[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Ponownie zaczęła ogarniać ją panika.
Zdławiła ją.  Nie ma sensu się bać. Mam Potrzebę, ona mi pomoże, i jeśli
trzeba, użyje magii  próbowała się pocieszać.
Skierowała swe myśli do miecza. . .
I natrafiła na pustkę.
Nigdy potem nie potrafiła przypomnieć sobie dokładnie tych pierwszych kil-
ku godzin, które spędziła zawinięta w futra, na przemian płacząc i jęcząc. Na
szczęście nie nadszedł nikt niebezpieczny; w przeciwnym razie stałaby się łatwą
zdobyczą.
Gdy płacz ją wyczerpał, mimo rozpaczy i strachu zasnęła.
Kiedy po południu obudziła się, uczucie rozpaczy ustąpiło, choć strach pozo-
stał. Zdołała się jednak opanować tego dnia i następnego, i następnego także.
Wytropiła zwierzynę przy wodopoju i zastawiła pułapkę. Złapała gęś i powie-
siła ją w zaimprowizowanej spiżarni, po czym udała się do lasu na poszukiwanie
królików. Nie znalazła żadnego, lecz odkryła, w jaki sposób można łowić ryby
pod lodem przy użyciu kawałka metalu znalezionego w wieży jako przynęty.
Naznosiła drewna do wieży i dbała, by nie zwilgotniało i nie zamarzło; zapla-
nowała następną pułapkę  tym razem na jelenie.
Udawało jej się panować nad sobą i nie wpadać w panikę na myśl, że miecz
przestał ją chronić. Jeżeli coś się stało z Potrzebą, sama musi o siebie zadbać.
Nie ma innego wyjścia  poddanie się losowi oznaczało śmierć. Wcześniej czy
pózniej ktoś zacznie jej szukać.
Godzinami siedziała przy ogniu, przywołując z pamięci, co Potrzeba opo-
wiedziała jej o osłonach, o jej własnej magii. Jeszcze więcej czasu zabrało jej
konstruowanie, warstwa po warstwie, tarcz ochronnych, czerpanie nikłej mocy
z zaśnieżonego lasu i własnej energii. %7łeby jednak wykorzystywać swą moc, po-
trzebowała pożywienia i snu  czyli wracała do początku. Zdecydowała się jak
najszybciej zacząć polowanie na jelenie  tylko w ten sposób mogła zapewnić
162
sobie odpoczynek konieczny do budowania osłon.
Resztę czasu  parę godzin przed snem, gdy już się zrobiło ciemno  spę-
dzała, przyglądając się mieczowi i błagając go o powrót do życia. Oglądała go
ze wszystkich stron, starając się odkryć, co się zepsuło. Coś musiało się stać, bo
inaczej dlaczegóż by Potrzeba miała nagle umilknąć?
Nic nie wskórała. Teraz był to tylko miecz  ani mniej, ani więcej  broń,
którą Nyara nie umiała nawet prawidłowo się posługiwać; dotąd kierowała nią
zawsze Potrzeba.
Wreszcie trzeciego dnia, po kolejnych bezowocnych wysiłkach, które przy-
prawiały ją o ból głowy, dała za wygraną i zapadła w głęboki sen  tak głęboki,
że nawet rozpacz nie przedarła się przez niego.
Po obudzeniu  póznym rankiem  zauważyła, że chmury znikły i słońce
świeci na czystym niebie. Wyjrzała przez okno i natychmiast się cofnęła, zasła-
niając dłonią piekące oczy. Na zewnątrz panowała jasność  blask zbyt silny,
by cokolwiek zobaczyć. Promienie słoneczne odbijały się od każdej powierzchni
i nawet cień pod drzewami nie dawał wytchnienia zmęczonym oczom. Teraz do-
piero zrozumiała, co mieli na myśli słudzy jej ojca, mówiąc o śnieżnej ślepocie.
Nie zdoła wyjrzeć na zewnątrz bez narażania się na ból głowy; musi jakoś
osłonić oczy. Choć i to zapewne niewiele da; światło odbite od śniegu nie zmniej-
szy swej intensywności. Przypomniała sobie, że przecież umie zmienić oczy; Po-
trzeba nauczyła ją kontrolować własne ciało, uczynić oczy mniej wrażliwymi na
blask, sprawić, by mniej światła do nich wpadało. . . choć przez pewien czas. . .
Nadszedł czas, byś szukała odpowiedzi w sobie  odezwał się znajomy szorst-
ki myślgłos.
Nyara podskoczyła i odwróciła się do wnętrza komnaty.
 Wróciłaś!  zawołała, wpatrując się w znajomy kształt miecza leżący obok
ogniska, tam, gdzie położyła go poprzedniego wieczora.
Nigdy nie odeszłam  powiedziała Potrzeba.  Po prostu zdecydowałam się
pozwolić ci samodzielnie pokierować swym życiem.
Nyara zawrzała gniewem, ale szybko odetchnęła głęboko i opanowała go. Nie
ukierunkowana złość niczemu nie służy, jedynie osłabia i pozwala wrogowi zdo-
być przewagę. Przypomniała sobie, że Potrzeba nigdy nie działała bez powodu.
Gniew zmniejszył się. Usiłowała nie myśleć o pierwszych godzinach rozpa-
czy i strachu, kiedy to wydawało jej się, iż nie przeżyje zimy. Rozpamiętywanie
wszystkiego od nowa tylko by ją rozłościło.
 Dlaczego?  spytała.  Dlaczego to zrobiłaś? Czy zasłużyłam na karę?
Miecz nie odpowiedział wprost.  Rozejrzyj się wokół. Co widzisz? Zapasy
mięsa, drewna, osłony. . .
Nie musiała się rozglądać, znała wyposażenie komnaty.  Przejdz do rze-
czy  powiedziała niechętnie.  Dlaczego mnie opuściłaś? Dlaczego zostawiłaś
mnie bez ochrony?
163
Czy to ja zrobiłam którąś z tych rzeczy? Czy to ja polowałam, łowiłam ryby,
zaczepiłam drabinę wiodącą na szczyt wieży?  Szczególny ton w głosie miecza
całkowicie uśmierzył gniew Nyary.
 Nie ty  przyznała. Przez te trzy dni, bez niczyjej pomocy, dokonała cał-
kiem sporo; dopiero teraz to dostrzegła.
Czy ja skonstruowałam osłony?  ciągnął miecz.  Czy to ja ułożyłam je
w kaskadę?
 Nie  odrzekła Nyara, tym razem z dumą.  Ja to zrobiłam. Przy tak
słabej mocy, jaką dysponowała  w porównaniu do Potrzeby czy nawet magów
jej ojca  chyba niezle sobie poradziła.
Czy gdybym miała jutro zginąć, zdołałabyś znalezć sobie kryjówkę, pożywie-
nie? Zdołałabyś przetrwać?
Miecz cierpliwie czekał na odpowiedz; brzmiała ona zupełnie inaczej, niż mo-
głaby wyglądać jeszcze kilka dni temu.
 Chyba tak  powiedziała powoli Nyara.  Tak, poradziłabym sobie. Czy
o to chodziło?
Właśnie. Gdybym zadała ci to pytanie cztery dni temu, usłyszałabym, że nie
przeżyjesz beze mnie. Teraz przekonałaś się, iż umiałabyś to zrobić.  W głosie
Potrzeby zabrzmiała duma.  Nyara uśmiechnęła się pomimo tlących się w niej
resztek urazy. Miecz zachichotał.  Niełatwo by ci przyszło poradzić sobie samej
i wiele stworzeń pokonałoby cię w mgnieniu oka, lecz gdybyś zdecydowała się
ukryć, miałabyś szansę. Zanadto się ode mnie uzależniłaś, a ja nie jestem niezwy-
ciężona, kochanie. Można mnie zranić lub zniszczyć. Mógłby tego dokonać twój
ojciec, gdyby znał sposób a także adepci Tayledras. Musisz nauczyć się radzić
sobie sama.
Nyara zastanawiała się przez chwilę i jej gniew opadł całkowicie. Tego rów-
nież nauczyła ją Potrzeba: opanowanie emocji pomagało skupić się na problemie,
zamiast paraliżować zdolność myślenia w ogóle.  A co z twoimi próbami zni-
weczenia magii ojca, którą mnie zmienił?  spytała.  Usiłowałam to zrobić
sama, lecz się nie udało. Nie skończyłaś. . .
Być może, nigdy nie skończę  wyznała szczerze Potrzeba.  Zadanie to wy-
maga adepta uzdrowiciela  a ja nim nie jestem  i wielu lat, żeby odwrócić [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl