[ Pobierz całość w formacie PDF ]

by był jej kochankiem, głaszcząc po brzuchu w nieskrywa-
nym, erotycznym zaproszeniu.
Brzuch Jake'a napiął się.
Kołysząc biodrami, wyszła zza figury, rzuciła jej ostatnie
uwodzicielskie spojrzenie i ruszyła do następnej. Zatańczyła
dookoła niej w rytmie, który ona tylko słyszała, wodząc rę-
kami po własnym ciele. Jake po prostu był gotów.
Kiedy dotarła do trzeciej figury, do której wcześniej przy-
cisnął ją Jake, wspięła się na palce, przemknęła palcami po
rzezbionej piersi, ujęła twarz i pocałowała namiętnie w usta.
Kręcąc biodrami, zakończyła improwizowany pokaz rów-
nie nagle, jak go zaczęła. Spojrzała przez ramię na towarzy-
szących jej ludzi i roześmiała się.
- Proszę. Co wy na to?
Gdy opuszczała kurtynę, rozległy się brawa i owacje.
Zarumieniona odgarnęła włosy i nadal się śmiejąc, po-
chwyciła wzrok Jake. Przystanęła na pełną wymowy chwilę,
68
S
R
po czym posłała mu drżący uśmiech.
On też drżał. Chryste, ledwie oddychał. Uwielbiał na nią
patrzeć, być blisko niej. I chociaż była to tylko zabawa, nie
mógł uwierzyć, że tak na niego podziałała.
Podrapał się po głowie i napił się wody z butelki. To nie
pomogło mu w zmierzeniu się z prawdą.
Był zakochany.
69
S
R
ROZDZIAA DZIEWITY
Wieczorem Mia wysiadła z samochodu przed swoim do-
mem. Wciąż była podniecona, a przy tym potwornie zmęczo-
na i głodna.
Jake wyszedł przed próg, obserwował ją z uśmiechem
- Mam jedzenie.
Usłyszała, że coś ugotował, a kolana już się pod nią ugina-
ły... Fatalnie! Tak samo działał jego uśmiech... A niech to!
- U ciebie czy u mnie? - zapytał.
Zawahała się tylko dlatego, że gdy zobaczyła
go po swoim wygłupie na wybiegu, patrzył na nią tak, jak-
by chciał ją pożreć żywcem. U niej czy u niego...
- U mnie. - Przypomniała sobie jednak, że już raz ją w jej
kuchni pocałował. - U ciebie.  Ale w jego sypialni było
wielkie, cudownie wabiące łóżko. - U mnie. - Gdy się roze-
śmiał, rzuciła rozezlona: - To wcale nie jest zabawne!
70
S
R
- Kochanie, jesteś cudownie zabawna.
- Co nie rozwiązuje problemu wyboru miejsca.
- U mnie - powiedział łagodnie.
W zamyśleniu poszła za nim, lecz na ganku zawahała się.
Jake oparł się o oścież.
- Zastanawiam się, kogo się tak naprawdę boisz, mnie czy
siebie?
- Ciebie się nie boję. - Skrzywiła się, właśnie bowiem
zdradziła, że jej lęki związane są z nią samą i uczuciami, któ-
re Jake w niej wzbudzał. To ją bolało.
- Więc wejdz.
Cudownie przyprawiona mielona wołowina smażyła się na
patelni. Pachniało tak, że pociekła jej ślinka. Jake sprawnie
przyrządzał tortillę, tarł ser, kroił pomidory, rwał sałatę do
łagodnego taco.
Usiedli obok siebie na podłodze w stołowym, jedząc przy
stoliku do kawy, z meczem Dogersów w telewizji i włączoną
klimatyzacją.
Jego dom wydawał się większy niż jej, ponieważ było w
nim więcej życia. Jake należał do gatunku domatorów. Był tu
duży, wygodny narożnik, na którym można się było wycią-
gnąć, pufy i stolik do kawy, na ścianach wisiało mnóstwo fo-
tografii związanych z architekturą, którą się pasjonował.
Zdjęć osobistych było niewiele: na łodzi z przyjaciółmi, z
bratem przed uniwersytetem American River, ze spływu pon-
71
S
R
tonem, i jedno zdjęcie Mii. Pamiętała, że rozbawił ją wtedy
do łez, a potem pstryknął zdjęcie.
Dobrze wyglądała, musiała to przyznać, głowa odrzucona
do tyłu, oczy roziskrzone śmiechem, co ostatnio nie zdarzało
się często, bo pogrążała się w pracy, którą kochała.
Wykręt.
Jakby słyszała jego słowa.
To była prawda. Jej życie zmieniło się ostatnio w jeden
wielki wykręt.
Może po pokazie coś z tym zrobi. Obiecała sobie, że za-
cznie od leniuchowania na plaży. Wszystko będzie dobrze.
Była już tak blisko spełnienia swoich marzeń.
Gdyby nie to, że obok niej siedział Jake, czysty i odświe-
żony, z nadal mokrymi włosami, ogolony, w luznych szor-
tach i T-shircie, pachnący jak skomplikowana mieszanka
mydła i męskości... gdyby więc nie to, po raz pierwszy od ty-
godni mogłaby ochłonąć.
Zamiast tego działo się z nią... to, co się działo.
- No tak. - Podał jej ostry sos. - Te posągi spisują się cał-
kiem dobrze.
Nawiązywał to jej popołudniowych występów dla koleża-
nek z pracy, kiedy na kilka krótkich chwil zatraciła się w za-
bawie. Zakłopotana wzruszyła ramionami, napotkała jego
namiętne spojrzenie i... pieprz jej wpadł do nosa. Kaszląc
72
S
R
i kichając, sięgnęła po wodę, a Jake masował jej plecy, aż do-
szła do siebie.
- Wiem, o co ci chodzi - odezwała się, kiedy odzyskała
mowę.
- Naprawdę? - Zjadł kęs taco. - A o co?
- Zmierzasz do tego, żebym cię chciała.
- I to działa? - spytał niewinnie.
- Tak. Nie. - Roześmiała się. Cóż, nie po raz pierwszy ją
rozśmieszał. Podniosła kieliszek z winem, pociągnęła łyk. -
Nie pozwolę sobie na to.
Odstawił taco, spojrzał na nią uważnie.
- Uważasz, że z tobą pogrywam?
Jego ton ostrzegł ją, że nastrój uległ zmianie, ale nie od-
wróciła oczu.. Nawet nie ukrywał frustracji. I najprawdziw-
szego pożądania. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl