[ Pobierz całość w formacie PDF ]

— Nowy przyjaciel?
— Chyba.
— Nie bądź nieuprzejmy, Mickey. Odbierz.
Zrobiłem to, wychodząc na korytarz.
— Halo?
— Tylko indory gulgoczą — oznajmił Łyżka. — Indyczki wydają bardziej melodyjne
dźwięki.
I dzwonił trzy razy, żeby mi to powiedzieć? O rany.
— To świetnie, Łyżka, ale jestem trochę zajęty.
— Zapomnieliśmy o szafce Ashley.
Przełożyłem komórkę do drugiej ręki.
— Co mówisz?
— Ona miała tu swoją szafkę, prawda?
— Prawda.
— Może jest w niej jakaś wskazówka.
Geniusz, pomyślałem. Nie chciałem jednak zostawić mamy samej.
— Oddzwonię do ciebie — rzuciłem i się rozłączyłem.
— O co chodziło? — zapytała mama, kiedy wróciłem do pokoju.
— To tylko takie szkolne sprawy.
— Jakie?
— Nic ważnego.
Spojrzała na zegarek. Ósma trzydzieści.
— Spóźnisz się.
— Pomyślałem, że zostanę dziś z tobą — powiedziałem.
Mama uniosła brwi.
— I opuścisz zajęcia? Och, nie sądzę. Nie martw się. Mam mnóstwo do zrobienia. Chcę
dokupić sobie kilka rzeczy, pójść na zakupy, żeby ugotować nam obiad. Po południu muszę
wrócić do Coddington na zajęcia terapeutyczne dla pacjentów z zewnątrz. Chodź, odwiozę
cię.
Nic miałem powodu protestować, więc wziąłem plecak. Mama włączyła jakąś stację
nadającą pop i nuciła w rytm muzyki. Zwykle przewracałem oczami, słysząc, jak śpiewu, z
entuzjazmem fałszując. Nie dziś. Siedziałem obok niej, zaniknąłem oczy i tylko słuchałem.
Po raz pierwszy od dawna pozwoliłem sobie na odrobinę nadziei. Ta kobieta odwożąca
mnie do szkoły to moja mama. Już nie ćpunka, którą zawieźliśmy na terapię przed sześcioma
tygodniami. Tego wam nie mówią. Narkotyki nie tylko ją zmieniały. One ją kradły, robiąc z
niej kogoś, kim nie była.
Zatrzymaliśmy się przed szkołą. Nie chciałem zostawiać jej samej. Znów powiedziała,
żebym się nie martwił.
— Od razu pojadę do supermarketu. A potem ugotuję nam najlepszy obiad w historii
świata.
Mama była wspaniałą kucharką. Podczas wielu lat spędzonych w egzotycznych krajach
nauczyła się przygotowywać różne potrawy.
— Co zrobisz?
— Spaghetti i klopsiki — szepnęła mi konspiracyjnie do ucha.
O rany, to brzmiało wspaniale. Idealny wybór. Mama dobrze wiedziała, że jej spaghetti z
klopsikami to moje ulubione danie. Czysta rozkosz dla podniebienia. Wzięła moją twarz w
dłonie. Zawsze to robiła: ujmowała moją twarz w obie dłonie.
— Tak bardzo cię kocham, Mickey.
O mało się nie rozpłakałem.
— Ja też cię kocham, mamo.
Zacząłem wysiadać z samochodu, ale położyła rękę na moim przedramieniu.
— Zaczekaj. — Szukała czegoś w torebce. — Potrzebne ci usprawiedliwienie, prawda?
Napisała mi je. Kiedy wysiadłem z samochodu, odjechała, uśmiechając się i machając.
Każdy patrzący na to pomyślałby, że to kolejna matka podrzucająca dzieciaka do szkoły.
7
Znalazłem Łyżkę tuż przed lunchem.
— Spójrz na to — powiedział.
Podał mi artykuł skopiowany z gazety. Myślałem, że będzie o odgłosach indyków albo o
Beyonce, ale nie — była to krótka wzmianka o „próbie rabunku” w domu Kentów. Według
policji sprawca włamał się i zaczął przetrząsać dom, kiedy zdał sobie sprawę, że pan Kent jest
w środku. Intruz napadł na niego, ale uciekł, kiedy przybyła pani Kent. Pan Kent odniósł
lekkie obrażenia. Już wyszedł ze szpitala. Prowadzono śledztwo.
Wciąż nie mogłem tego zrozumieć. Czy Kentowie mają córkę, czy nie? Może warto
jeszcze raz złożyć im wizytę?
— Którędy do jej szafki? — zapytał Łyżka.
Pokazałem mu. Kiedy szliśmy, Łyżka wyjmował z kieszeni klucz.
— Będę musiał zrobić to szybko. Ty mnie zasłonisz. Nie chcę, żeby ktoś zobaczył, że
potrafię otwierać szafki.
Skinąłem głową. Kiedy jednak minęliśmy załom korytarza i podeszliśmy do szafki Ashley,
od razu zauważyłem, że coś jest nie tak. Łyżka zatrzymał się i popatrzył na mnie.
Kłódka szafki Ashley była zerwana.
Nie wiedziałem, co robić. Uczniowie mijali nas, nie zwracając uwagi, spiesząc na lunch
lub na następne zajęcia. Wyciągnąłem rękę, żeby otworzyć szafkę i popatrzeć, co jest w
środku, gdy poczułem na sobie czyjś wzrok. Odwróciłem się i trafiło mnie jej spojrzenie.
To była Rachel Caldwell.
Co nie wydaje się takim wstrząsającym odkryciem, ale chłopcy głupieją przy takich
naprawdę wystrzałowych dziewczynach. Rachel mogła opowiadać kiepskie żarty, ale jej
adoratorzy tarzali się ze śmiechu. Mogła obdarzyć któregoś nikłym uśmieszkiem, który
wypełniał mu głowę marzeniami snutymi do późnej nocy. Chciałbym myśleć, że jestem
ponad to. Z tego co wiedziałem, Rachel mogła mieć ptasi móżdżek. Jednak kiedy napotkałem
jej spojrzenie, zaschło mi w gardle.
Podeszła do nas.
— Cześć — rzuciła.
Łyżka poślinił palce, przygładził sterczący kosmyk włosów, i zmierzył Rachel wzrokiem.
— Czy wiesz, że ośmiornica nie zarazi cię wodowstrętem?— zapytał.
Rachel się uśmiechnęła.
— Jesteś słodki.
Łyżka nadął się tak, że o mało nie pękł.
Rachel odwróciła się i znów spojrzała mi w oczy.
— Co robicie?
Wzruszyłem ramionami i wypowiedziałem moje pierwsze słowa do Rachel Caldwell, Miss
Szkoły:
— Hm, nic takiego.
Oto odpowiedź Pana Wygadanego.
Rachel znów popatrzyła na mnie, a potem na szafkę. Przez moment myślałem, że powie
coś jeszcze, ale zamiast tego znów obrzuciła wzrokiem szafkę i odeszła korytarzem.
Obserwowaliśmy ją. Było na co patrzeć. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl