[ Pobierz całość w formacie PDF ]

na też usłyszeć powtarzane w nieskończoność brednie o korzyściach płynących ze stanu
wojennego.
Czy można iść w przyszłość, odrzucając pamięć o przeszłości? W roku 403 przed
naszą erą w Atenach, po przegraniu krwawej wojny ze Spartą, zdecydowano, że nie
można wspominać przeszłości. W czasie drugiej wojny światowej generał de Gaulle
postanowił uśmiercić kolaboracyjną rzeczywistość wojennej Francji i wręcz narzucił
jej wizję narodu zjednoczonego w walce z okupantem. Problem w tym, że we Francji
mieliśmy do czynienia z upodleniem części narodu w obliczu wroga i z bohaterstwem
bardzo nielicznych. W Polsce zaś narzucona z zewnątrz władza próbowała upodlić cały
naród. Przekreślenie tej oczywistej prawdy może służyć wyłącznie daniu legitymacji
moralnej oprawcom i funkcjonariuszom starego systemu. Nie idzie o to, byśmy do ko-
deksu karnego wpisywali zasadę  oko za oko, ząb za ząb , a potem wcielali ją w życie.
Idzie tylko o to, by zło nazwać po imieniu i je napiętnować, wpisać to wszystko po
64
wieczne czasy do podręczników historii i nie nazywać podłości patriotyzmem, a czło-
wieka bez honoru człowiekiem honoru. Nigdy nie miałem w sobie rewolucyjnego zapa-
łu i lustracyjno-dekomunizacyjnej determinacji, ale nie jestem też za tym, by popadać
w drugą skrajność, w relatywizm, i poddawać się historycznej sklerozie.
Tak, w momencie narodzin III Rzeczypospolitej wiele było chwil uniesień, a na-
wet euforii. Ale często bezpośrednio sąsiadowały z nimi momenty zdziwienia, zawodu
i frustracji. Co dzieje się, gdy miliony Polaków, zamiast mścić się na funkcjonariu-
szach reżimu, w zaciszu lokalu wyborczego metodycznie, kreska po kresce, nazwisko
po nazwisku, skreślają kandydatów do Sejmu z  listy krajowej ? Obie strony skądinąd
wielkiego okrągłostołowego kompromisu decydują, że skreślonych zastąpią inni funk-
cjonariusze reżimu. To tyle, jeśli idzie o wolę ludu. Dziewiętnastego sierpnia 1989 roku
wielka chwila. Tadeusz Mazowiecki dostaje misję stworzenia rządu. Kilka miesięcy
pózniej ten rząd wykazuje wielką wyobraznię i determinację, wchodząc na drogę nie-
zwykle trudnych gospodarczych reform. Gospodarka potrzebowała przełomu i Mazo-
wiecki, za co sam poniósł ciężkie polityczne konsekwencje, podjął męską, godną męża
stanu decyzję o poparciu tych reform. Pamiętam, jak jechałem do pracy autobusem 116
65
i w jeszcze wielkoformatowej  Polityce czytałem artykuł Jerzego Baczyńskiego o tym,
co się może stać, jak takie radykalne reformy gospodarcze zostaną wprowadzone. Bar-
dzo się wtedy bali nawet najwięksi zwolennicy takich reform. Tym większa zasługa
reformatorów gospodarki. Ale co z przełomem politycznym? Gdy w Polsce zaczynały
się tamte wielkie rzeczy, władze NRD domagały się od Michaiła Gorbaczowa, by do-
prowadził do interwencji w Polsce albo ogłosił jej blokadę gospodarczą. Tak, sytuacja
była grozna. Ale niedługo potem była już zupełnie inna. Mur Berliński został rozbity,
Nicolae Ceau_escu został rozstrzelany, Vaclav Havel został prezydentem. Historia unie-
ważniła część porozumień, a wyobraznia polityczna i odwaga polityczna nakazywałyby
doprowadzenie do politycznego przełomu. Wtedy potrzebna była inna  gruba kreska ,
oddzielająca Polskę komunistyczną od wolnej Polski. Tej wyobrazni i odwagi zabrakło.
Także woli politycznej, bo próbę rozliczenia zła, czyli próbę zrobienia tego, co zrobiono
u naszych południowych i zachodnich sąsiadów, nazwano wtedy zoologicznym antyko-
munizmem. A jak miało być przyśpieszenie, uosabiane przez lidera  Solidarności , to
skończyło się wspieraniem lewej nogi. Tak ją wsparto, że Polska do dziś utyka na prawą.
66
Potem była heroiczna walka z wszelkimi próbami przeprowadzenia w Polsce lu-
stracji i dekomunizacji, gra na haki. Pozwolono tkwić w polskim życiu publicznym
i w polskiej polityce ludziom, którzy powinni z nich zniknąć na wieki wieków amen.
Mało tego, do tego grona dołączyły hordy im podobnych, no bo skoro mogą tamci, to
dlaczego nie podobni, tylko trochę młodsi. Ktoś sprawił, że w polskim życiu publicz-
nym znalezli się Włodzimierz Czarzasty i Robert Kwiatkowski, ktoś był promotorem
ich błyskawicznych karier. Chyba że tylko wydawało się, iż to perły, a potem okazało
się, że jednak nie perły. Dalszym ciągiem tej drogi było zdemolowanie idei telewizji pu-
blicznej, zawężenie przestrzeni publicznej debaty i  bez eufemizmów  ograniczenie
wolności słowa. Jedni, których nie rozliczono, cynicznie wkradli się w łaski elektoratu,
odwołując się do lęków, frustracji, zawiści i oczywistych w pierwszym okresie polskich
przemian trudności. Inni, ci z solidarnościowego pnia, uznali, że dostali od historii man-
dat i moralne prawo sprawowania władzy, więc jeśli społeczeństwo ich nie popiera, to
oznacza, że nie dorosło ono i w związku z tym aż tak bardzo nie należy się nim przej-
mować. Niestety, zgubne skutki relatywizacji dotknęły też tych, którzy zdawali się mieć
patent na moralność. Antykomuniści wykonali ogromną pracę dla skompromitowania
67
polskiej demokracji, pracę może mniej zorganizowaną, ale równie imponującą w skut-
kach, co działania ich politycznych przeciwników z partii postkomunistycznej.
PRL był nie tylko złem, mówią adwokaci ludowej ojczyzny. Na użytek rozważań
o upadku etosu i publicznej moralności w Polsce lepiej jednak powiedzieć, że PRL nie
był całym złem. Były przecież demoralizujące pokolenia naszych przodków zabory,
była okupacja. Tak, ale jednocześnie po długiej nocy zaborów mieliśmy dwudziesto- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl