[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Marzyłem o drugiej nocy Singapuru. Ale nawet w najśmielszych
marzeniach nie myślałem, że się zgodzisz... Kathy westchnęła.
- Masz nade mną całkowitą władzę, Gabe. Nie potrafiłabym ci
odmówić. Robisz ze mną, co zechcesz...
RS
72
- A ty sprawiasz, że płonę, Kath. Szaleję z miłości do ciebie. Dajesz
mi siebie... dajesz mi szczęście, czuję wreszcie, że żyję.
Płomień pożądania rozpalił na nowo ich zmysły, splecione ciała
falowały w półmroku, nie mogli nacieszyć się sobą, przeżywali daną im
rozkosz aż do utraty zmysłów, aż do ostatniego konwulsyjnego dreszczu.
Kathy płakała, tym razem ze szczęścia, leżąc z głową na barku
ukochanego. Zauważył to i posmutniał.
- Czy stało się coś złego? - zapytał cicho. Nie wiedział, że w pamięci
odtwarzała scenę sprzed czterech lat, gdy po równie upojnej nocy
odtrącił ją, wyszedł z kajuty z pustką w oczach. Co się dzieje? Teraz jej
dusza była pusta, błądziła po pokoju nieobecnym, obcym spojrzeniem.
Kim jest ten piękny nagi mężczyzna wsparty obok niej na łokciu i
obserwujący ją z uwagą? Leży obok z gładko wygoloną twarzą skrytą w
cieniu, jego kasztanowe włosy przeświecają czerwono w słabym świetle
zza szyby... Czy to ten sam energiczny chłopak z jej dzieciństwa? Czy to
ten sam brodaty marynarz sprzed czterech lat? TEGO Gabriela Fowlera
nie znała. Ale zdąży go poznać. Jeśli zostanie...
- Mała depresja? - pytał delikatnie. - Widzisz. To często przychodzi po
silnych emocjach. Taka już ludzka natura. Będzie lepiej, ale musimy to
razem wywalczyć i odnalezć sens naszego życia. Nie opuszczaj mnie -
dodał prędko widząc, że Kathy wstaje. - Tak bardzo cię potrzebuję...
Wróć ze mną do domu. Proszę...
Potrząsnęła głową i podeszła do okna. Oświetlona blaskiem księżyca
patrzyła na rzekę - żywioł niosący życie lub śmierć.
- Wybacz, Gabe. Chcę zostać sama. Dziwnie się czuję... Boję się o
nas. Idz już.
Poderwał się i mocno potrząsnął ją za ramiona.
- Co ty sobie wyobrażasz, dziewczyno?! Czy to żarty? Czy ty w ogóle
wiesz, czego chcesz? - Chciał jakoś przywołać ją do porządku. Skutek
był odwrotny, wyrwała się i zbiegła po schodach.
- Gdzie lecisz? Byle dalej ode mnie, co? Spuściła głowę.
- Nie... Po prostu zbyt wiele wrażeń. Powinniśmy pomówić o
RS
73
pewnych rzeczach. Czy wiesz już o naszych rodzicach?
- Oczywiście.
- To dlaczego mówiąc o Arcie, nie wspomniałeś nawet, że ten
zboczeniec-kryminalista zrujnował ich związek?
- Dowiedziałem się o tym niedawno i uznałem, że Mike sam powinien
ci to powiedzieć. A zresztą, pozwólmy im rozwiązać ten problem na ich
własny sposób.
- A ty jak sądzisz, Gabe? Czy mój ojciec jest godzien potępienia za to,
że poinformował policję?
- A potem żałował, Kath. Płakał z twarzą ukrytą w dłoniach, błagał
matkę o wybaczenie. Załamał się całkowicie...
Jakże mógłby go potępiać? Aączyła ich wspólna tajemnica
przeszłości, a pózniejsza tragedia była skutkiem ich milczenia. To on był
bardziej winien niż Mike.
- Gdybyśmy byli razem, Kathy, moglibyśmy zniweczyć ich uczucie.
Wyrzekliśmy się szczęścia i to ocaliło miłość naszych rodziców. Do
czasu... Ale my też mamy do niej prawo. Lepiej pojadę, nie jesteś w
nastroju do rozmowy, zresztą ja też. - Ucałował ją na pożegnanie, życząc
dobrej nocy. - Zobaczymy się wkrótce - obiecał wychodząc.
- Dlaczego z nim nie wyszłaś?
Sylwetka Mike'a rysowała się na tle ciemnego pokoju w stłumionym,
rdzawym świetle z korytarza. Kathy podniosła głowę znad
wywoływanych filmów, lecz nie odpowiedziała. Przygotowywała taśmy
do suszenia.
- Mam kilka świetnych ujęć - rzekła. Ojciec stanął obok i zerknął.
- To wygląda jak koniec świata.
- Mój własny koniec świata. Tak, tato, to wtedy zawalił się most, a ja
wdrapałam się na dach samochodu, skąd większa fala mogła mnie
porwać lada chwila.
- I co potem? - w oczach Mike'a pojawiło się wyrazne zaniepokojenie.
- Potem archanioł Gabriel spłynął z nieba na świetlnej smudze... Gabe
mnie uratował.
RS
74
- Dlaczego nie jesteś razem z nim? Na co czekasz?
- Przeszkadzałabym mu tylko. Nie należy do mężczyzn lubiących
domowe zacisze. Ciągle go gdzieś nosi, nie usiedzi na miejscu.
- Z tego wynika, że powrót nic ci nie dał. Czy spaliłaś za sobą
wszystkie mosty?
- Nie wróciłam ze względu na niego, obawiałam się o twoje zdrowie.
Gdy zobaczyłam Gabe'a, myślałam, że tylko spędza tu wakacje. Cztery
długie lata... - zamyśliła się. - Czemu nie powiedziałeś mi o tym
wszystkim, tato? O Gabrielu, Arcie, Grace?
- Z początku zbyt cierpiałem, Kath. Potem, gdy Gabe poślubił tę
kobietę, nie chciałem cię zranić. Zwłaszcza po tym, jak Grace
powiedziała mi o waszym spotkaniu i nocy na jachcie. Ty też mi tego nie
wyjawiłaś.
- Bo myślałam, że to koniec, że go nigdy więcej nie zobaczę, a jeśli
nawet, to nie zrobi już na mnie wrażenia.
- Ale zrobiło - Mike uśmiechnął się. - Nadal ci na nim zależy.
Popatrzyła na ojca z nieskrywaną bezradnością i smutkiem.
- I co teraz zrobisz, dziewczyno? - Ojciec pokiwał głową. - A twoja
praca? Cóż, ja jeszcze mogę odzyskać gazetę. Ci młodzi ludzie z chęcią
zwrócą ją w moje ręce.
- Tato, czy naprawdę chcesz wykupić prawo do wydawania? -
przerwała mu Kathy. Rozwiesiła już filmy i myła ręce. - Ale musisz być
zupełnie szczery - dodała.
- No wiesz? Jedyny raz próbowałem cię oszukać, udając świętego
Mikołaja. Ale to było dawno. Co do gazety, kochałem tę robotę i
przywiązałem się do niej. Tylko to trzymało mnie przy życiu po śmierci
twej matki. A pózniej Grace pomogła mi się z tym pogodzić. Nie mam
już tyle sił ani czasu, by dzielić go pomiędzy kobietę i prowadzenie
redakcji... I co teraz zrobisz? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl