[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Baltimore".
- Dziękuję - powiedział w końcu. - Bardzo mi pani pomogła.
Egan zapisał na tablicy informacje od handlarza używanymi samochodami
i opadł ciężko na łóżko, zatykając kciukiem butelkę, by nie wylało się z
niej piwo. Tablica była już zapełniona niemal w dwóch trzecich - co dało
przynajmniej iluzję postępu. Leżał i myślał o niebieskich migdałach, gdy
zaczął dzwonić telefon komórkowy.
- Halo?
- Matt. Słyszałem, że już prawie rozgryzłeś sprawę. Zwietna robota. - Głos
Hillela Stranda. - Są tu Lauren i Bill, przełączę aparat na tryb
głośnomówiący.
- Matt? SÅ‚yszysz mnie? - Lauren. -Tak.
- Próbowaliśmy rozpracować samochód, ale nie udało się znalezć nikogo,
kto mógł go przemalować. Za parę dni jeszcze raz ich obdzwonimy.
Nazwisko, które podałeś, też nic nie dało. Sprawdziliśmy konta bankowe,
prawa jazdy, karty kredytowe, co tylko chcesz. Instynkt ciÄ™ chyba nie
mylił, wymyślił sobie to nazwisko już na placu.
- Co z domem, do którego przewiózł Karen Manning?
- Sprawdzamy w agencjach nieruchomości kupno i wynajem tego typu
posesji w ciągu ostatnich kilku lat, ale wyszła nam tak ogromna liczba, że
poszukiwania nie dają żadnego rezultatu.
- Co z poszukiwaniami samochodu przez policję? Wrócił głos Stranda.
-To ryzykowna strategia, Matt... Ale zgoda. Musimy spróbować. Policja
ma już opis samochodu, numer rejestracyjny i rysopis al Fayeda.
Powiedzieliśmy im, żeby trzymali się od niego z daleka i natychmiast nas
zawiadomili, kiedy go zobaczÄ….
- Zwietnie. Jeszcze coÅ›?
- Powoli docieram do handlarza narkotyków, kumpla al
159
Fayeda - powiedział Fraiser. - Niestety, tego rodzaju typy nie drukują
swojego nazwiska w książce telefonicznej.
- Kiedy?
-Jutro, mam nadzieję. Najdalej dzień pózniej.
- Im wcześniej, tym lepiej, Billy. Jeszcze coś?
- Już nic szczególnego. Pewnie widziałeś w telewizji, że w jakiejś
zawszałej dzielnicy Waszyngtonu policja znalazła stary samochód al
Fayeda, ale niewiele z niego zostało. Raporty policji masz w e-mailu, jeśli
masz chęć do nich zajrzeć, ale ja bym się nie trudził. Nic w nich nie ma.
1 -
Rozdział dwudziesty szósty
i
i
¦ .u
- Jest zielony.
Isidro zagryzł wargę i przestąpił niepewnie z nogi na nogę - bardzo dziwne
zachowanie jak na studwudziesto-pięciokilową tuszę wytatuowanych
mięśni.
- Pierwsza warstwa, którą położyliśmy, była czarna, ale zadzwonił
lakiernik... Eee... fura wyglądała, jakby miał nią jezdzić Batman, a nie
James Bond. Lakiernik sam wyszedł z propozycją; to się nazywa
 brytyjska zieleń wyścigowa" na perłowym podkładzie. Może to jeszcze
nie to, ale musisz przyznać, że wygląda zajebiście.
Fade pokiwał głową, ale nic nie powiedział, tylko okrążał dalej cadillaca.
Kiedy stanął przed połyskującym przednim zderzakiem, jego uwagę
zwróciło delikatne wybrzuszenie w masce samochodu.
- To po co? - zapytał.
- Trzeba było wykombinować nową maskę, ale nie narusza linii auta.
Musieliśmy jakoś pomieścić to...
Isidro zwolnił zatrzask i podniósł maskę, ukazując całkowicie nowiutki
silnik. Fade się pochylił głęboko i poczuł lekki zawrót głowy, widząc
masywny zespół silnikowy w czerwieni, czerni i chromach; chwilę pózniej
dostrzegł biegnące wzdłuż silnika matowoczarne karabiny maszynowe.
Lufy idealnie się wpasowywały w dwie sprytnie zakamuflowane dziurki
nad przednimi reflektorami. Kiedy się wyprostował, robił wszystko, żeby
nie zdradzić wrażenia, jakie to na nim wywarło.
- Przyśpieszenie od zera do setki ma takie, że potrzebny ci będzie, chłopie,
kołnierz ortopedyczny - mówił dalej Isidro. - Zawieszenie podrasowane, w
pełni wyścigowe. Mo-
161
żesz w tej suce zostawić za sobą kilometr gumy, a w zakręt wejdzie jak
porszak.
Fade przytaknął i raz jeszcze przeszedł wzdłuż samochodu, przesuwając
dłonią po eleganckim jasnobrązowym obiciu wnętrz i ręcznie szytym,
równiutko odciągniętym dachu.
- Europejska skóra, chłopie. Tam nie używają drutu kolczastego, więc bez
najmniejszej skazy.
Fade pokazał palcem dwie pluszowe kostki do gry, za-' wieszone na
lusterku wstecznym.
- Aadne cacka.
- Gratis - powiedział Isidro, wsadził kluczyk do zamka bagażnika i zrobił
krok w tył; klapa podniosła się płynnie. - Tył musieliśmy wzmocnić, klapa
kufra zrobiła się ciężka, więc zainstalowaliśmy hydraulikę.
Fade wskazał na metalowy zbiornik, który zajmował niemal całą prawą
połowę bagażnika.
- Co to jest, do cholery?
- Twoja katapulta, chłopie.
- %7łartujesz. Udało się wam to zrobić?
- Pewno, że się, kurna, udało. Ale nie było łatwo. Sprężyny to niewypał.
Użyliśmy sprężonego powietrza.
Fade pokazał na ciężki karabin maszynowy, zabezpieczony stalowymi
klamrami, wcelowany lufą w kolejną zakamuflowaną dziurkę, tuż nad
tylną tablicą rejestracyjną. Długi pas z amunicją, jakiego nigdy wcześniej
nie widział, wchodził w komorę z artystycznie wykonanego bębna.
- Skąd wzięliście amunicję?
- Mam kumpla, który na indywidualne zamówienie produkuje broń i ma
kupę ślepaków. Baliśmy się, że strzelanie w czasie jazdy będzie rzutowało
na prowadzenie samochodu, ale się okazało, że przednie karabiny nie
stwarzają żadnego problemu, a tylny tylko nieznacznie unosi tył auta...
Hej, sprawdzmy, jak to działa. - Isidro zdjął buty i stanął na przednim
siedzeniu obok kierowcy, a jego ludzie zgromadzili siÄ™ przy drzwiach z tej
samej strony. - Usiądz za kierownicą - zwrócił się do klienta. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl