[ Pobierz całość w formacie PDF ]

bezładnie, co ona nieszczęsna ma z nim zrobić. Wiedziała,
że za jego błękitnymi oczami ukrywa się
nieprzeciętna inteligencja, prawdziwa wiedza i naprawdę
sympatyczna osobowość. To było wręcz
zadziwiające, że tak bardzo chciała móc mu ufać, ale teraz
bała się nie tylko o siebie samą, ale i o niego,
ponieważ przez nią i on mógł znalezć się w
niebezpieczeństwie.
Zrobiło się jej zimno. Właściwie było jej zimno przez cały
czas, od momentu, gdy - prawie trzy dni temu - wybiegła z
mieszkania, w którym mieszkali oboje z Richardem. Czując
na sobie badawcze spojrzenie Jerome'a, odwróciła się i
spróbowała raz jeszcze. - Mogę jeszcze stąd wyjść i opuścić
twój dom, tak jakbym nigdy tu nie była. Mogę zniknąć bez
śladu z twojego życia, a ty możesz zniknąć z mojego.
Odpowiedziała jej grobowa cisza.
Zupełnie zrozpaczona, zaczęła bezradnie ssać paznokieć
kciuka. On zupełnie nie dawał jej szansy, by mogła go jakoś
od tego uchronić!
- Jest ci zimno, prawda? - Jerome spytał cicho, nie
wstając od stołu. - Słuchaj, może na razie udałoby nam się
uzgodnić chociaż jedno. Moim zdaniem pierwszą sprawą do
załatwienia powinno być kupienie ci jakichś rzeczy z ubrania.
- Zdecydowanie nie pozwolę ci kupować dla mnie
żadnych ubrań! - zaprotestowała przerażona. Spojrzał na nią
uważnie. - Większość kobiet uwielbia dostawać od mężczyzn
różne fatałaszki.
- Ja nie jestem  większością kobiet"!
- Myślę, że właśnie coś takiego powiedziałem przed
chwilą. - Odsunął serwetę i wstał z krzesła. Do tej pory jego
życie było może tylko odrobinę niezwykłe, ale - niezależnie
od tego, jak się je określi
- zawsze miało jakiś sens. Nigdy nie miał wątpliwości,
dlaczego zrobił coś tak a nie inaczej. Teraz natomiast jedyną
rzeczą, jakiej był pewny, było to, że nie może pozwolić jej
odejść.
- Jeśli to może wpłynąć na twoje samopoczucie, to
będziesz mi mogła oddać te pieniądze pózniej. Mówiąc
szczerze, wszystko mi jedno. Nie ma to najmniejszego
znaczenia. A teraz będzie najlepiej, jeżeli tu zostaniesz, tu,
gdzie możesz być bezpiecznie ukryta. Pójdę do biura na jedno
spotkanie, ale wrócę tu z powrotem jeszcze przed lunchem.
- Zaczekaj chwilę! Zanadto mnie popędzasz. Nigdy nie
mówiłam, że tu w ogóle zostanę. Naprawdę nie wiem, czy
mogę. Pamiętasz, dzisiaj w nocy mówiłeś...
Przerwał jej w pół słowa: - Dzisiaj w nocy było za dużo
emocji. Musisz przyznać, że nie była to banalna randka. -
Nieoczekiwanie ton jego głosu stał się przymilny. - Pozwól mi
pomóc ci, Jennifer.
- Potem widząc jej zamknięty wyraz twarzy, westchnął i
potrząsnął głową. - Naprawdę nie masz innego wyboru,
ponieważ nie pozwolę ci stąd wyjść, przynajmniej nie beze
mnie.
Wielkimi krokami przeszedł do salonu, a ona podążyła za
nim. - Jesteś pewien, że będę tu bezpieczna?
- Mam nadzieję, ale muszę ci powiedzieć, że jeśli ci
ludzie znowu zajrzą do baru, to mają wszelkie szanse spotkać
kogoś, kto powie im, jak się nazywam. Jestem tu, niestety,
postacią dość znaną. Oczywiście, zajmie im to trochę czasu, a
tym bardziej, że bar otwierają dopiero o czternastej. - Podszedł
do niej i pogłaskał ją po policzku. - Nie przejmuj się.
Wszystko będzie dobrze. Nie pozwolę, żeby ci się coś stało.
Ale czy ja będę w stanie cię ochronić, spytała się w
myślach Jennifer. Głośno powiedziała tylko: Jerome?
- Co? - zdążył się już obrócić i szedł ku drzwiom, ale jej
głos zawrócił go kilka kroków z powrotem.
- Czy - czy mógłbyś przynieść mi jakąś gazetę?
- Jest taki sklepik po drugiej stronie ulicy. Po południu
pójdziemy na zakupy i wtedy zajrzymy tam.
Po raz setny Jennifer spojrzała na zegarek. Mogła wyjść.
Powinna wyjść. Jeszcze raz przyjrzała się drewnianemu
koniowi na biegunach i westchnęła. Co się z nią działo?
Jerome Mailer trzymał ją w ramionach, całował, wzbudził w
niej pragnienie czegoś więcej, co nie mogło się zdarzyć. A ona
wciąż nie chciała wyjść! Ten mężczyzna w tym czasie, w tym
miejscu. Nieodpowiedni moment, nieodpowiedni wybór!
Wszystko sprzysięgło się przeciwko niej! [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl