[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Zostawała ostatnia nagroda, młode moje towarzyszki z cicha lecz
żywo rozmawiały
z sobą, widziałam że sądziły i roztrząsały postępowanie każdej z
naszego grona,
pewną byłam że nie otrzymam wieńca, bo od kilku dopiero miesięcy
zbliżyłam się
do moich towarzyszek, przedtem
zaś urażona ich nierozwagą, którą brałam za dumę i zarozumiałość,
obchodziłam
się z niemi grzecznie lecz zimno, i teraz jeszcze choć tkliwszą,
serdeczniejszą,
choć z duszy dzielę lub osładzam cierpienie każdej, nie mam tej
uprzejmości
ciągłej, nie. przerwanej, która sama tylko może nam przychylność
obcych osób
zjednać. Nie spodziewałam się więc, nie śmiałam nawet pragnąć
ostatniej nagrody,
i kiedy współuczennice moje nie mogąc się zgodzić na jedno, losować
postanowiły,
przyjaznią i wewnętrznem przekonaniem wiedziona napisałam na
karteczce imię Emmy
i wrzuciłam je w koszyk, ho podług mego zdania ona najmilszą jest z
całego
naszego koła, ona najwięcej ma jednostajności w humorze, ciągle
słodka, codzień
pogodne ma czoło, i choć ją co zasmuci, nie okaże tego nikomu.
Jakież więc było
moje
zdziwienie kiedy po rozwinięciu karteczek okazało się, że tyle za mną,
ile za
nią było głosów!... Kochały mnie więc od dawna te młode tkliwe
serca, którem tak
często za obce uważała; widziały we mnie miłą, prawdziwą
przyjaciołkę, a ja
zawsze obojętnemi je nazywałam.... o nie! raz jeszcze powtórzyłam
sobie, nie
godnam ja tego wieńca, kiedy tak długo nie spostrzegłam otaczającej
mnie
życzliwości; i z szczerem prawdziwem uczuciem mojej niższości
odstąpiłam go
Emmie. Przyjęła, lecz rozdzieliwszy wieniec na dwie części, przypięta
jednę do
swoich jasnych włosów, a mnie z uśmiechem drugą podała. Rzuciłam
się w jej
objęcia, wszystkie uczennice opuściły swoje miejsca, krewni, rodzice,
nauczyciele, examinujący nawet złączyli się w jedno koło, i obrzęd
dnia
tego zakończył się uściskami, Izami radości i rozrzewnienia.
Popis publiczny, ten przedmiot obawy i niespokojności, może więc w
życiu młodej
osoby piękną i szczęśliwą epokę stanowić.... może na przyszłość
najpomyślniejszy
wpływ wywierać, bo czuję to sama, teraz znów nowe życie zaczęłam,
dzień
dzisiejszy przekonał mnie gruntownie, że w każdem położeniu,
szczęście jest
blisko człowieka, byle je odkryć umiał, że nigdy szemrać i narzekać
nie trzeba,
bo nie wiemy czy nam niebieski Ojciec nie umyślnie zsyła cierpienie,
aby nas
pózniej za uległość sowicie nagrodzić. Nie raz już myślałam o tem,
lecz nigdy z
tak mocnem jak dziś przekonaniem; a gdyby okoliczności mogły niem
zachwiać
kiedy, niech ten krucyfix pól wieńcem ozdobny, co odtąd nigdy mnie
nie odstąpi,
niech on mówię przypomni mi
wypadki uczucia dnia dzisiejszego, niech odświeży wiarę i zaufanie
moje.
Maja.
Cztery lata nie pisałam dziennika, bo przez cały ten czas żadna prawie
zmiana
nie zaszła w mojem położeniu; ukończyłam nauki, z uczennicy stałam
się
nauczycielką w instytucie Pani M. lecz sposób życia takim jak
dawniej pozostał;
w dzieli praca i nauka, w wieczór przechadzka i rozmowa z Emmą.
Dotrzymałam
ostatniego postanowienia, przestałam Wyrzekać, zaczęłam się za
szczęśliwą
uważać, i jeżeli nie zupełne szczęście, błoga przynajmniej spokojność.
stała się
moim udziałem. Teraz, inaczej znowu żyć trzeba; niewiem czy tak
spokojnie jak
dotąd, ale smutniej pewno. Emma opuściła dom Pani M., jest z tąd o
mil
kilkadziesiąt, nauczycielką w pewnej znako-
mitej rodzinie, i wkrótce więcej się jeszcze odemnie oddali; zwiedzi
Anglię,
Francyę, Włochy, kilkaset mil przedzielać czasem będą osoby, co tak
przywykły
żyć razem, lecz serca zawsze blisko siebie zostaną; w tej pewności,
wolę nawet
że Emma ma podróżować; roztargnienia, częsta zmiana widoków nie
zatrą mnie w jej
pamięci, lecz dobroczynnie działać mogą na umysł tak skłonny do
mocnych i żywych
wrażeń, tak silnie dotknięty rozdziałem z jedyną przyjaciołką. Mnie
łatwiej w
miejscu pozostać, przywykłam z uległością przyjmować wszystko co
tylko mnie
miłego lub przykrego spotkać może, umiałam, i znów się może
przyuczę obcować
sama z sobą, zgłębiać stan duszy, rozbierać każde uczucie, i tym
przynajmniej
sposobem przebywać z Emmą; teraz większa część moich myśli do
niej się zwraca,
śledzę ka-
żdy jej krok, każdy czyn, radabym posiadać dar jasno  albo raczej
daleko 
widzenia, aby jej ani na chwilę z oczu nie stracić Teraz zapewne
częściej jak
kiedyś kilka stron do tej książki przybędzie, bo ile razy zbyt długo na
list
Emmy czekać będę, ile razy tęschnota mnie ogarnie, użalę się przed
nią; wszakże
tak długo była moją jedyną przyjaciółką, zawsze cierpliwa,
niezmienna; cztery
lata ani o niej pomyślałam, a jak znowu chętnie przyjmuje
powierzenia moje, jak
ich wiernie dochowa!
Wszystkiego jednakże zapomnieć można, przez tak długi czas
przywykłam najlżejsze
wrażenie Emmie powierzać, że już sama z sobą rozmawiać nie
umiem, nie mogę się
jak dawniej na wyrzekającą i słuchającą podzielić; a tak by było
słodko gdyby
mnie kto słuchał, pocieszał! dwa, tygodnie Emmy już nie widzę, a do-
tąd żadnej od niej nie niani wiadomości. Trzeba, koniecznie mi się
wrócić do
dziennika; jest to jedyny towarzysz który zawsze równego ze mną
wieku i sposobu
myślenia zostanie, który nie przerywając wysłucha długiej i nudnej
często mowy;
z ludzi, Emma to tylko umiała, lecz jej niema, listy rzadkie a istna to
prawda,
że choć spokojna, nie bardzo jestem szczęśliwa.
Czerwca.
Jakże człowiek jest chciwą, niesytą istotą, jak życzeń swoich
ograniczyć nie
umie! ile razy pragnąc czego usilnie, mówi z uniesieniem, O! gdyby
się to jedno
ziściło!... Zaledwie owo gorące życzenie spełnionem zostanie już
tworzy drugie
większe, i znowu myśli jak wprzódy; goni za tem co ucieka, a jeśli
traf
szczęśliwy lub wola przeznaczenia dozwoli mu u-
chwycić przedmiot długich zabiegów, rzuca go wkrótce i bieży za
czem innem. I ze
mną tak się dzieje: kiedym w piętnastym roku skończyła nauki i Pod
bielska nie
potrzebując za mnie płacić, całe swoję pensyę pobierać zaczęła,
sądziłam się
pradziwie szczęśliwą, bo jej nie byłam ciężarem; lecz mimo całej
ochronności,
zabrakło ubrania, i szanowna moja opiekunka musiała jeszcze część
tej przykro
zapracowanej summy na moje potrzeby użyć. Czemuż ona tak długo
dzielić się ze
mną musi! myślałam wtedy, z goryczą; czemuż ja uszczuplam małych
jej dochodów,
ja cobym je pomnożyć pragnęła! Minął rok bezpłatnej pracy, Pani M.
wyznaczyła mi
wynagrodzenie, nie Wielkie, lecz dostateczne na drobne potrzeby
moje; znowu
szczęście, znowu radość, miałam własny dochód, mogłam nim
rozrządzać podług upo-
dobania, i wnet uczulam naturalną niezbędną chęć dzielenia go z
innymi;
wychodziłam też częściej w miasto, co raz więcej nędzy i cierpienia
widziałam
pomiędzy ludzmi, co raz mocniej pragnęłam choć małej przynieść im
ulgę, a skarb
mój tak był maty! tak często w połowie miesiąca wypróżnił się mój
woreczek, i
przez kilkanaście dni trzeba było spotykać cierpiących, patrzeć na
niedostatek,
nie mogąc mu zaradzić. Gdybym przynajmniej dwa razy tyle miała co
teraz! mówiłam
znowu; gdyby każdy co ku mnie żebrzące wyciąga ręce choć małe
wsparcie mogł
otrzymać! I temu się zadość stało, Pan B. zaczął mi dostarczać rycin
do
kolorowania; mile to i łatwe zatrudnienie potroiło prawie moje
dochody, lecz
przekonałam się wkrótce, że największym nawet skarbem, nie można
by wszystkich
łaknących nasycić [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl