[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Nie potrzebujemy gorąca. Potrzebujemy swego dotyku. Pokazała mu jak. Czubkami
palców dotknęła jego sutków.
Przysiągłby, że były wrośnięte bezpośrednio w serce. Jego łoskot przypominał uderzenia
młota pneumatycznego. Uklękła. Jej plecy, proste i nagie, były jak mapa przecięta równą linią
kręgosłupa, po której błądziły palce Raya, dopóki nie napotkała ustami jasnobrązowej gałki.
Niesamowita rozkosz wypełniła Raya. Dla Mercel było to wiele różnych wrażeń naraz:
dzwoniący po dachu deszcz, sofa pod nimi pachnąca starą, wilgotną sierścią końską, dywan
posypany nadmorskim piaskiem, który oblepiał ją i drapał, jego ręce, bicie serca, zdyszany
oddech.
Wszystko drgało i zmieniało się w niej, głos brzmiał jak z oddali.
 Sprawiasz, że wszystko tańczy we mnie  zamruczała, patrząc na zamglone płomienie.
 Dokładnie w ten sam sposób.
Dotknął jej językiem, jakby na potwierdzenie tych słów. Gdy ucichły już gromy
wzburzające jej krew, musiała zamknąć usta, wilgotne i suche wargi, wciągnąć raz jeszcze
wszystkie zapachy, by odzyskać oddech. Ostre, mocne zapachy kobiety i mężczyzny
wypełniły jej rozszerzone nozdrza.
Pózniej przesypywał palcami jej włosy.
 Ktokolwiek wysnuł złotą przędzę ze słomy, musiał wpaść na ten pomysł patrząc na
ciebie.
 Co to znaczy?  spytała leniwie, z uśmiechem zadowolenia igrającym na ustach.
 Nie wiem, po prostu brzmiało dobrze. Zachichotała, czując jego ciało tuż przy swoim.
 Dlaczego jesteś taki zadowolony z siebie?
 Jestem szczęśliwy. Mam tutaj wszystko, czego kiedykolwiek pragnąłem.
Czy to było wszystko, czego pragnął? Poczuła ukłucie w sercu. Zignorowała to.
 Zastanawiam się.
 Mogłaś się zastanawiać przez cały ten czas? Kobiety, wy jesteście rzeczywiście
zupełnie odrębnym rodzajem.
Dała mu lekkiego klapsa za te żarty.
 Myślałam o przyszłości  powiedziała.
Słowa zawisły w powietrzu jak mgła na zamarzniętym jeziorze.
 Naszej?
Kiwnęła, choć raz zadowolona z panującego mroku, z nikłego, czerwonego, odblasku
ognia. Jeżeli potraktowała to wszystko zbyt poważnie, oczekując za wiele, lepiej, żeby nie
widział jej upokorzenia. Ale nie chciała teraz milczeć. Musiała zadać to pytanie, nawet jeśli
było na to jeszcze za wcześnie.
 To, co dzieliło nas wtedy, nie ma już znaczenia. Oboje odnieśliśmy sukces. Zwłaszcza
ty. Gdybyśmy poznali się dopiero teraz, nie byłoby między nami żadnych barier.
Wsłuchiwała się w jego milczenie z szeroko otwartymi w mroku oczami.
 Masz rację  powiedział niskim głosem. Trudno było ocenić jego odczucia. 
Gdybyśmy spotkali się teraz, sądziłabyś, że byłem całkowicie innym mężczyzną niż ten,
którego znałaś.
 A więc nie ma żadnego problemu, żadnych różnic.
 %7ładnych różnic klasowych. Chodz do łóżka. Zupełnie wyziębisz tę cudną pupcię.
Aóżko było jeszcze zimniejsze niż podłoga. Wtulili się w siebie. Marcel była zupełnie
rozbudzona. Myślała głośno, snując plany z mężczyzną, który miał je dzielić.
 Powinniśmy to wszystko zapisać.  Zabrałaś kredę?
 Jesteś paskudny, nawet kiedy śpisz. Będę pamiętać. Po pierwsze: musimy być ze sobą
szczerzy.
 Uhm.
 Po drugie: rozmawiamy regularnie, nawet każdego wieczoru, jeśli musimy, o
wszystkim, co będzie nas trapić.
 Po trzecie  mruknął Ray  kochamy się regularnie, nawet każdej nocy, jeśli już
musimy.
 %7łartujesz sobie ze mnie.
 To nie jest lądowanie w Normandii. Czy musimy teraz to tak dokładnie planować?
 Postawienie przed sobą celów bardzo rozjaśnia sprawy. Pokazuje, czego chcesz od
życia.
 Ta sama stara Marcel.  Ugryzł ją w ramię.  A co, jeśli ja wiem, czego chcę?
Tym razem tylko dotknął jej zębami.
 Nie możesz żyć tylko chwilą  powiedziała swoim najbardziej dystyngowanym tonem.
 Tego rodzaju chwilami mogę. Jak najchętniej.  Ray przesunął rękę po podbrzuszu
Marcel.  Możemy opracować  to jutro, kiedy sporządzę dokładną mapę twoich sfer
erogennych.
Zaśmiali się oboje. Ray zasnął szybko. Marcel jeszcze długo w nocy rozmyślała nad tym,
jak w jednym akcie połączone być mogły poddanie się i triumf, gdy branie stawało się
dawaniem, a dwa ciała jednym.
Wyczuła jego zakłopotanie, gdy mówili o przyszłości i przyrzekła sobie w duszy: nigdy
nie będzie miał żadnego powodu, by zwątpić w nią lub w siebie. Wierzył, że nie był
dostatecznie dobry. Dokuczliwe poczucie winy mówiło jej, że to ona sama bardzo przyczyniła
się do utwierdzenia go w tym przekonaniu. Nigdy więcej. Była dumna z siebie, z tego, że
wszystko, co ma, zawdzięcza sobie, ale bez porównania bardziej była dumna z Raya.
Gdy już odpływała w sen w jego ramionach, przypomniały jej się słowa piosenki o
bohaterach. Powie mu rano, że jest jej bohaterem.
Zaspała. Ona, która urodziła się z budzikiem w głowie. Sandy zawsze drażniła się z nią
mówiąc:
 Zawsze na czas. Nigdy ci nie brak zapasowego przybornika do szycia, dodatkowej
chusteczki do nosa, szminki. Każdy włos zawsze na swoim miejscu.
Ale nie dzisiaj.
Marcel uśmiechnęła się leniwie i przejechała ręką po włosach. Zdawały się być wszędzie.
Powinna wyskoczyć z łóżka z przerażeniem i zrobić coś z tym, zanim wróci Ray. Ale jej
ramiona nie chciały słuchać. Zatrzymały się nad głową przesypując aksamitne pasma.
Wstał już chyba z godzinę temu. Czuła, jak wychodził. Chłód, który pozostał w tym
miejscu, nie był tak miły, jak dotyk jego ciała, ale dosyć przyjemny. Zeszłej nocy nasyciła się
jego ciałem.. Tylko myśl...
Szklanki i patelnie dzwoniły w kuchni. Wciągnęła ten zapach głęboko, czując, jak
rozciągają się jej płuca, żebra, piersi, plecy. Wszystko ją trochę bolało.
 Ponieważ wszystko  oświadczyła słodko  niezle się wczoraj spracowało.
 Nie śpisz już?  krzyknął z drugiego pokoju. Uśmiechnęła się. Boże, co się z nią stało.
Nawet się nie zawstydziła, gdy przyłapał ją na gadaniu do siebie.
 Leżeć tu nago, z grzesznym zadowoleniem, w łóżku oddalonym dwieście mil od domu.
No, no, panno Courville.
Słyszała, jak nuci w kuchni, świadoma, że tak właściwie wcale mu nie odpowiedziała.
Niech myśli, że jeszcze trochę śpi. W zasadzie może jeszcze podrzemać przez parę minut.
Sandy i tak zawsze wściekała się, że Dawid przynosił jej śniadanie do łóżka.
 %7łycie małżeńskie...  zastanawiała się z tym uśmiechem, którego tak bardzo zazdrościła
jej Marcel.
Małżeńskie. Przemyślała to biorąc prysznic. Czy mogliby to zrobić? Może, jeśli
pamiętałaby o swoim postanowieniu powiedzenia mu, jak bardzo jest z niego dumna.
Strategia, którą na pewno pochwaliłaby jej matka.
 Wykaż zainteresowanie pracą mężczyzny  mówiła.  Oni to uwielbiają.
Marcel zachichotała. I pomyśleć, że ona polowała na mężczyznę!
 Jesteś tu?  Wystraszyła się słysząc jego chrapliwy niski głos.
 Tak  odpowiedziała szybko, zza zamglonych parą drzwi.
 Przyniosłem ci ręcznik.
 Dzięki.
Był miękki i pachnący. Ray ogrzał go przy kominku. Drzwi zamknęły się i odszedł.
 Kocham go, mamo  powiedziała miękko Marcel wtulając twarz w miękkość, tak
rzadko okazywaną przez jej twardego mężczyznę.
Marcel poszła do pokoju, zdając sobie sprawę, że nie ma na sobie nic poza jedną z jego
koszul, własną koronkową bielizną i jakimiś ciepłymi skarpetami. Zanim zdążyła zarzucić mu
na szyję ramiona, zatrzymał ją w miejscu widok stołu.
 Ile robisz naleśników?
 Lepiej narzuć coś na siebie, zanim wejdzie tu tata.  Tata?
 Przyjechał pomóc w otwarciu sezonu.
 O!  Trzy nakrycia stały naokoło półmisków z jedzeniem. Przez okno spostrzegła, że
obok ich samochodu zaparkowany był jeszcze jeden wóz.
Ich samochód.
 Czy on wie?  spytała. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl