[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Lubiłem ją. Była miła i łagodna, znałem ją prawie całe życie. Pokazywałem ci zdjęcia.
- Graliście w kości. Pamiętam.
- Kiedy dorosła, tańczyłem z nią, zawsze czułem się jak jej brat. Nie przyszło mi do głowy, że ona...
Ruth zrozumiała, że mała Lisetta podziwiała starszego chłopca, potem się w nim zadurzyła, a wreszcie
zakochała. On zaś z typową dla mężczyzn ślepotą nie był tego świadomy.
- Kiedy zacząłem się interesować dziewczętami, trochę zwariowałem - podjął. - Byłem synem księcia
Bagnelli. Mogłem mieć każdą. Nie daj sobie wmówić, że w dzisiejszym świecie tytuł się nie liczy.
Liczy się tak jak dawniej.
Ruth pomyślała o Francu i Serafinie.
- Tytuł daje wolność - ciągnął. - Nie będę ci opowiadał o moich postępkach. Powiedzmy, że brałem,
co się dało, uważając, że mi się to należy. Nie jestem z tego dumny.
Przypomniała sobie słowa Jessiki, że sypiał tylko z najlepszymi. Musiały być wyjątkowe, nie tylko
piękne, ale z tym czymś, żeby był z nich dumny. Mario z zazdrością sugerował, że Piętro mógł
przebierać.
- Miałeś barwne życie - powiedziała - jak wielu młodych mężczyzn bez pieniędzy czy tytułów. Ale w
końcu przystopowałeś.
- Ojciec miał zawał. Nie było mnie w domu i to Lisetta do mnie zadzwoniła. Ojciec przeżył, a ona
przychodziła i się nim opiekowała. On ją polubił, dobrze się przy niej czuł. Byłem jej wdzięczny.
Wiedzieliśmy jednak, że ojciec długo nie pociągnie. Chciał, żebym przed jego śmiercią się ożenił,
chciał doczekać wnuka. Uważał, że przyszła pora, abym wybrał odpowiednią kobietę, jakbyśmy żyli
w dziewiętnastym wieku. Jego małżeństwo z moją matką też zo-
stało zaaranżowane. %7łyli zgodnie, choć się nie kochali, dla mnie to było normalne. Nie mogłem ojcu
odmówić spełnienia jego ostatniego życzenia. To on zasugerował, żebym ożenił się z Lisettą.
Znaliśmy się, lubiliśmy się. Nie miałem pojęcia, że ona czuje coś więcej.
- Nie powiedziała ci tego, kiedy się oświadczyłeś?
- Nie. Mówiłem o naszej przyjazni, nie udawałem miłości, bo byłbym nieuczciwy. To by ją obraziło.
A tak przyjęła moje oświadczyny z radością.
- Biedna Lisetta. Ukrywała swoje uczucia, żeby cię nie odstraszyć. Myślała, że po ślubie zdobędzie
twoją miłość.
- Tak, w końcu to do mnie dotarło - jęknął. - Nie wiem, jak mogłem być tak ślepy.
- Ona tego chciała. Walczyła i wiedziała, jak dojść do celu. Brawo.
Spojrzał na nią zdziwiony.
- Zapominasz, jak zle to się dla niej skończyło.
- Nie zapominam. Przyszłość zawsze jest niewiadomą. To była dzielna kobieta.
- Dzielna?
- Pomyśl, jak ryzykowała. Ile miała lat?
- Dwadzieścia pięć.
- Czekała na ciebie, stawiając wszystko na jedną kartę. To wymaga odwagi.
Piętro ujrzał Lisettę oczami wyobrazni, potulną i uległą, ale pozbawioną tego, czym by go oczarowała.
Trudno mu było zobaczyć ją oczami Ruth: odważną, gotową do ryzyka i śmiejącą się z porażki.
Poniosła porażkę, pomyślał z żalem. Małżeństwo przyniosło jej tylko dwoje zmarłych dzieci i
sumienną czułość męża, dzwigającego coraz większy ciężar winy.
- Masz rację - rzekł nagle. - Była dzielna. Chciałem być dobrym mężem i z początku mi się udawało.
Od razu zaszła w ciążę i byliśmy szczęśliwi. Dała mojemu ojcu nadzieję. Zdawało mi się, że chcę
zostać ojcem, nawet mnie to zaskoczyło. Wcześniej o tym nie myślałem, ale nagle bardzo
zapragnąłem dziecka, a Lisetta miała spełnić moje pragnienie. Tak, chyba dałem jej trochę szczęścia.
Mam nadzieję.
- Co się stało? - zapytała Ruth.
- W szóstym miesiącu poroniła. Na domiar złego zmarł ojciec. Szok, jakim była dla niego śmierć
oczekiwanego wnuka, doprowadził do kolejnego zawału. Lisetta była zrozpaczona, czuła się winna.
Starałem się wybić jej to z głowy, ale nie mogłem. Wiedziała, że poślubiłem ją na prośbę ojca i dla
dziecka, a teraz oboje nie żyli. %7łałowałem, że jej nie okłamałem. Gdybym powiedział, że ją kocham,
dałbym jej jakąś nadzieję.
Ukrył twarz w dłoniach. Po chwili ciągnął:
- Pocieszałem ją, jak umiałem, a ona przepraszała, że mnie zawiodła i mówiła, że jeszcze urodzi mi
dziecko. Czułem się podle. Najgorsze, że wszystkie nadzieje pokładała w dziecku. Lekarz zabronił jej
kolejnej ciąży. Była za słaba. Nie powiedziałem jej tego od razu, żeby jej bardziej nie załamać, ale w
końcu musiałem.
- Biedna kobieta. I co ona na to?
- Nie chciała tego zaakceptować. Stwierdziła, że potrzebuje trochę czasu, żeby nabrać sił. Nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl