[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przez częste używanie czasowników w odpowiedniej formie, lecz i przez niepomijanie żadnej
okazji, by pisząc o jakimś mężczyznie nie zaznaczyć, że patrzy nań nie tylko oczyma recenzenta,
lecz i kobiety.
Sam proces uświadamiania sobie, że swoboda i smak, z jakim poruszała tematy drastyczne,
musi u męskich czytelników łączyć się z myślą, że wyszło to spod pióra młodej i przystojnej
60
kobiety  działał na nią dopingująco. Jedyną bądz co bądz przykrą stroną jej publicystyki było
stałe pogarszanie się stosunków z matką. Pani Grażyna nie umiała przebaczyć Wandzie nie tylko
kierunku jej działalności, lecz i "bezwstydnej, kompromitującej każdą kobietę" formy. Każdy
artykuł pogłębiał między nimi brak jakichkolwiek łączących poglądów i niszczył resztki
sentymentów, które co prawda nigdy nie należały do szczególniej akcentowanych. Jeżeli Wanda,
rzadko widując się z matką, nie wszczynała z nią dyskusji w obronie własnej, to tylko dlatego, że
dyskusja z panią Grażyną w ogóle była niemożliwa. Już Szczedroń kiedyś powiedział:
 Twoja matka najbłahszą rzecz wypowiada z taką pewnością aksjomatu i tonem tak
wzniosłego apostolstwa, że sprzeciwienie się jej poglądowi wyglądałoby nie na wypowiedzenie
odmiennego zdania, lecz  na impertynencję.
Z bratem stosunek Wandy jaki był, taki pozostał: żaden. Uważała Kubę za poczciwego
głuptasa, on zaś nie ukrywał, że siostra ma lekką histerię. Gdy od czasu do czasu ktoś ze
znajomych pokazał mu artykuł Wandy (sam czytał tylko sprawozdania z sensacyjnych procesów
i beletrystykę kryminalną), wpadał w niezadowolenie, krzyczał, że "to czort wie co" i zjawiał się
u siostry z miną starszego brata, który przyszedł ją skarcić.
 Cóż u ciebie słychać?  zaczynał ozięble, marszcząc brwi i groznie patrząc w okno.
Wanda była rozbawiona i chociaż wcale jej na tym nie zależało, mówiła:
 Dobrze, że cię widzę. Chciałam cię zapytać, jak się przedstawia spłata mojej renty. Mam to
gdzieś zapisane, ale zdaje mi się, że już od czternastu miesięcy zalegasz z wypłatą.
Kuba rozpoczynał wówczas narzekania na ciężkie czasy, na to, że wszyscy kradną, że władze
skarbowe powariowały z tymi podatkami, i zabierał się do odejścia. Przy pożegnaniu znowu
marszczył brwi i mówił tonem pojednawczym:
 A ty, Wandeczko, wiesz... hm... nie tego... Po co ci to?
 O czym mówisz?
 No, tego, piszesz...
 Matka cię przysłała?
 Cóż znowu!  oburzał się Kuba i dodawał pospiesznie:  daj spokój. Już zrób to dla mnie.
 Dlaczego dla ciebie?  pytała z bezlitosną naiwnością.
 No... bo w ogóle... Zresztą pogadamy o tym innym razem. Teraz szalenie się spieszę.
I wychodził czym prędzej, a w parę dni pózniej Wanda dowiadywała się od %7łermeny, że
Kuba wróciwszy do domu oświadczył uroczyście:
 Byłem u Wandy i rozmówiłem się z nią.
 I cóż ci powiedziała?  z niedowierzaniem pytała pani Grażyna.
 Mam wrażenie, że przemówiłem jej do rozsądku.
Na tym zaczynały się i kończyły stosunki Wandy z ulicą Polną. Jeżeli bowiem chodziło o
%7łermenę, ta ani pochwalała, ani ganiła działalności Wandy. Nie czytała jej utworów, gdyż na to
61
nie miała czasu, a spotykając się z nią ograniczała się do podania kilku informacji lub
przedstawienia Wandzie jakiegoś młodziana, który "koniecznie chciał poznać tę sławną panią
Szczedroniową". Poza tym %7łermena nie czuła się członkiem rodziny Szermanów i zdaje się,
zawsze traktowała ją jako chwilowy przystanek podczas podróży. Obecnie rozwodziła się z Kubą
dla kogoś innego, z czego w Kolchidzie ukuto dowcip:
 Pani %7łermena ma sport w żyłach: sama stała się pucharem przechodnim.
 Tak  zjadliwie uśmiechał się Kalamonowicz  tylko każdy kolejny zdobywca tego
pucharu za pózno przekonywuje się, że to beczka Danaid.
 Co? Jak to? W jakim znaczeniu?  interesował się Szawłowski, który wszędzie dopatrywał
się dwuznaczników.
 W finansowym. Ile ją trzeba cenić, ten tylko się dowie, kto ją stracił: bo dopiero wówczas
sypią się rachunki do uregulowania.
 Ach!  obojętnie machał ręką Szawłowski.
 Kobiety wydają wiele pieniędzy  tonem rewelacji konkludował Jan Kamil Pieczątkowski.
Wanda do rozwodu bratowej odnosiła się z najzupełniejszą szczerą obojętnością. Wiedziała,
że %7łermena rujnowała Kubę, lecz była przekonana, że każda inna kobieta, która zdecyduje się
zostać jego żoną czy kochanką, zrobić to może jedynie w tym samym celu. Kuba nie
odziedziczył po ojcu nic z jego zmysłu do interesów, natomiast za dużo miękkości. Dlatego też
renta Wandy wisiała na niezmiennym znaku zapytania, wobec czego nie pozostawało Wandzie
nic poza spokojnym oczekiwaniem. O wydobyciu jakiejś poważniejszej sumy w istniejących
warunkach nie mogło być mowy. Interweniować przez swego adwokata nie chciała, a chociaż
lubiła wyrzekać się dochodów i bardzo sprytnie nimi administrowała, wolałaby wszystko stracić
niż dopuścić do procesu z bratem. Nie chodziło tu o Kubę, lecz o duże prawdopodobieństwo, że
jej dbałość o własne pieniądze podciągano by wówczas pod ironiczne podejrzenie: Naturalnie, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl