny punkt programu? - spytała Gabby. - Nauka manier przy stole?
- Podczas lunchu ocenię, czy nauka będzie konieczna.
Gabby zmarszczyła brwi, a jej oczy pociemniały z gniewu, ale opanowała złość i
krzywo się uśmiechnęła.
- Uprzedzam, że będę siorbać zupę.
Rafik nie zareagował na to, lecz powiedział coś, co wprawiło ją w zakłopotanie.
- Liczę na twoje czarujące towarzystwo podczas kolacji.
Wesołe iskierki w czarnych oczach powiększyły jej zażenowanie, ale udawała, że
nie widzi, że Rafik bawi się jej kosztem.
- Razem zjemy lunch i kolację? - zapytała spokojnie, choć jej serce mocno zatrze-
potało. - Czuję się zaszczycona.
- Chętnie przyszedłbym wcześniej, ale musiałem się zająć niespodziewanym pro-
blemem. Mam nadzieję, że mój zastępca dobrze się spisał.
R
L
T
- Jego towarzystwo bardzo mi odpowiadało. - Choćby dlatego, że Sayed nie budził
gwałtownych reakcji ciała. - Jak mu wyjaśniłeś...?
- Co miałbym wyjaśniać? - Rafik patrzył na nią zdezorientowany.
- Jak wytłumaczyłeś moją obecność?
Rafik miał minę, jakby nie rozumiał, o co go pyta. Położył dłoń na oparciu krzesła,
a Gabby spojrzała na pierścień z czerwonym kamieniem. Właściwie nie patrzyła na pier-
ścień, lecz na dłoń: piękną, silną, męską i...
- Dlaczego miałbym cokolwiek tłumaczyć?
Myśli o dłoniach wywołały tylko lekki rumieniec, a Gabby mocniej poczerwienia-
ła, gdy zerknęła na arystokratyczne rysy. Zażenowana rozciągnęła usta w zdawkowym
uśmiechu.
- Przepraszam. Znowu wyskoczyłam z niemądrym pytaniem.
- Sayed mówił, że zadałaś dużo mądrych pytań.
Gabby zmarszczyła brwi. Wolałaby, żeby Rafik nie myślał, że chciała sprawić do-
bre wrażenie.
- Doprawdy? Widocznie przyczyniły się do tego rzeczowe uwagi Sayeda - powie-
działa, siląc się na żartobliwy ton.
- Ja też postaram się być rzeczowy. - Podał jej ramię. - Czy zechce mi pani towa-
rzyszyć?
Gabby obojętnie wzruszyła ramionami i odwróciła się. Okazało się, że stoi przed
obrazem, który przyciągnął jej uwagę, ledwo weszła do biblioteki. Z bliska uroda spor-
tretowanej damy była jeszcze bardziej uderzająca. Czarnowłosa piękność miała perłową
karnację i oczy błękitne jak szafiry w naszyjniku zdobiącym smukłą szyję.
- Jej oczy chodzą za człowiekiem - powiedziała Gabby. - Kim jest ta dama?
- To królowa Sadira.
Gabby oderwała wzrok od portretu i zerknęła na Rafika: Patrzył na nią, a nie na
portret.
- Twoja matka?
- Nie. Pierwsza żona mojego ojca. Jego wielka miłość.
R
L
T
Gabby nie była pewna, czy jako druga żona chciałaby, aby ukochana męża wodziła
za nią oczami.
- Czy twoją matkę też mocno kochał?
- Nie. Myślę, że bardzo ją lubił, a na pewno szanował, ale człowiek tylko raz prze-
żywa takie... szaleństwo.
Gabby zerknęła przez ramię i zobaczyła, że Rafik się przysunął.
- Król Zafir nie kochał drugiej żony? - zawołała.
- Dlaczego jesteś zgorszona? Nie ma sensu współczuć mojej matce, bo nie kochała
męża, a przynajmniej nie miłością romantyczną, ale bardzo go szanowała. Oboje mieli
podobną wizję przyszłości kraju oraz silne poczucie obowiązku. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl