[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Chwyciła go za rękę.
- yle mnie zrozumiałeś. Chciałam powiedzieć, że jest już tak pózno,
że... że równie dobrze możesz zostać.
Spojrzał na nią z niedowierzaniem.
- Naprawdę?
- Uhm. - Spuściła głowę.
Przez chwilę siedzieli na łóżku, nie bardzo wiedząc, co robić. Lucy
wstała i poprawiła poduszki, starając się, żeby ten gest wypadł naturalnie.
- Teraz do łazienki - powiedziała. Mike pociągnął ją za rękę.
- Nie, oddzielnie.
Mąż - teraz już nie mogła myśleć o nim inaczej - zasnął niemal
natychmiast. Ona przewracała się z boku na bok. W końcu wstała i
59
R S
podeszła do okna. Tak lubiła śpiący Manhattan, światła neonów i wielką,
szarą plamę Central Parku.
Usłyszała jakiś szelest za plecami. Odwróciła się gwałtownie. To
tylko Mike przewrócił się na plecy. Cienka kołdra zsunęła się na podłogę i
leżał teraz zupełnie nagi. Lucy poczuła, że znowu jest podniecona. %7łeby
odwrócić myśli od seksu, spojrzała ponownie na Central Park, a potem
dalej, tam gdzie rozciągał się Atlantyk.
Zrobiło jej się chłodno. Podniosła kołdrę i przykryła Mike'a, a
następnie przytuliła się do niego.
- Zpisz? - spytała.
- Uhm.
- Zni ci się coś fajnego?
- Może włączysz się w mój sen - zaproponował.
- Chętnie - odparła, czując jego dłoń na biodrze. - Gdzie jesteśmy?
- W tropikach. Nad brzegiem morza. Nad nami, niczym wielkie
wachlarze, kołyszą się palmowe liście. Leżymy na piasku...
- Przecież nie znosisz piasku - przerwała mu.
- Cii... Leżymy na piasku, zupełnie nadzy...
- Czy to plaża nudystów?
Mike otworzył jedno oko i spojrzał na nią z wyraznym niesmakiem.
- Jakich nudystów? Przecież jesteśmy tam sami.
Tym razem nie przerywała. Westchnęła tylko, gdy poczuła, że mąż
gładzi jej uda.
- Leżymy i czekamy na falę przypływu. Jest nam ciepło, coraz
cieplej...
Palce Mike'a dotarły do jej kobiecości. Dziewczyna oddychała coraz
szybciej.
60
R S
- To bardzo miły sen - powiedziała gardłowym głosem.
- Zapewniam cię, że będzie jeszcze milszy, kiedy pojawi się
przypływ. Na razie jest nam gorąco. Czekamy z utęsknieniem na pierwszą
morską falę.
Ale Lucy nie chciała czekać. Sięgnęła na oślep pod kołdrą i wyczuła
naprężoną męskość Mike'a.
- Och, kochanie! - krzyknęła.
Po chwili uniosła się nad nim na łokciach. Mąż poprowadził
delikatnie jej ciało i wkrótce poczuła pierwsze języki fal. Zamknęła oczy.
Pragnęła czuć to jak najdłużej i najmocniej.
A potem przeżyli prawdziwą burzę. Taką, która może się zdarzyć
tylko na bezludnej wyspie w skwarze tropików. Z wichrami, piorunami,
gorącymi pocałunkami i okrzykami jakby wydartymi z głębi natury. Kiedy
było już po wszystkim, stwierdzili, że są zupełnie mokrzy. Od potu.
- Możesz zapraszać mnie do swoich snów, kiedy tylko zechcesz -
szepnęła, tuląc się do niego.
- Naprawdę? - Uniósł nieco głowę.
Nie odpowiedziała. Myślała właśnie o rozwodzie. Czy to możliwe,
by jeszcze przed trzema miesiącami mieli siebie dość?
- Powinniśmy trochę się przespać - powiedziała.
- Całe szczęście, że dziś sobota.
- Przytul się do mnie tak jak zawsze - zaproponował. - Na pewno
zaraz zaśniemy.
Przytulili się do siebie  tak jak zawsze". Okazało się jednak, że
ponownie obudziło to w nich pożądanie. Tym razem kochali się spokojnie,
patrząc sobie w oczy. Mike szeptał jej do ucha miłosne zaklęcia, a ona
mówiła mu, jaka jest szczęśliwa.
61
R S
Zasnęli zupełnie wyczerpani koło szóstej nad ranem. Właśnie o tej
porze w mieszkaniu na dole obudziła się Clara. Otworzyła oczy i wstała
bez ociągania. Przechodząc do kuchni, spojrzała z wyrzutem na zamknięte
drzwi do sypialni przyjaciółki.
Mike obudził się, jak zwykle w soboty, o dziewiątej. Wyślizgnął się
z sypialni, by nie zbudzić Lucy. Jednak, w odróżnieniu od Clary, skierował
się do łazienki.
Przypomniał sobie bezustanne kłótnie z żoną - znowu zaczął ją tak
nazywać w myślach - o ranne wstawanie. Lucy lubiła dłużej pospać, a on
uważał, że szef powinien dawać przykład pracownikom i przychodzić
wcześniej do biura.
Mike wykąpał się, wytarł wielkim ręcznikiem, jedynym, jaki znalazł
w łazience, a następnie wrócił do sypialni, by pozbierać swoje rzeczy.
Odetchnął z ulgą, kiedy stwierdził, że udało mu się nie zbudzić Lucy.
Pomyślał, że tak będzie lepiej, i zaczął się ubierać.
- Wychodzisz? - dobiegł do niego zaspany głos.
Lucy stała w drzwiach sypialni z koszulą nocną przerzuconą przez
ramię. Patrzyła na niego nie widzącymi oczami i uśmiechała się żałośnie.
- Chciałem tylko zejść do piekarni po rogale - skłamał.
Potrząsnęła głową. Wpadające do sypialni światło słoneczne
sprawiło, że wyglądała niczym wróżka w złotej aureoli włosów.
- Mogę przecież zrobić jajecznicę - powiedziała.
- Nie, lepiej nie. - Mike przypomniał sobie bieg wypadków pewnego
obfitującego w dramatyczne wydarzenia poranka. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl