[ Pobierz całość w formacie PDF ]

działy, kim jest jej ojciec. Rzadko kto łączył
Skarb gangstera 55
nazwisko prawej, sumiennej zastępczyni pro-
kuratora okręgowego z jednym z bossów chica-
gowskiej mafii. Osoby, które się domyślały
tego pokrewieństwa, na szczęście nie były
skore do ferowania pochopnych ocen i wycią-
gania nieuprawnionych wniosków. Przynaj-
mniej było tak do tej pory, teraz zaś, niestety,
Gina dostrzegła niezdrowe zainteresowanie
w oczach szeryfa. Miała jednak mimo wszyst-
ko nadzieję, że poszukiwacze nieistniejącego
skarbu Jimmy ego szybko się wyniosą, dzięki
czemu uda jej się utrzymać dotychczasową
pozycję zawodową.
Zajrzała do teczki, w której leżało kilka
brązowych kopert z dokumentami, dotyczący-
mi rozpraw, jakie czekały ją tego dnia. Na
szczęście nie było ich dużo, więc nie musiała się
obawiać, że uśnie ze zmęczenia z głową na
stole prokuratorskim.
Gdy wyszły wraz z Terry do sekretariatu,
Jake wciąż siedział w bezruchu w swoim
ulubionym miejscu, z którego mógł obserwo-
wać całe pomieszczenie. Gina poważnie podej-
rzewała, że jeszcze długo po jego powrocie do
Chicago będzie jej się zdawało, iż jej anioł stróż
wciąż siedzi na swoim krześle. Zaniepokojona
tą perspektywą, mocno zacisnęła dłoń na
uchwycie aktówki. Jednocześnie zrobiło jej się
go szczerze żal, bo przypomniała sobie, iż
biurowe krzesła były wyjątkowo niewygodne,
56 Maureen Child
co działało zniechęcająco na tych petentów,
którzy skłonni byli przychodzić do niej zbyt
często i zajmować jej zbyt wiele czasu. Gina
nie byłaby w stanie wytrzymać na takim
krześle dłużej niż trzydzieści minut, tymcza-
sem Jake przesiadywał na nim godzinami, co
dowodziło jego wytrwałości i samozaparcia.
 Idę do sądu  oznajmiła całkowicie niepo-
trzebnie, jako że znał dokładnie jej program
dnia.
Jake skinął w milczeniu głową. Wyszedł na
korytarz jako pierwszy, co wcale nie oznaczało
braku kultury, lecz troskę o jej bezpieczeństwo.
Jaki dżentelmen bowiem przepuściłby kobietę
w drzwiach, aby dosięgła ją kulka? Rozejrzał
się uważnie dokoła, po czym gestem pokazał
jej, że może wyjść z sekretariatu. O ile pamięć
jej nie myliła, jeszcze nikt nie zginął w budyn-
ku sądu, ale faktycznie zawsze mógł się zda-
rzyć ten pierwszy raz.
Wyprostowała się i dumnie uniosła głowę,
by dodać sobie otuchy. Energicznie ruszyła
wyłożonym linoleum korytarzem w kierunku
sali rozpraw, głośno stukając wysokimi obca-
sami. Wsłuchiwała się przy tym w rytmiczny
odgłos jego kroków, instynktownie czerpiąc
z niego otuchę.
 Poczekaj  polecił, po czym wyminął ją
i wszedł do sali, by sprawdzić, czy może ją tam
bezpiecznie wpuścić.
Skarb gangstera 57
Gdy skinął twierdząco głową, poszła za nim,
odruchowo rozglądając się dokoła. Na ten
dzień zaplanowano tylko parę rozpraw, więc
na drewnianych ławkach nie było wielu wi-
dzów. W ostatnim rzędzie siedziało dwóch
nastolatków, jeden z nich miał długie blond
włosy, nienaturalnie jasne w zestawieniu z bar-
dzo ciemną opalenizną. Gdy ich mijała, żaden
z nich nie zwrócił na nią najmniejszej uwagi.
W pierwszym rzędzie, tuż za stolikiem proku-
ratora, swe stałe miejsca zajęła miła para eme-
rytów, pani Ryan i pan Hobson, którzy obser-
wowanie procesów sądowych traktowali jako
interesujący sposób spędzania wolnego czasu.
Na lewo zaś siedziała płacząca kobieta w śred-
nim wieku, wycierająca nos w zużytą chus-
teczkę. Na wprost wejścia za półmetrową
drewnianą barierką znajdowały się biurka sę-
dziego, obrońcy i prokuratora, na każdym zaś
stał taki sam dzbanek z wodą i szklanka.
 Dziś niewiele pracy  poinformowała pół-
głosem.
 Cieszę się.  Uśmiechnął się.  Jakoś zle się
czuję na sali sądowej.
 Nic dziwnego.  Odwzajemniła jego
uśmiech i zajęła miejsce za swoim stolikiem.
Jake lubił się przyglądać Ginie przy pracy, bo
w sali rozpraw czuła się w swoim żywiole.
Tego dnia jednak, choć jej argumentacja była
jak zwykle wyważona i rzeczowa, nie potrafił
58 Maureen Child [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl