[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zmysłach i władzach ciała, tak wewnętrznych jak i zewnętrznych, tj. w wyobrazni,
fantazji itd., we wzroku, słuchu itd., niech nie będzie żadnych odchyleń i form,
żadnych obrazów i przedstawiania sobie przedmiotów ani żadnych innych
naturalnych działań.
11. Mówi tu dusza o tym dlatego, iż dla pełnego radowania się z tego współżycia z
Bogiem trzeba, by wszystkie zmysły i władze, tak wewnętrzne jak i zewnętrzne,
spoczywały, były próżne i pozbawione własnego działania i swych przedmiotów.
Im więcej bowiem działają one ze swej strony, tym większy wnoszą niepokój. Gdy
bowiem dusza dojdzie do pewnego wewnętrznego zjednoczenia przez miłość, nie
posługuje się już władzami duchowymi a tym mniej cielesnymi, gdyż dzieło
zjednoczenia przez miłość jest już dopełnione przez aktywność duszy w miłości, a
tym samym czynności władz są ukończone, tak jak dla tego, kto osiągnął cel,
środki są już zbyteczne. Wtedy jedyną czynnością duszy jest trwanie w Bogu przez
miłość, które jest jednym ciągłym aktem miłości jednoczącej.
Niech się więc nikt nie pojawia na wzgórzu, tylko sama wola niech się tam znajdzie
i towarzyszy Umiłowanemu, składając Mu dar ze siebie i ze wszystkich cnót tak,
jak to już zostało objaśnione.
Strofa 17
WPROWADZENIE DO NASTPNEJ STROFY
l. Dla lepszego zrozumienia strofy następnej należy zwrócić uwagę, że nieobecność
Umiłowanego, którą dusza odczuwa w stanie zaręczyn duchowych, sprawia jej
wielki ból, czasem tak wielki, że nie ma cierpienia, które by się mogło z nim
porównać. Dzieje się to dlatego, ponieważ miłość, jaką dusza płonie ku Bogu w
tym czasie, jest tak wielka i gorąca, a tym samym nieobecność Umiłowanego
sprawia jej bardzo bolesne i głębokie cierpienia. Dołącza się do tego zmartwienia
wielkie uprzykrzenie, jakie jej zadaje każde zajęcie się czy obcowanie ze
stworzeniami. Będąc bowiem przejęta gwałtownym, bezmiernym pragnieniem
połączenia się z Bogiem, odczuwa każde zajęcie jako bardzo ciężkie i przykre;
podobnie i kamień gdy spada z gwałtownym pędem na ziemię, a spotka na swej
drodze jakąś przeszkodę, usiłującą go zatrzymać w pustej przestrzeni, zderza się z
nią z całą gwałtownością. I tym większe jest natężenie cierpienia, że dusza
zakosztowawszy już słodyczy nawiedzeń, ceni je ponad wszystko złoto i piękności
(Ps 18, 11). Obawiając się więc być pozbawioną choćby na moment tej cennej
obecności, rozmawiając wśród oschłości z Duchem swego Oblubieńca, wypowiada
tę oto strofę:
Ustań, wichrze północny, śmiercią tchnący,
A przyjdz ty, południowy, ze wspomnieniem miłości,
Powiej przez mój ogród,
Niech się rozleją w krąg twe wonności.
I będzie się pasł Miły wśród kwiatów świeżości.
OBJAZNIENIE
2. Oprócz tego, co zostało powiedziane w poprzedniej strofie, wstrzymuje duchowa
oschłość duszy również soki słodyczy wewnętrznej, którą opisywaliśmy powyżej.
Dusza, obawiając się tego, używa przeciw niej w tej strofie dwóch środków.
Pierwszym stara się zabezpieczyć przed oschłością, zamykając jej drzwi przez
ustawiczną modlitwę i pobożność.
Drugim przyzywa Ducha Zwiętego, który kładzie kres tej oschłości duszy,
podtrzymuje w niej i potęguje miłość ku Oblubieńcowi, wzbudza w jej głębi
wewnętrzne akty cnót, a wszystko w tym celu, by Syn Boży, jej Oblubieniec,
któremu przypodobać się jedynie pragnie, znajdował w niej coraz większą radość i
rozkosz.
Ustań, wichrze północny, śmiercią tchnący.
3. Mrozny i zimny północny wiatr niszczy i pozbawia świeżości kwiaty i rośliny
lub co najmniej sprawia, że za jego tchnieniem stulają korony i zamykają się. A
ponieważ oschłość duchowa i brak odczucia obecności Umiłowanego sprawiają te
same skutki w duszy, która je odczuwa, wysuszając w niej soczystość, smak i
zapach, jakie przedtem płynęły z cnót i jakimi się nasycała, nazywa je tchnącym
śmiercią wichrem północnym. Wszystkie bowiem cnoty i afektywne ćwiczenia,
jakie dawniej praktykowała, zostały jakby zmrożone i dlatego mówi: Ustań wichrze
północny śmiercią tchnący.
Wyraża tu myśl, że oddanie się modlitwie i ćwiczeniom wewnętrznym może
położyć kres tej oschłości duchowej. Ponieważ jednak w tym stanie, łaski, których
Bóg udziela duszy, są tak wewnętrzne, że żadnym wysiłkiem swych władz nie
może dusza nadać im działania i w nich smakować, jeśli duch jej Oblubieńca nie da
jej pierwszego poruszenia miłości, prosi Go o to, mówiąc:
A przyjdz ty, południowy, ze wspomnieniem miłości.
4. Aagodny i południowy wiatr, który zowią libijskim (26), przynosi z sobą ciepło,
deszcze i sprawia, że pod jego tchnieniem wzrastają rośliny i zioła, otwierają się
kielichy kwiatów, rozlewając wokół zapachy. Wywołuje więc skutki wręcz
przeciwne niż zimny wiatr północny. Mówiąc więc o tym wietrze ma dusza na
myśli Ducha Zwiętego, który budzi miłość. Gdy bowiem ten boski powiew tchnie
w duszę, tak ją rozpłomienia całą, obdarza takim bogactwem darów, ożywia,
przypomina i budzi wolę, podnieca pożądania, które były jakby osłabione i uśpione
dla miłości Bożej, że słusznie może dusza mówić, iż przypomina wzajemną miłość
jej i Boga. Prosi więc dalej Ducha Zwiętego o to, co jest wyrażone w następnym
wierszu:
Powiej przez mój ogród. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl