[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przyjechała spózniona i pokłóciła się z Angelem. Tym bardziej że ewidentne poszlaki
wskazują, że Angelo miał ochotę na seks z kochanką. Wobec tego Michela decyduje się
zrobić wszystko, by przekonać policję o winie Eleny. Zamyka pokój na klucz, schodzi do
mieszkania brata, spędza tam noc, by usunąć wszystkie ślady podejrzanych interesów Angela,
przede wszystkim kasetkę pancerną, zanosi listy do garażu, żeby mogły posłużyć jako dowód
przeciw Elenie... tutaj Montalbano odetchnął z ulgą. Michela miała do dyspozycji tyle czasu,
ile chciała, żeby przygotować scenę przed zawiadomieniem policji o zniknięciu brata. Tej
nocy, gdy on pozwolił jej zostać w mieszkaniu Angela, prawdopodobnie spała sobie
spokojnie, bo wszystko zrobiła już wcześniej. Naturalnie, że zachował się jak ostatni dureń,
ale przynajmniej konsekwencje tego nie były tak poważne, jak sądził wcześniej.
Ale dlaczego Michela była przekonana, że Angelo jest wplątany w jakieś podejrzane
interesy? Odpowiedz sama się nasuwała. Kiedy dowiedziała się, że brat kupuje drogie
prezenty kochance, i stwierdziła, że nie podejmuje pieniędzy z ich wspólnego konta, doszła
do wniosku, że Angelo ma jakieś sekretne konto, na którym trzyma zbyt wielkie sumy, by
mogły być owocem uczciwych zarobków. Wersja o prowizjach i nagrodach od producentów,
którą opowiedziała Montalbanowi, była kłamstwem. Ta kobieta była zbyt inteligentna, żeby
się nie zorientować, że coś jest nie w porządku.
Dlaczego wyniosła kasetkę pancerną? Na to też była odpowiedz: bo nie zdołała
odkryć zapasowego klucza, tego, który Fazio znalazł przylepiony taśmą pod spodem szuflady.
Poza tym, rozważywszy sprawę głębiej...
Refleksja tu się zaczęła i tu skończyła. Nieoczekiwanie oczy zaczęły się
Montalbanowi zamykać, głowa opadać na piersi. Jedyną rzeczą do wzięcia pod rozwagę było
łóżko.
Na swoje nieszczęście zbudził się kilka minut przed dzwonkiem budzika. Przypomniał
sobie, że tego ranka jest pogrzeb Angela Parda. Słowo  pogrzeb przywołało myśl o śmierci...
Wyskoczył z łóżka, pobiegł pod prysznic, umył się, ogolił, wypił kawę, ubrał się w pośpiechu
godnym komedii z Flipem i Flapem, tak iż wydało mu się, że słyszy w tle skoczną muzykę
fortepianową towarzyszącą zawsze ich gagom, wybiegł z domu i wreszcie odnalazł typowe
sobie tempo, gdy ruszył do Vigaty.
Fazia nie było w komisariacie. Mimi pojechał do Mon - telusy, bo wezwał go Liguori,
Catarella nie otwierał ust, bo jeszcze się nie pozbierał po komputerowym wstrząsie z
poprzedniego dnia, kiedy to strażnicy wejścia zdezerterowali niespodziewanie, a jemu
pozostało tylko wgapianie się w pusty ekran, jak gdyby to była słynna Pustynia Tatarów.
Jednym słowem, zupełny marazm.
Telefon zadzwonił po raz pierwszy póznym przedpołudniem.
 Mój drogi, jak tam rodzina? - zagaił Lattes.
 Doskonale, dziękuję panu.
 Dziękować Matce Bożej! Chciałem panu powiedzieć, że dzisiaj niestety
kwestor nie może pana przyjąć. Może być jutro o tej samej godzinie?
 Nie widzę przeszkód.
Dzięki Matce Bożej, także i tego dnia oszczędził sobie widoku twarzy pana kwestora.
Jednak zaczęła się w nim budzić ciekawość, czego właściwie od niego chce. Z pewnością nie
jest to nic ważnego, skoro tak beztrosko przesuwa spotkanie.
 Miejmy nadzieję, że zdąży mi to powiedzieć, zanim ja pójdę na emeryturę albo jego
przeniosą - pomyślał.
Zaraz potem telefon zadzwonił znowu.
 Tu sierżant Lagana, panie komisarzu. Mój przyjaciel, Melluso, któremu dałem
kartki do rozszyfrowania, pamięta pan?
 Pamiętam doskonale. Udało mu się złamać szyfr?
 Jeszcze nie. Ale na razie zrobił odkrycie, które może być chyba ważne dla
pana śledztwa.
 Naprawdę?
 Tak. Ale chciałbym o tym z panem porozmawiać osobiście.
 Mogę wpaść do pana około wpół do szóstej po południu?
 Dobrze.
Owpół do pierwszej odebrał trzeci telefon.
 Komisarz Montalbano? Mówi Tommaseo.
 Słucham pana.
 Dzisiaj rano o dziewiątej wezwałem panią Elenę Sclafani... o mój Boże!
Nagle zabrakło mu tchu. Montalbano się zaniepokoił.
 Co się stało?
 Ta kobieta jest przepiękna, ona... ona...
Tommaseo jeszcze się nie pozbierał, nie tylko zabrakło mu tchu, ale i słów.
 Jak poszło?
 Cudownie! - odpowiedział z entuzjazmem prokurator. - Tak, że lepiej nie
można!
Na zdrowy rozum, jeśli prokurator twierdzi, że jest zadowolony z przesłuchania,
znaczy to, że przekonał się na sto procent o winie oskarżonego.
 Znalazł pan dowody jej winy?
 Chyba pan żartuje!
Najwyrazniej nie było tu miejsca na logikę: prokurator Tommaseo przeszedł
całkowicie na stronę Eleny.
 Pani Sclafani stawiła się ze swoim adwokatem Tra - iną. Który przyprowadził
ze sobą także pracownika stacji benzynowej, niejakiego Luigiego Diotisalvi.
 Potwierdzającego alibi pani Sclafani.
 Otóż to, otóż to. Możemy tylko pozazdrościć panu DiotisaM i otworzyć własną
stację benzynową w nadziei, że pani Sclafani któregoś dnia będzie potrzebowała zatankować,
ha, ha, ha.
Zaśmiał się, jeszcze pod wrażeniem obecności Eleny.
 Pani Sclafani bardzo zależało na tym, aby informacje o jej alibi nie doszły do
uszu jej męża - przypomniał mu komisarz.
 Oczywiście. Zaręczyłem to pani jak najsolenniej. W rezultacie jednak
znalezliśmy się znowu na pełnym morzu. Co zrobimy, panie komisarzu?
 Popłyniemy, panie prokuratorze.
Za piętnaście czwarta Fazio wrócił z pogrzebu.
 Dużo było ludzi?
 Wystarczająco.
 Wieńce?
 Dziewięć. Jedna kompozycja kwiatowa od matki i siostry.
 Zapisałeś imiona z wieńców?
 Tak jest. Sześć od nieznanych osób, ale trzy od znanych.
Oczy zaczęły mu się świecić. Znak, że miał do obwieszczenia ważną informację.
 No to mów.
 Jeden wieniec był od rodziny senatora Nicotry.
 Nie ma w tym nic dziwnego. Wiesz przecież, że byli zaprzyjaznieni. Senator
bronił go...
 Drugi był od rodziny posła Di Cristoforo.
Jeśli Fazio miał nadzieję, że komisarz się zdziwi, to się rozczarował.
 Wiedziałem, że się znali. Parda przedstawił dyrektorowi banku w Fanarze
właśnie Di Cristoforo.
 A trzeci wieniec był od rodziny Sinagra. Właśnie od tych Sinagra, których tak
dobrze znamy - skończył Fazio.
Tym razem trafił. Montalbano zaniemówił.
 O kurwa!
Jeśli Sinagra odsłonili się do tego stopnia, to znaczy, że Angelo Pardo był dla nich
serdecznym przyjacielem. Czy to senator Nicotra poznał z nimi Parda? Wobec tego Di
Cristoforo też należał do szajki? Di CristoforoNicotraPardo - trójkąt, którego powierzchnia
odpowiadała rodzinie Sinagra?
 Poszedłeś też na cmentarz?
 Tak. Ale nie zdołali go pochować, musieli go przenieść na kilka dni do
chłodni.
 Dlaczego?
 Pardo mają grobowiec rodzinny. Ale kiedy mieli wsunąć trumnę do środka,
okazało się, że ma zbyt wysokie wieko, będą musieli powiększyć otwór. Montalbano zamyślił
się.
 Pamiętasz, jakiej budowy był Angelo Pardo? - spytał.
 Tak, panie komisarzu. Około metra siedemdziesięciu pięciu centymetrów
wzrostu, jakieś osiemdziesiąt kilogramów wagi.
 Całkiem normalny. Uważasz, że taki nieboszczyk potrzebuje specjalnej
trumny?
 Nie, panie komisarzu.
 Wyjaśnij mi coś. Skąd ruszył orszak pogrzebowy?
 Z domu matki Parda.
 To znaczy, że z Montelusy przewiezli go tutaj, do Vigaty.
 Tak jest, wczoraj wieczorem.
 Posłuchaj, mógłbyś się dowiedzieć, jak się nazywa dom pogrzebowy?
 Już wiem.  Sorrentino Angelo i Synowie .
Montalbano popatrzył na niego koso.
 Jakim cudem już to wiesz?
 Bo ta sprawa z trumną wydała mi się podejrzana. Nie jest pan tutaj jedynym
gliną, panie komisarzu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl