[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nitkami wełny, żeby mócye łatwiej znalezć. Zanim odeszła, ja spałem już na
tapczanie,
262
a ona chowała swoje tomy w małym mebelku, który po to zainstalowałem;
kiedy budziłem się, nigdy nie było najmniejszego nieładu.
W ten niewyrozumowany sposób - oparty tylko na prostocie tajemnicy -
współżyliśmy czas jakiś w szacunku i porozumieniu. Bez niepotrzebnych pytań, bez
niespodzianek; było to wielkie osiągnięcie. Nasze życie stało się bezinteresownym
peanem, nieprzewidzianą, czystą pieśnią. Przez okno wchodziła Dg, a wraz z nią
wchodziło wszystko, co naprawdę moje, jakieś ostateczne wyzwolenie od
ograniczeń rodzinnych, od obowiązków, zgodne z moją chęcią zadowolenia tej, która
w ten sposób mnie uwalniała. Przeżyliśmy tak jakiś czas, którego nie można
opowiedzieć, aż do chwili gdy rzeczywistość wtrąciła się do tej półegzystencji.
Pewnej nocy miałem sen: Dg zakochała się w mych rękach, pewnie w lewej, skoro
ona była prawą, i skorzystała z mego snu, aby porwać ukochaną, odcinając ją przy
pomocy sztyletu. Zbudziłem się przerażony, po raz pierwszy pojąwszy szaleństwo
zostamama broni w zasięgu czegoś tak tajemniczego. Zacząłem szukać Dg, jeszcze
cały w szponach mętnych wód mojego snu: zastałem ją skuloną na dywanie,
naprawdę wydawało się, że obserwuje ruchy mojej lewej ręki. Wstałem i schowałem
sztylet tak, aby nie mogła go dosięgnąć, ale pózniej zrobiło mi się przykro i
przyniosłem go jej z powrotem, z nadzielą, że mi przebaczy, że zapomni. Ale czar
przestał działać, w otwartej ręce był nieokreślony smutny uśmiech.
Wiem, że nie wróci więcej. Niezależnie od niej samej, żal i pretensja obudziły
w niej upór nie do złamania. Wiem, że nie wróci więcej ! Czemu wyrzucacie mi to,
gołębie, wzywając tam w górze rękę, która me przychodzi was popieścić? Czemu
tak się upierasz, różo flandryjska; wiesz, że nigdy już nie zbliży się do ciebie! Idzcie
w mo,~e ślady, ja znów robię rachunki, dbam o siebie i spaceruję po mieście jak
normalny przechodzień.
Najgłębsza pi~zota
W domu wciąż nic nie mówili i to było wprost nie do uwierzenia, że tego nie
widzą. Z początku można było jeszcze nie zauważyć, on sam myślał, że ta
halucynacja czy coś innego, czym to jest, nie potrwa długo; ale teraz, kiedy brnął już
po łokcie w ziemi, niemożliwe było, żeby ani rodzice, ani siostry tego nie spostrzegli i
nie usiłowali jakoś przeciwdziałać. Co prawda, do tej chwili nie miał najmniejszych
trudności w poruszaniu się i, jakkolwiek mogło to wydawać się dziwne, bardziej niż
cokolwiek ornego zdumiewał go fakt, że rodzina dotąd nie zauważyła, iż chodzi
zanurzony w ziemi po łokcie.
To monotonne, ale ~ rzeczy zawsze rozwijają się stopniowo, narastają powoli.
Pewnego dnia, kiedy przechodził przez patio, wydało mu się, że popycha przed sobą
coś niedostrzegalnego, jakby kawałki waty. Kiedy popatrzył uważnie, zobaczył, , że
sznurowadła butów zaledwie wystają ponad poziom kafelków. Wprost zaniemówił ze
zdumienia, nie był w stanie wydusić ani słowa, bał się, żeby nagle nie zapaść się
całkowicie, i zastanawiał się, że to może patio tak zmiękło na skutek ciągłego
szorowania (matka myła je co dzień rano, a czasem nawe" . i po południu). Wreszcie
odważył się wyciągnąć nogę i ostrożnie zrobić krok : wszystko poszło jak najlepiej,
ale potem 'but znowu zapadł się poniżej kafli, aż do miejsca, gdzie-się wiąże
sznurowadła. Zrobił jeszcze parę kroków, wreszcie wzruszył ramionami i poszedł na
róg kupić La Razón, bo chciał zobaczyć, co dają w kinach.
W zasadzie unikał przesady i może w końcu byłby się przyzwyczaił do takiego
chodzenia, gdyby nie to, że po paru dniach przestał całkiem widzieć sznurowadła, a
którejś niedzieli ugrzązł aż do mankietu u spodni. Od tego dnia, żeby zmienić
skarpetki i buty, musiał siadać
na krześle, podnosić nogę i opierać ją o drugie krzesło albo o brzeg łóżka. W
ten sposób mył nogi i zmieniał obuwie, ale zaledwie wstał, zapadał się po kostki, i
tak było wszędzie, nawet gdy chodził po schodach w bmrze ~y po peronach dworca
Retiro. Już teraz
266
nie ośmielał się zapytać rodziny ani znajomych, czy nie ma w nim czegoś
dziwnego; nikomu me jest przyjemnie, kiedy patrzą na niego jak na wariata.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pokrewne
- Indeks
- Ustawa z dnia 18 lipca 2001r. Prawo wodne
- Cheyney Peter Kat sie niecierpliwi
- Annette Broadrick Candelight for Two (pdf)
- D208. Moon Modean Dar serca
- Tydzień w zimie
- Tran Thi Lai Wilkartowicz Maria Teresa Z Wietnamu do Polski
- 191. Schuler Candace To miaśÂ być tylko romans
- Child Maureen WśÂoszka z temperamentem(1)
- Fredric Brown Homic
- Folconi Federico Watykan za zamknićÂtymi drzwiami
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- nie-szalona.pev.pl