[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Wróciła do Londynu, wyglądając na młodszą i szczęśliwszą niż inne kobiety w Jej wieku.
Pragnienie zemsty zajęło w sercu Very miejsce bólu i dodało jej sił. Nadejdzie dzień, gdy zniszczy
MinervÄ™ Pearson.
Rozległo się ciche stukanie do drzwi. Głos wchodzącej do pokoju madame Bertrand rozproszył
czarne myśli.
- Przepraszam, że musiała pani czekać. Chciała się pani ze mną widzieć?
Uśmiech lady Lavenham mógłby zmrozić wino.
- Dla kogo pan Ferrington zamówił suknię?
- Przykro mi, proszę pani, ale nie mogę tego powiedzieć.
- Madame uniosła głowę.
Lady Lavenham skierowała do niej rękę, w której spoczywało kilka banknotów.
- Chcę to wiedzieć. Koniecznie.
Madame uśmiechnęła się porozumiewawczo.
- Oczywiście, proszę pani, powiem wszystko, co wiem.
Zabrała pieniądze, by po chwili przyznać się, że właściwie nie wie nic.
Lady Lavenham miała ochotę przyłożyć jej pięścią. Madame Bertrand wyczuwszy to, pospiesznie
wyznała, że pan Ferrington kazać przesłać suknię i dodatki pod pewien adres, a umyślny miał
przekazać, że to przesyłka od lady Andrews. Nie, do paczki nie załączono żadnego liściku.
- A to ciekawe! - odezwała się do siebie lady Lavenham.
- Czy powiedział, po co mu ta suknia?
Madame zmrużyła oczy i wzruszyła ramionami
- To wszystko? - spytała z niedowierzaniem lady Lavenham. - Radzę pani ze mną Współpracować,
albo hrabina Bedford dowie się, że zamówiona przez nią suknia dostała się innej kobiecie. laką
wymówkę znajdzie pani, by usprawiedliwić, że suknia jeszcze nie jest gotowa? Zachorowała
szwaczka? Materiał nie nadszedł?
Zachowanie madame Bertrand zmieniło się diametralnie.
- Ta suknia ma być gotowa na dzisiejszy bal. Mam tylko adres, pod który trzeba dostarczyć ubranie.
Dzisiejszy bal? Wszystko pasowało. Tylko jeden bal miał się odbyć tego wieczoru. U lorda
Andrewsa. Pytanie brzmiało, dlaczego James Ferrington chciał wysłać suknię w imieniu Elizabeth
Andrews.
- Proszę mi dać ten adres - zażądała. - Ogarnęła mnie nagła ochota na przejażdżkę.
9
Nie mogłam się doczekać, kiedy wreszcie wrócicie - zwróciła się Caroline do Minervy i Charlotte,
stając przed swoją sypialnią. - Przecież dopiero po czwartej ... - zaczęła Minerva. Urwała jednak,
spojrzawszy na młodą kobietę. - Caroline, nie jesteś ubrana na czarno?
- Czy nie sądzisz, że już najwyższy czas? - Roześmiała się z zadowoleniem, widząc zaskoczoną
minę ciotki. Prawdę powiedziawszy, sama ledwo się poznała, kiedy przymierzyła suknię przysłaną
przez Elizabeth. Tanecznym krokiem wróciła do pokoju. Minerva i baronowa weszły za nią do
środka.
Caroline stanęła przed lustrem i krytycznie spojrzała na swoje odbicie.
- Co o niej sÄ…dzicie? Podoba siÄ™ wam?
- Jeszcze nie widziałam cię w innym kolorze niż czerń.
- Minerva nie mogła uwierzyć w tę zmianę.
- WyglÄ…dasz w niej okropnie blado. Poza tym ten fason
modny był jakieś siedem lat temu, a koronkowy tren jest zupełnie bez sensu. - Bezceremonialnie
wypowiedziała swoją opinię baronowa.
- Charlotte - przywołała ją do porządku zdenerwowana Minerva.
- Przecież chciała wiedzieć, co o tym sądzę. - Baronowa spojrzała zdziwiona na niezadowoloną
przyjaciółkę.
- Ale czy musisz być w tym aż tak francuska?
Baronowa otworzyła usta, by jej odpowiedzieć, gdy stanęła między nimi Caroline.
- Charlotte ma rację - powiedziała do ciotki. - Mam jednak do wyboru tylko czarną suknię. Nie
mam nic więcej. Nawet szarego albo lawendowego. Przeszukałam kufry na strychu. Nie znalazłam
nic, co by się nadawało na bal.
- A gdzie idziesz?
- Do Elizabeth Andrews, mojej szkolnej koleżanki, poznałaś ją rano. Zaprosiła mnie na bal, który
odbÄ™dzie siÄ™ już dzisiaj. Ach, prawie zapomniaÅ‚am, czy możesz mi to¬warzyszyć?
- Och, nie. Tak mi przykro - powiedziała strapiona Minerva. - Mam inne plany.
- To niedobrze. - Przez chwilę Caroline rozważała, czy w takim razie w ogóle pójdzie.
- Ależ musisz iść - powiedziała, jakby czytając w jej myślach, ciotka. - Już czas, byś zrezygnowała
z żałoby. Najwyższy czas.
- Oczywiście, że powinna pójść - zgodziła się Charlotte.
- Co może ją powstrzymać?
- Potrzebna jej przyzwoitka.
- Przyzwoitka? - powtórzyła baronowa, jakby pierwszy raz o czymś takim słyszała. - Caroline jest
dorosłą kobietą, a nie dzieckiem.
- Charlotte, w Anglii żadna dama nie wychodzi w nocy bez opieki - wyjaśniła Minerva. - Po tylu
latach pobytu tutaj powinno to do ciebie wreszcie dotrzeć.
- Bal Co mi z waszych głupich angielskich zwyczajów? - Przez chwilę przyglądała się Caroline w
zamyśleniu. _ Czy może to być po prostu pokojówka?
- Może, jeśli jest w pewnym wieku i wygląda nobliwie.
- Czy odpowiada wam moja Mirabelle? Jest prawie w moim wieku i ma cnotliwy wyglÄ…d. Czasami
aż za bardzo! Nigdy nie zawaha się, żeby mi dać do zrozumienia, gdy nie pochwala mojego
zachowania.
- Będzie idealna. - Minerva klasnęła w dłonie. - Dzięki, Charlotte.
- Tak, dzięki - powtórzyła Caroline, głęboko wzruszona wspaniałomyślnością baronowej. Po raz
pierwszy zrozumiała, o czym poprzedniego dnia mówiła Minerva. Baronowa, Violetta Mills i lady
Mary były dla niej jak matki chrzestne. Ta myśl napełniła ją poczuciem bezpieczeństwa, którego nie
zaznała od dnia swego nieszczęsnego ślubu. Niewiele myśląc, pocałowała baronową w policzek.
- Jestem szczęśliwa, że mogę ci pomóc, ma petite. - Spojrzenie kobiety złagodniało.
Caroline znów zerknęła na odbicie w lustrze.
- Lizzie pożyczyła mi tę suknię. Miała inne, ale pozbyła się ich kilka miesięcy temu. Została jej
jedynie ta. - Skrzywiła się do lustra. - Jeśli jej nie włożę, będę musiała iść ubrana na czarno.
Wolałabym zrezygnować, zamiast przesiedzieć cały wieczór z matronami. - Podniosła fałdy sukni.
Baronowa miała rację. Suknia już dawno miała za sobą swoje dobre dni, a koronka, którą obszyto
stanik, była za ciasna. .
- Zrezygnować! - wykrzyknęła baronowa. - Musisz iść.
Nie mogę powiedzieć, ile czasu czekałam, byś wreszcie zaniechała tej bezsensownej żałoby. Może
ja znajdÄ™ coÅ› odpowiedniego.
Minerva. i Caroline spojrzały jednocześnie na jej suknię z jaskrawego aksamitu, obszytą wiśniową
satynową taśmą.
- To bardzo miło z twojej strony, moja droga Charlotte, ale twój gust jest nieco za ekstrawagancki
jak na bal w Anglii.
- Tak? A co w nim jest nie w porządku? Dzięki takiej sukni zauważą ją wszyscy i będą podziwiać
jej urodę. - Końcem palca podniosła podbródek młodej kobiety. - Wszyscy mężczyzni będą chcieli
z tobą tańczyć, a kobiety zje zazdrość.
- No tak, pamiętaj jednak, że to pierwsze wyjście Caroline od lat. Może nie chciałaby ubrać się tak [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl