[ Pobierz całość w formacie PDF ]

spojrzeń rzucanych z ukosa. Tym razem rozgniewało ją to. Przeszła przez
tłum rówieśników z ostentacyjną pewnością siebie, podtrzymując każde
spojrzenie, które akurat udało jej się pochwycić. Skoro już się zaczynam
cieszyć złą sławą, pomyślała, po co mam kłaść uszy po sobie?
Zgłodniała. W jadalni Ramseyów ktoś poustawiał zadziwiająco smacznie
wyglądające przekąski. Elena wzięła papierowy talerzyk i położyła na nim
parę kawałków marchewki, ignorując ludzi kręcących się przy stole z
bielonego dębu. Nie miała zamiaru ich zaczepiać, jeśli nie odezwą się do
niej pierwsi. Przyglądała sio z całą uwagą jedzeniu, przechylając się między
kolegami, żeby sięgnąć po winogrona, ostentacyjnie obrzucając wzrokiem
cały stół, jakby chciała sprawdzić, czy czegoś smacznego nie pominęła.
Udało jej się zwrócić na siebie uwagę wszystkich, nie musiała nawet
podnosić oczu, żeby o tym wiedzieć. Od niechcenia pogryzała kruchy
paluszek, trzymając go między zębami jak ołówek, a potem odwróciła się od
stołu.
 Mogę sobie odgryzć kawałeczek?
Zaszokowana, szeroko otworzyła oczy. Oddech jej zaparło, a mózg
odmówił posłuszeństwa, niezdolny pojąć to, co widziały oczy, więc stała
tam, bezbronna i zdana na łaskę losu. Ale choć straciła zdolność
racjonalnego myślenia, zmysłami nadal bezlitośnie wszystko rejestrowała:
czarne oczy, które przesłaniały jej całe pole widzenia, zapach wody
kolońskiej, dwa długie palce, które ujęły jej podbródek i uniosły go w górę.
Damon pochylił się i delikatnie odgryzł kawałek paluszka, który miała w
ustach.
W rym momencie ich usta dzieliło zaledwie kilka centymetrów. Już się
pochylał, chcąc ugryzć kolejny kawałek, kiedy Elena odzyskała
przytomność umysłu na tyle, żeby odchylić się w tył, ręką wyjmując z ust
niedojedzony paluszek i rzucając go gdzieś na bok. Złapał go w powietrzu,
popisując się niesamowitym refleksem.
Nadal nie odrywał od niej oczu. Elena wreszcie złapała oddech i
otworzyła usta, sama nie wiedziała po co. Pewnie, żeby zacząć krzyczeć.
%7łeby ostrzec wszystkich, żeby uciekli z tego domu. Serce waliło jej jak
młotem, w oczach się ćmiło.
 No już, już.  Wyjął talerz z jej rąk, a potem zdołał ująć ją za
nadgarstek. Trzymał go lekko, jak Mary, kiedy sprawdzała puls Stefano.
Nadal gapiła się na niego, z trudem łapiąc powietrze, a on delikatnie
pogłaskał ją po ręce, jakby chciał ją uspokoić.  No już, nic się nie stało.
Co ty tu robisz?  pomyślała. Rozgrywająca się na jej oczach scena
wydawała jej się nienaturalnie wyrazna i dziwna. Zupełnie jak w takim
koszmarze, kiedy wszystko jest niby normalnie, a potem nagle zdarza się coś
groteskowego. Przecież on ich wszystkich pozabija.
 Eleno? Nic ci nie jest?  Sue Carson mówiła do niej, chwytając ją za
ramię.
 Chyba się czymś zakrztusiła  powiedział Damon, puszczając rękę
Eleny.  Ale już wszystko w porządku. Może nas przedstawisz?
On ich wszystkich pozabija...
 Eleno, to jest Damon, hm...  Sue zrobiła przepraszający ruch ręką, a
Damon dokończył za nią.
 Smith.  Uniósł papierowy kubeczek w geście toastu.  La vita.
 Co ty tu robisz?  szepnęła.
 On studiuje na uniwersytecie  pośpieszyła z wyjaśnieniem Sue, kiedy
stało się widoczne, że Damon nie zamierza odpowiedzieć.  Na...
Uniwersytecie Stanu Wirginia, tak? Czy William i Mary?
 Tu czy tam  powiedział Damon, nadal patrząc na Elenę. Na Sue nie
spojrzał ani razu.  Lubię podróżować.
Zwiat wokół Eleny znów zaczynał wyglądać normalnie, ale to był
przerażający świat. Ze wszystkich stron tłoczyli się ludzie, obserwujący ich
rozmowę z zainteresowaniem, co nie pozwalało jej mówić swobodnie. Ale
dzięki nim czuła się też bezpieczniejsza. Bo chociaż nie wiedziała dlaczego,
to przecież widziała jednak, że Damon gra w jakąś grę, udaje jednego z nich.
I dopóki ta maskarada trwa, nic jej nie zrobi na oczach tego tłumu... A
przynajmniej taką miała nadzieję.
Gra. Ale to on ustalał jej reguły. Stał tu, w salonie domu Ramsayów, i
bawił się nią.
 Przyjechał tu tylko na parę dni  ciągnęła pogodnie Sue.  Odwiedza...
znajomych, tak mówiłeś? Czy krewnych?
 Tak  powiedział Damon.
 Masz szczęście, że możesz wybrać się z wizytą, kiedy tylko chcesz 
powiedziała Elena. Nie miała pojęcia, co jej odbiło, że chce spróbować go
zdemaskować.
 Szczęście niewiele ma z tym wspólnego  powiedział Damon.  Lubisz
tańczyć?
 A z czego się specjalizujesz?
Uśmiechnął się do niej.
 Z amerykańskiego folkloru. Wiedziałaś na przykład, że jeśli masz na
karku pieprzyk, to znaczy, że będziesz bogata? Pozwolisz, że sprawdzę?
 Ja nie pozwolę.  Głos dobiegł zza pleców Eleny. Brzmiał wyraznie,
chłodno i spokojnie. Elena tylko raz słyszała ten ton w ustach Stefano, kiedy
nakrył na cmentarzu Tylera, który próbował się do niej dobierać. Palce
Damona zamarły przy jej gardle, a ona, jakby zaklęcie przestało działać, się
odsunęła.
 A czy ty się liczysz?  odezwał się Damon.
Stanęli naprzeciw siebie pod lekko migoczącym żółtawym światłem
mosiężnego żyrandola.
Elena była świadoma własnych myśli, nakładających się na siebie jak
warstwy tortu. Wszyscy się patrzą, pewnie myślą, że to prawie jak w
filmie... Nie zdawałam sobie sprawy, że Stefano jest wyższy... Bonnie i
Meredith na pewno się zastanawiają, co się dzieje... Stefano jest [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl