[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Steve tamto...
Jeśli zaś nie mówiła o nim, to trajkotała o jego dzieciach, które wprost uwielbiała.
Donna nie pojmowała, jak tak rozsądna, tak bystra kobieta może być taka ślepa i do tej pory
nie rozumieć, że jest po uszy zakochana w tym swoim Steve'ie.
- On naprawdę jest wspaniały, nie rozumiem, dlaczego nie chcesz iść na tę kolację. Co
ci szkodzi?
- Nie mogę - westchnęła Donna.
- Nie możesz czy nie chcesz? Wiesz, w jakiej głupiej sytuacji mnie właśnie stawiasz?
Za kilka godzin pojawi się Steve z Toddem i co im wtedy powiem?
- Sama mówiłaś, że jest rozwiedziony...
- Ty też.
- To prawda, ale on nadal kocha swoja żonę.
- Wyszła ponownie za mąż, a ty masz pomóc mu o niej zapomnieć, jasne?
- Poczekaj, Hallie. Pozwól, że cię o coś zapytam. Dlaczego sama nie umawiasz się ze
Stevem, skoro jest taki wspaniały?
Hallie zabrakło słów.
- Bo...
- Zastanów się dobrze - nalegała Donna, licząc, że przyjaciółka przejrzy wreszcie na
oczy.
- Steve i ja jesteśmy tylko przyjaciółmi. Sąsiadami. Nawet gdybym była nim
zainteresowana, on potrzebuje teraz innej kobiety. Bardziej... No przecież wiesz, o co chodzi!
Ja nie jestem ani tajemnicza, ani romantyczna. Ot, Hallie McCarthy, dziewczyna z
sąsiedztwa. Jezdzimy razem na pizzę, jego dzieci wpadają do mnie do domu...
Gdy Hallie nadal trajkotała, Donna zaczęła się łamać. W końcu to tylko jedno
spotkanie. Czy warto się tak upierać, skoro jej najbliższa przyjaciółka ma być pózniej
nieszczęśliwa? Kto wie, może nawet obrazi się na nią?
- Jeśli nie przyjdziesz, zepsujesz cały wieczór -utyskiwała Hallie. - A mnie zależy na
spotkaniu z Toddem.
Akurat, pomyślała Donna.
- Znałam kiedyś jednego Todda - powiedziała powoli.
Donna na chwilę przypomniała sobie dawne czasy. Przeniosła się do Seattle z Georgii
jeszcze w czasach szkolnych. Wyśmiewano powszechnie jej wyrazny południowy akcent.
Nadal pamiętała niewyszukane dowcipy na temat Scarlett O'Hara. Nieśmiała, nie potrafiła
okazać temu przystojnemu chłopcu, jak bardzo się nim interesuje.
- Ja też znałam dwóch czy trzech - powiedziała Hallie. - No więc jak? Przyjdziesz czy
masz zamiar wystawić mnie do wiatru?
- W porządku. Przyjdę. Ale na przyszłość informuj mnie wcześniej, kiedy przyjdzie ci
do głowy organizować mi randkę. A co z dziećmi? Mówiłaś, że są teraz u niego.
- Na ten jeden wieczór zawiózł je do rodziców. Zobaczysz, będzie wspaniale.
Jesteśmy umówieni na ósmą. Mamy mnóstwo czasu, żeby się przygotować.
Donna oznajmiła, że nie ma zamiaru nawet się przebierać, na co Hallie westchnęła
tylko, po czym pożegnała się i odłożyła słuchawkę.
Donna przeszła wolnym krokiem do sypialni. Szczerze powiedziawszy, zgodziła się
na tę kolację tylko dlatego, że Sanford niedawno się zaręczył. Sam zresztą do niej zadzwonił z
tą informacją. Mogła się tego spodziewać, życzyła mu wszystkiego dobrego. Co ciekawe,
nawet nie zabolała ją ta nowina, lękała się jedynie że nie znajdzie już nigdy swojego
wymarzonego mężczyzny.
Dzwonek u drzwi zadzwonił dokładnie o ósmej. Gdy tylko Donna zobaczyła
przyjaciela Steve'a, domyśliła się, że Todd miał taką samą ochotę na to spotkanie, jak ona.
Gdy zaś nieco uważniej przyjrzała się jego twarzy, serce w niej zamarło.
Todd Stafford. Chłopiec ze szkoły średniej. Ten sam!
Uśmiechnęła się uprzejmie do Steve'a, ale nie mogła oderwać oczu od jego kompana.
Chyba jej nie poznał, a ona nie była pewna, czy powinna mu się przypominać.
- Czy może... Donna Norman? - zapytał cicho, podając jej dłoń na powitanie.
A jednak!
- Tak. Teraz Cooper. Wyszłam za mąż. I szybko się rozwiodłam.
- Tak jak ja.
- Znacie się? - zagadnęła Hallie.
- Chodziliśmy do tej samej szkoły - odparł Todd. Szczęśliwy traf? Przeznaczenie?
Zbieg okoliczności?
Oto jej niespełniona miłość lat młodzieńczych miała teraz przypaść w udziale Hallie.
Donna westchnęła. Todd, choć tyle starszy, wyglądał jeszcze lepiej niż wtedy. Był dojrzalszy,
o rysach znamionujących silny charakter. Po prostu męski.
- Wezmiemy chyba mój samochód - Steve przerwał jej rozmyślania.
W drodze do restauracji nikt nie kwapił się do rozmowy. Steve usiłował nawet
nawiązać konwersację, ale odpowiadała mu monosylabami, nie zdolna wypowiedzieć
jakiekolwiek sensowne zdanie. Zmiejąc się w duchu z całej tej sytuacji, pomyślała, że po
dzisiejszym spotkaniu na pewno nie będzie miał ochoty więcej jej widzieć.
Wróciła do rozmyślań o Toddzie. Spotkali się raz,w szkolnej kafeterii, kilka tygodni
przed maturą. Stali razem w kolejce do kasy. Donna była tak nieśmiała, że zbyła go jakimś
mruknięciem, a potem zostawiła kartkę za wycieraczką jego samochodu. Napisała wtedy:
 Bardzo mi się podobasz", ale nie starczyło jej już odwagi, żeby podpisać swój liścik. Potem
bardzo tego żałowała.
W nowej meksykańskiej restauracji, położonej na szerokim bulwarze nad samą zatoką,
Donna usiadła obok Todda, a Hallie obok Steve'a. Chodziło o to, żeby każde z nich miało
naprzeciwko swojego  partnera". Kelner przyniósł karty dań, wszyscy wsadzili w nie swoje
nosy, a gdy przyszło do zebrania zamówień, okazało się, że Donna i Todd wybrali te same
specjały: miękkie tortille, enchiladas z serem i chili relleno.
- Umówiliście się, czy co? - zażartowała Hallie.
- Nie - powiedziała Donna cichutko i zaczerwieniła się jak szesnastolatka. To tylko
podobne gusty kulinarne, dodała w duchu, ale wiedziała już, że ta kolacja to początek czegoś
wyjątkowego.
Steve i Hallie po chwili utonęli w rozmowie. Donna milczała. Tyle pytań chciała
zadać swemu sąsiadowi, ale nie wiedziała, jak zacząć, brakowało jej odwagi. On chyba też
czuł się nieswojo, bo rozglądał się co jakiś czas po sali, a kiedy spoglądał na nią, uśmiechał
się nerwowo. Wreszcie zagaił rozmowę.
- Nie uwierzysz, kogo ostatnio spotkałem. Panią O'Leary od angielskiego. Pamiętasz
ją?
Donna nie tylko ją pamiętała, ale też bardzo lubiła. Temat do rozmowy sam się
nasunął.
- Nic się nie zmieniła. Trochę posiwiała - ciągnął Todd. - Była moją ulubioną
nauczycielką.
- Moją też - przytaknęła Donna z przekonaniem. - Tak bardzo kochała literaturę. Nikt
nie potrafił mówić o Szekspirze, tak jak ona. Wiele jej zawdzięczam. Nauczyła mnie cenić
powieści Jane Austen, odnajdować w książkach nie tylko przeszłość, ale to, co ważne dla nas
tu i teraz.  Rozważną i romantyczną" czytam przynajmniej raz w roku. Naprawdę wiele
zawdzięczam pani O.
- Ja też.
Pierwsze skrępowanie ulotniło się bez śladu. Nawet Steve i Hallie przerwali swoją
rozmowę i przyglądali się przyjaciołom z nieskrywanym zainteresowaniem. W pewnym
momencie, zupełnie jak na komendę, Hallie przysunęła krzesło bliżej Todda, Steve bliżej
Donny. Donna pojęła aluzję. Powinna zająć się przypisanym sobie partnerem. Podniosła oczy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl